Przed aresztowaniem przebywała w Poznaniu, potem trafiła do piekła na ziemi. Irena Jagodzińska przetrwała obozy koncentracyjne w Ravensbrück i Neuengamme. Pod koniec II wojny światowej została uratowana przez szwedzki Czerwony Krzyż. Arolsen Archives wciąż ma rzeczy osobiste pani Ireny i chce je przekazać jej krewnym.
Maciej Gaszek, pasjonat historii z Gostynia (woj. wielkopolskie) znów szuka krewnych jednego z więźniów osadzonych w niemieckim obozie koncentracyjnym w czasie II wojny światowej. Tym razem to kobieta: Irena Jagodzińska. Wiadomo, że urodziła się 8 czerwca 1916 roku we Wrześni, jej rodzicami najprawdopodobniej byli Czesław i Julianna. Jej ostatnim miejscem pobytu przed aresztowaniem był prawdopodobnie Poznań. Jak widać, na razie jest więcej znaków zapytania niż odpowiedzi.
Trafiła do obozu koncentracyjnego Ravensbrück
Maciej Gaszek: Wiemy, że pani Irena trafiła do obozu koncentracyjnego Ravensbrück, gdzie nadano jej numer obozowy 37495. Następnie stamtąd została przeniesiona do jednego z podobozów obozu koncentracyjnego KL Neuengamme.
Irena Jagodzińska przeżyła obozowe piekło i pod koniec II wojny światowej została uratowana przez szwedzki Czerwony Krzyż.
Maciej: W transporcie tak zwanymi "Białymi Autobusami" dostała się do Szwecji. Z uzyskanych dotychczas informacji wynika, że 20 października 1945 roku udała się do Polski.
Wszystkie ręce na pokład
Maciej Gaszek ma duże doświadczenie w poszukiwaniu krewnych więźniów obozów koncentracyjnych. Próba dotarcia do rodziny Ireny Jagodzińskiej to kolejne śledztwo, którego się podejmuje. Tym razem poszukiwania prowadzi wspólnie z Romanem Wójcickim z Witkowa.
Roman Wójcicki: Jestem emerytowanym żołnierzem i pasjonatem historii. Specjalizuję się w martyrologii Powstańców Wielkopolskich, badam też ich dalsze losy w czasie II wojny światowej. Genealogię członków mojej rodziny już uporządkowałem, dlaczego nie miałbym teraz pomóc innym, którzy też tych swoich korzeni i tożsamości szukają? Niejedno archiwum już przeczesałem, szkoda byłoby się tą wiedzą nie podzielić. Dlatego, gdy pojawił się Maciej, postanowiłem się zaangażować w poszukiwania, które prowadzi.
Maciej: Niestety na razie nie dotarliśmy do żadnych dokumentów, które wskazywałyby, gdzie Irena Jagodzińska ponownie osiedliła się w Polsce. Wiemy tylko, że urodziła się we Wrześni.
Roman: Staramy się dotrzeć do aktu urodzenia Ireny Jagodzińskiej. To, by pozwoliło nam potwierdzić, czy jej rodzicami faktycznie byli Czesław i Julianna.
Maciej: Na razie jest dość ciężko. Nie mamy zbyt wielu dokumentów, ale nie poddajemy się. Uruchamiamy nasze kontakty, sprawdzamy parafialne archiwa. Bardzo nam w tym pomaga ksiądz Robert Szymura z parafii w Wilkowyi. Cały czas szukamy jakiegoś punktu zaczepienia. Dlatego, jeśli ktoś posiada informacje o Irenie Jagodzińskiej, jej losach powojennych, a może zna jej rodzinę, to prosimy o informacje drogą elektroniczną na adres gaso@gaso-gostyn.pl lub na romanwojcicki73@gmail.com.
Powiernicy
Arolsen Archives to Międzynarodowe Centrum Badań Nazistowskich Prześladowań w Niemczech. To instytucja, która od kilkudziesięciu lat sprawuje pieczę nad największym archiwum dokumentów dotyczących różnych grup ofiar reżimu nazistowskiego. W ich zbiorach znajdują się informacje dotyczące losów 17,5 miliona ludzi.
Obecnie w placówce wciąż znajduje się ponad dwa tysiące opisanych kopert, w których znajdują się rzeczy osobiste więźniów. Od zakończenia wojny minęło już 76 lat. Z roku na rok powierzanie pamiątek krewnym staje się trudniejsze.
Małgorzata Przybyła z Arolsen Archives w Bad Arolsen w Niemczech: Coraz mniej mamy zgłoszeń od rodzin, które chcą się dowiedzieć, co stało się z ich krewnymi. Dlatego w 2016 roku stwierdziliśmy, że musimy trochę odwrócić bieg naszych działań. Nie tylko czekać na zgłoszenia i na nie odpowiadać, ale też próbować odnaleźć rodziny na własną rękę. Nie było łatwo. W wielu przypadkach do ustalenia krewnych brakuje nawet podstawowych informacji jak data i miejsce urodzenia, imiona rodziców. W wielu nazwiskach są też błędy, co dodatkowo utrudnia zadanie. Dlatego chętnie nawiązujemy współpracę z historykami, stowarzyszeniami czy lokalnymi pasjonatami historii. Takim osobom z racji doświadczenia i znajomości konkretnego terenu często jest łatwiej znaleźć jakiś punkt zaczepienia.
Od 2016 roku Arolsen Archives dotarło do 550 rodzin, w tym do 110 z Polski.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Arolsen Archives