Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu ruszył proces w sprawie zabójstwa Natalii z Gortatowa. Adam R. został doprowadzony na salę sądową.
"Oskarżonego próbowano przedstawić jako bestię"
Sędzia Karolina Siwierska wyłączyła całkowicie jawność, wskazując na dobro małoletniego pokrzywdzonego oraz oskarżonego.
Dorota Sobe, obrończyni Adama R. powiedziała przed rozprawą, że przez wiele miesięcy przekaz dotyczący tej sprawy i oskarżonego był jednostronny. Wskazała, że "oskarżonego próbowano przedstawić jako bestię", a rzeczywistość była w jej opinii zupełnie inna. Podkreśliła, że to żona oskarżonego "planowała ruchy finansowe, planowała ruchy majątkowe".
- To będzie proces, który będzie dogłębnie badał sytuację emocjonalną mojego klienta sprzed kilku miesięcy przed zdarzeniem. W naszej ocenie działał w silnym zburzeniu. Można tu mówić o afekcie rozciągniętym w czasie - powiedziała tuż przed wejściem na salę sądową adwokatka Dorota Sobe.
Obrończyni oskarżonego wskazała, że Adam R. nie planował zbrodni, a na to zdarzenie przełożyło się wiele czynników m.in. depresja oraz to, że oskarżony w wielu aspektach czuł się traktowany przedmiotowo. - Afekt jest zdarzeniem nagłym, ale elementy, które doprowadziły do niego, pojawiały się co jakiś czas, oddziałując silnie na jego psychikę i doprowadziło to do silnego wzburzenia, które być może w ostatnim czasie zadecydowało o tym, że jego emocje były silniejsze niż racjonalne myślenie - tłumaczyła adwokatka.
Zdaniem obrończyni, powinna zostać sporządzona pogłębiona opinia biegłych psychiatrów, która badałaby również stan zdrowia psychicznego Adama R. przez pryzmat zdarzeń z jego życia tuż przed zdarzeniem.
"Prawdopodobnym motywem jest kwestia rozwodu oraz rozliczeń finansowych małżonków"
Autorka aktu oskarżenia, prokurator Anna Kondratowicz z Prokuratury Rejonowej Poznań Wilda powiedziała mediom przed rozprawą, że prokuratura nie ma żadnych wątpliwości, że oskarżony jest winny i powinien ponieść karę. - Dowodów jest oczywiście sporo. Przede wszystkim są to częściowo wyjaśnienia oskarżonego, który częściowo przyznał się do popełnienia tego przestępstwa. To również m.in. fragment samochodu oskarżonego znaleziony w miejscu ujawnienia ciała pokrzywdzonej, zeznania świadków. Możemy również mówić o dowodach informatycznych, czyli danych z logowania telefonu oskarżonego oraz pokrzywdzonej w miejscu zdarzenia oraz w miejscu zamieszkania - powiedziała. Odnosząc się do motywu działania Adama R. powiedziała, że "motyw jest bardzo prawdopodobny, natomiast nie został ustalony ponad wszelką wątpliwość z uwagi na wyjaśnienia oskarżonego, który co do tego najbardziej zasadniczego elementu zasłania się niepamięcią". - Z naszych ustaleń najbardziej prawdopodobnym motywem jest kwestia rozwodu oraz rozliczeń finansowych małżonków - dodała. Dodała, że "nie ma dowodów na to, że planował popełnienie przestępstwa". - Oczywiście były podejmowane działania mające na celu ustalenie czy przygotowywał się do tej zbrodni. Takich dowodów nie zgromadzono. Natomiast pokrzywdzona zostawiła w swoich notatkach oświadczenie pisemne, w którym opisywała zdarzenie, do którego miało dojść 1 czerwca 2024 roku, kiedy poczuła się źle po zjedzonym obiedzie, który przygotowywał mąż – powiedziała i wskazała, że ze strony pokrzywdzonej było podejrzenie, że mąż mógł próbować ją otruć, natomiast – jak zaznaczyła - "prokuratura nie ustaliła, aby były to celowe działania podejrzanego oraz aby potwierdziło się to, co pokrzywdzona napisała w tym oświadczeniu".
Przyjaciółka i członek bliskiej rodziny zamordowanej Natalii powiedziała dziennikarzom w sądzie, że oskarżony bardzo źle traktował pokrzywdzoną. - Jakby było dobrze, to by nie musiała planować rozwodu. To była osoba, która miała 19 lat (gdy się poznali - red), była w nim zakochana, kochała go pełnym sercem. Dla niego poświęciła wszystko. Zostawiła rodzinę, wyjechała. Nie była z nim dla pieniędzy, nie była, bo taki miała kaprys. Poświęciła mu 20 lat życia” - powiedziała.
Zostawiła testament, sama wskazała męża
Do zabójstwa 39-letniej Natalii z Gortatowa doszło w połowie czerwca 2024 roku. Zaginięcie kobiety zgłosił 15 czerwca jej mąż, Adam R. Ostatni raz była widziana dzień wcześniej w Gortatowie pod Poznaniem. Jako ostatnia miała z nią kontakt siostra. W poszukiwaniach brało udział około stu funkcjonariuszy i wyszkolone psy.
Zwłoki kobiety policjanci odkryli 19 czerwca, w kompleksie leśnym w północno-wschodniej części przedmieść Poznania, w okolicy jeziora Kowalskiego, kilkanaście kilometrów od domu. Podczas prac policjanci wykorzystali skaner 3D, który pozwolił na precyzyjną dokumentację.
Tego samego dnia, w uzgodnieniu z Prokuraturą Okręgową w Poznaniu, policjanci zatrzymali męża zaginionej 39-latki. 60-letni informatyk przyznał się do zabójstwa.
Jak ustalił dziennikarz "Faktów" TVN Dariusz Łapiński, 39-latka półtora roku wcześniej rozstała się z mężem, ale nadal z nim mieszkała. Chciała wnieść pozew o rozwód i odejść z dzieckiem. Zaproponowała mężczyźnie sprzedaż domu i za te pieniądze sugerowała zakup dwóch osobnych mieszkań.
- Małżonkowie od kilkunastu miesięcy pozostawali w nieformalnej separacji. Pomiędzy nimi dochodziło do nieporozumień na różnym tle - wyjaśniał prokurator Łukasz Wawrzyniak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Według ustaleń "Gazety Wyborczej", 39-latka mówiła swojemu nowemu partnerowi, z którym spotykała się od około miesiąca, że obawia się swojego męża. Skarżyła się na złe samopoczucie, podejrzewała nawet, że mąż ją podtruwa. Nie zgłosiła tego jednak policji. Nowy partner 39-latki przekazał informacje funkcjonariuszom, a te okazały się cenną poszlaką.
Wielkopolscy policjanci dotarli też do koleżanki kobiety, która pracowała z nią w centrum Poznania. - Okazało się, że pani Natalia przed śmiercią zostawiła w biurze dwa dokumenty: kopertę z testamentem, w którym wszystko zapisuje swojemu 10-letniemu synowi, a męża pomija. Zostawiła również drugą kartkę, w której napisała, że jeżeli coś jej się stanie, to należy podejrzewać męża - relacjonował Piotr Żytnicki, dziennikarz "Gazety Wyborczej".
Udusił w domu, ciało ukrył nad jeziorem
Według ustaleń śledztwa, gdy pokrzywdzona wróciła krytycznej nocy do domu, weszła do kuchni i tam spotkała swojego męża. Między małżonkami doszło do wymiany zdań, które doprowadziły Adama R. do wybuchu agresji.
- Mężczyzna uderzył żonę w twarz, a gdy ta leżała na podłodze, trzymając rękoma za szyję i przytrzymując nogą klatkę piersiową, ją udusił. Gdy przestała dawać oznaki życia, jej ciało zaciągnął do garażu, a następnie wpakował do bagażnika samochodu i wywiózł w okolice jeziora - opisywał Wawrzyniak.
Mężczyzna tam porzucił ciało i wrócił do domu.
W sprawie kluczową rolę odebrały zabezpieczone dowody - billingi, zapisy korespondencji, dane o logowaniach telefonów i zapisy monitoringu. Na jednym z nagrań policjanci wypatrzyli samochód należący do kobiety - około godziny 2 w nocy jechał w kierunku jeziora Kowalskiego.
Mąż kobiety w momencie zatrzymania był zaskoczony. - Do końca był przekonany, że poszukiwania jego żony prowadzi miejscowy komisariat. Prawdopodobnie był przekonany o tym, że uda mu się uniknąć odpowiedzialności - mówił Piotr Żytnicki z "Gazety Wyborczej". W rzeczywistości jednak zagadkę rozwiązywali funkcjonariusze z wydziału poszukiwań i identyfikacji osób Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Adam R. po zatrzymaniu został tymczasowo aresztowany. Prokurator zarzucił mu popełnienie zbrodni zabójstwa w zamiarze bezpośrednim. Przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia.
Akt oskarżenia przeciwko Adamowi R. trafił do sądu w maju. Mężczyźnie grozi dożywocie.
Autorka/Autor: FC, aa/ tam
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24