Spokojnie, ale nie bez incydentów - tak było w Gnieźnie podczas pierwszego w historii tego miasta Marszu Równości. Manifestacja przeszła ulicami miasta, choć jeszcze w piątek wcale nie było to takie pewne. Wieczorem policja podała, że zatrzymano dziewięć osób, które "odpowiedzą w związku z próbą blokowania marszu i rzucaniem butelkami i jajkami w manifestujących na Marszu Równości oraz w policjantów".
Uczestnicy marszu "Gniezno - pierwsza stolica równości" pojawili się w centrum Gniezna około godz. 14. Stamtąd kolorowa manifestacja wyruszyła i przeszła wyznaczoną wcześniej trasą.
- Chcemy pokazać, że w Gnieźnie żyją też ludzie, którzy są innej orientacji, innego wyznania czy też pochodzenia. Nie zawsze mają równe prawa, a dziś mogą pokazać, których praw im najbardziej brakuje - mówił Maciej Januchowski, współorganizator marszu.
Marsz miał się odbyć już w ubiegłym roku, ale wtedy organizatorzy stwierdzili, że mieli za mało czasu na przygotowania. Tym razem czasu nie zabrakło, pojawiły się za to inne problemy.
Prezydent Gniezna przeciwny
Wskazał, że organizatorzy zaplanowali te wydarzenia w tym samym czasie w centrum miasta. Ponadto, większość z nich miała odbywać się w tych samych lokalizacjach. Prezydent Gniezna Tomasz Budasz (PO) podkreślił, że "należy założyć, że w jednym miejscu i czasie spotkają się ze sobą bardzo zantagonizowani przedstawiciele różnych grup społecznych, m.in. zwolennicy środowisk LGBT, a także grupy radykalno-prawicowe, kibicowskie i tym podobne".
Decyzję wydaną przez prezydenta Gniezna zaskarżyli organizatorzy planowanych na sobotę zgromadzeń. W czwartek poznański sąd zdecydował, że większość z nich, w tym marsz równości, może się odbyć. Wówczas prezydent Gniezna złożył zażalenie na tę decyzję, ale sąd apelacyjny je oddalił. Postanowienie sąd okręgowego zmienił jedynie w ten sposób, że nie uwzględnił odwołania dwóch organizatorów kontrmanifestacji od decyzji prezydenta Gniezna o zakazie zgromadzenia.
Zablokowali trasę
Na początku Marszu Równości manifestanci spotkali się z uczestnikami zgromadzenia organizowanego przez Młodzież Wszechpolską.
- Kiedy się stało na rynku można było poczuć to niebezpieczeństwo. Szczególnie kiedy za plecami ma się sporą grupę kontrmanifestantów. Natomiast wierzymy w to, że policja w Polsce potrafi ochronić uczestników pokojowych manifestacji, a tych agresywnych uczestników szybko wyłowić, żeby nie stanowili niebezpieczeństwa - powiedział Maciej Januchowski.
Marsz przeszedł ulicami Gniezna, ale kiedy jego uczestnicy wracali na rynek, kilka osób z kontrmanifestacji próbowało zatrzymać pochód. - Policjanci przekonywali te osoby, żeby umożliwiły wejście na rynek. Jednak nie miały zamiaru ulec. Do tego zrobiły się agresywne i zaczęły rzucać różnymi przedmiotami w policjantów. W związku z tym na ostatnie 150 metrów marszu zmieniono trasę. Wszystko odbyło się w porozumieniu w organizatorem - mówiła podinspektor Iwona Liszczyńska z wielkopolskiej policji.
Marsz Równości zakończył się o godzinie 17.
"Osoby te odpowiedzą, w związku z próbą blokowania marszu"
Liszczyńska podała, że funkcjonariusze zatrzymali dziewięć osób, które doprowadzone zostały do komendy powiatowej policji w Gnieźnie.
- Te osoby nie chciały z policjantami rozmawiać, nie reagowały na prośby, wręcz przeciwnie – pojawiły się agresywne zachowania, w kierunku policjantów poleciały butelki, jajka i inne przedmioty. Dlatego też, po wezwaniu tych osób do zachowania zgodnego z prawem i aby te nastroje uspokoić – policjanci podjęli decyzję o oddaniu salwy ostrzegawczej z broni gładkolufowej – powiedziała Liszczyńska. - Osoby te odpowiedzą w związku z próbą blokowania marszu i rzucaniem butelkami i jajkami w manifestujących na Marszu Równości oraz w policjantów. Zatrzymani mężczyźni odpowiedzą za przestępstwa i wykroczenia, w tym za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy, a także za zakłócenie legalnego zgromadzenia. Dodatkowo jeden z zatrzymanych mężczyzn miał przy sobie środki odurzające, więc w tym przypadku odpowie on za przestępstwo z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii – poinformowała w sobotę wieczorem Liszczyńska. Jak dodała, "część z zatrzymanych osób na zarzuty musi poczekać do jutra, ponieważ znajdują się oni pod wpływem alkoholu".
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa,tmw/ran / Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24