Prawie 200 ton niebezpiecznych odpadów chemicznych znajduje się na terenie wsi Szołajdy w Wielkopolsce. Substancje od kilku lat zalegają na jednej z działek. Sąd w Koninie właśnie aresztował na trzy miesiące Daniela U., na którym ciąży zarzut nielegalnego składowania tych chemikaliów.
We wtorek Sąd Rejonowy w Koninie tymczasowo aresztował na okres trzech miesięcy 35-letniego Daniela U. Według prokuratury to właśnie on odpowiada za nielegalne składowisko chemikaliów, które powstało w Szołajdach (woj. wielkopolskie).
Mężczyzna usłyszał zarzuty już w maju ubiegłego roku. Dotyczą one składowania wbrew przepisom odpadów zawierających substancje niebezpieczne, co doprowadziło do bezpośredniego narażenia utraty życia lub zdrowia osób oraz spowodowało obniżenie jakości wody, powietrza i powierzchni ziemi. Ponadto podejrzanemu zarzucono również przestępstwo sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa pożaru zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu wielkich rozmiarów. - Przyznał się do składowania odpadów, ale odmówił składania wyjaśnień. Poprosił o możliwość złożenia wyjaśnień w późniejszym terminie w obecności obrońcy – powiedziała Ewa Woźniak, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Koninie.
Po przedstawieniu zarzutów wobec mężczyzny zastosowano dozór policji. 35-latek miał informować funkcjonariuszy o każdym zamiarze opuszczenia miejsca zamieszkania, ale nie miał obowiązku cotygodniowego stawiania się na komendzie. U. wykorzystał okazję i wyjechał za granicę.
"Bał się o siebie i swoją rodzinę"
Po bezskutecznych poszukiwaniach na terenie kraju i ustaleniu, że Daniel U. opuścił Polskę, sąd na wniosek prokuratury wydał Europejski Nakaz Aresztowania podejrzanego. 11 lutego mężczyzna został zatrzymany na terenie Niemiec, skąd w połowie kwietnia przekazano go polskim służbom. - Generalnie mężczyzna tłumaczył, że bał się o siebie i swoją rodzinę, w związku z tym postanowił wyjechać – powiedziała prokurator Woźniak. Daniel U. w dalszym ciągu deklaruje chęć usunięcia niebezpiecznych odpadów "w miarę swoich możliwości". - Podjął już pewne kroki, zanim zniknął w ubiegłym roku, ale to naprawienie szkody było niewielkie – zaznaczyła prokurator. Danielowi U. grozi do ośmiu lat więzienia.
Chemikalia zalegają, gmina nie ma środków na ich usunięcie
Problem z odpadami w gminie Chodów (woj. wielkopolskie) pojawił się w październiku 2019 roku. Na jednej z posesji w Szołajdach nielegalnie przechowywano je bez zezwolenia. W nikim nie wzbudzało podejrzeń to, że na wskazany teren często wjeżdżały samochody ciężarowe. Dopiero później okazało się, że w ten sposób transportowano do tego miejsca kolejne beczki i pojemniki z niebezpiecznymi substancjami. Początkowo miały być one magazynowane w pomieszczeniach gospodarczych.
- Dopiero po pewnym czasie mieszkańcy zauważyli operatora koparki, który ziemią przysypywał podejrzanie wyglądające beczki. Wówczas mieszkańcy powiadomili władze samorządowe, policję i inne służby. A te, gdy weszły na posesję, odkryły, z jak ogromną ilością odpadów mają do czynienia – relacjonował w marcu Łukasz Wójcik, reporter TVN24, który zajmuje się tą sprawą.
Szacuje się, że w Szołajdach znajduje się nawet 200 ton takich odpadów. W związku ze złym stanem pojemników, w których przechowywane są te materiały, można stwierdzić, że część zanieczyszczeń już dawno dostała się do gleby. Szkodliwe opary są też w powietrzu. - W pierwszym okresie od odkrycia tego składowiska, to było w październiku 2019 roku, sprzęt wykazał, że wyczuwalne są tylko dwie szkodliwe substancje w powietrzu. Tymczasem ostatnie badanie, które przeprowadzono w listopadzie, wykazało już 11 szkodliwych substancji. Są one wszystkie trujące, żrące, rakotwórcze, łatwopalne i wybuchowe – mówi TVN24 Marek Kowalewski, wójt gminy Chodów.
Chemikalia do tej pory nie zostały usunięte z terenu Szołajd. Gminy nie stać na utylizację odpadów. Substancje w beczkach to m.in. lakiery, impregnaty do drewna, kwas solny czy środek do spieniania szamponów dla dzieci. - Ja mam język, usta i gardło opuchnięte. Przykro mi o tym mówić. Do lekarzy się chodzi i jeszcze muszę dodatkowo wydawać pieniądze. 56 lat tu mieszkam, oboje z mężem całe życie pracowaliśmy. A teraz nawet spokojnie nie można pożyć. Ja nie mogę do ogródka wyjść, jak patrzę tu na to (chemikalia – przyp. red.). Jak tu żyć, jak oddychać, jak trucizna za płotem? – mówi Zdzisława Kruszyńska, mieszkanka wsi Szołajdy.
Władze gminy i mieszkańcy obawiają się, że przy wyższych temperaturach może dojść do samozapłonu substancji. W związku z tym przygotowano plan ewakuacji obejmujący ponad 120 mieszkańców z kilku wsi.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24