"PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. chcą wyciąć kilkaset drzew z nasypu kolejowego przy ul. Pułaskiego i dalej na nasypach, aż do ul. Garbary w Poznaniu" - alarmuje Koalicja ZaZieleń Poznań. Kolej potwierdza - wniosek w tej sprawie skierowali już do miasta niemal dwa lata temu i tylko czekają na "zielone światło". Jak tłumaczy rzecznik PKP Polskie linie Kolejowe w Poznaniu - wymagają tego przepisy.
Nasyp ciągnący się wzdłuż ulicy Pułaskiego od ulicy Libelta do alei Wielkopolskiej całkowicie porastają drzewa. Większość ma kilkadziesiąt lat. Ile dokładnie? - Tego nie wiemy, ale z pewnością kilkadziesiąt, bo niektóre dęby mają nawet dwa metry obwodu - mówi Robert Kalak z Koalicja ZaZieleń Poznań.
W 1941 roku drzew jeszcze nie było.
Ale na nagraniach z 1993 roku można zobaczyć, że są one dość duże, wysokie i rozwinięte.
Za rok nasyp znów może wyglądać jak w czasie II wojny światowej.
O sprawie powiadomiła Koalicja ZaZieleń Poznań. "PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. chcą wyciąć kilkaset drzew z nasypu kolejowego przy ul. Pułaskiego i dalej na nasypach, aż do ul. Garbary w Poznaniu. Planowane do wycinki drzewa to głównie dęby, klony i wiązy, część z nich o obwodach nawet ok. 2 m" - czytamy.
Ile ich jest konkretnie? - Mówimy o około 650 drzewach. Nigdzie w centrum Poznania nie przypominam sobie większych wycinek niż planowana tutaj - alarmuje Kalak.
Wniosek o wycinkę już wysłano
Zamiary potwierdza spółka PKP Polskie Linie Kolejowe. - Wniosek o uporządkowanie terenu kolejowego między ul. Pułaskiego w Poznaniu a stacją Poznań Garbary został złożony w Urzędzie Miasta Poznania w październiku 2021 r. Po uzyskaniu formalnej decyzji samorządu możliwe będzie wykonanie prac - przekazuje Radosław Śledziński z Zespołu Prasowego PKP Polskie Linie Kolejowe.
Obie strony przyznają, że wynika to z obowiązujących przepisów. "Drzewa zagrożone są przez niezmiernie szkodliwe prawo, przez które zniknęły już tysiące pięknych drzew w Polsce, na stacjach kolejowych i na innych odcinkach linii kolejowych" - pisze Koalicja ZaZieleń Poznań.
- Mamy tu próbę wycięcia przez głupie prawo, które działa bezrefleksyjnie - ocenia Robert Kalak.
Kolej mówi o bezpieczeństwie
- PLK S.A. są zobligowane do działań zapewniających bezpieczeństwo i usuwania roślinności znajdującej się w odległości mniejszej niż 6 metrów od skrajnej szyny na podstawie przepisów Ustawy o transporcie kolejowym i Rozporządzenia Ministra Infrastruktury. Brak właściwego utrzymania linii może rodzić konsekwencje ze strony regulatora - wyjaśnia Śledziński.
Jak tłumaczy, jako zarządca infrastruktury muszą zapewnić właściwy poziom bezpieczeństwa podróży. – W tym celu konieczne jest między innymi usuwanie roślinności w okolicy torów, która w realny sposób stanowi zagrożenie dla przejeżdżających pociągów. Silne wichury i anomalia pogodowe mogą prowadzić do niebezpiecznych sytuacji, w wyniku których powalone drzewa lub odłamane konary i gałęzie spadają na tory. Jest to ogromne zagrożenie dla życia i zdrowia pasażerów, prowadzące także do wstrzymania ruchu kolejowego. Porządkowanie terenów przytorowych zapobiega tego typu zdarzeniom - informuje.
Podkreśla przy tym, że wycinkę poprzedzi analiza roślinności. Słowem - wycinać zamierzają wszystko, co rośnie w odległości 6 metrów i ani centymetra dalej. - W miarę możliwości wykonywane są tak zwane cięcia techniczne, aby pozostawić jak najdłużej najzdrowszą roślinność - wyjaśnia.
I przypomina, że w zeszłym roku już pierwsze tego typu prace wykonano w centrum miasta. - Dla zapewnienia bezpieczeństwa i po uzyskaniu prawomocnych decyzji konieczne było usunięcie 29 sztuk roślinności przy ulicy Dworcowej oraz dokonanie podcinki drzew w okolicy dworca letniego - podaje.
Zielona ulica stałaby się pustynią
Tyle że teraz sprawa dotyczyć może nawet około 650 drzew. Ulica Pułaskiego, a także cały obszar wzdłuż kolejowego nasypu aż do Dworca Garbary, zostałby dosłownie ogołocony z zieleni.
Świadome tego jest miasto. - Trwa postępowanie administracyjne w tej sprawie. Wydział Klimatu i Środowiska w ramach prowadzonego postępowania administracyjnego dokłada wszelkich starań co do wyjaśnienia konieczności usunięcia wszystkich wnioskowanych drzew. Mając na uwadze dbałość o przyrodę, spółka PKP PLK została wezwana do złożenia wyjaśnień i uzupełnień, mających ustalić, czy zachodzi konieczność usunięcia wszystkich wskazanych we wniosku drzew, do dostarczenia oceny bioróżnorodności oraz uzasadnienia konieczności planowanego usunięcia wszystkich objętych wnioskiem drzew - przekazała nam Izabela Dutkowiak, zastępczyni dyrektora Wydziału Klimatu i Środowiska Urzędu Miasta Poznania.
ZOBACZ TEŻ: Te "płuca" powinny być zielone, a są czerwone
Także Koalicja ZaZieleń Poznań chce zrobić wszystko, co w ich mocy, by - przynajmniej częściowo - drzewa ocalić.
- Będziemy wnioskować udostępnienie całej dokumentacji tej sprawy - mówi Kalak.
Stanowią wartość przyrodniczą, krajobrazową i społeczną
Koalicja ZaZieleń Poznań wskazuje na prawne aspekty, które mogą pozwolić je ocalić. Jak przekonują, rosnące liniowo drzewa są cennym siedliskiem wielu gatunków zwierząt, głównie ptaków, owadów i ssaków. "Drzewa te stanowią nie tylko miejsca rozrodu, ale także miejsca wychowu młodych, odpoczynku, migracji i żerowania" - podkreślają. A takie - zgodnie z prawem - podlegają ochronie.
Zwracają też uwagę na ich wysoką wartość krajobrazową. - Znacznie upiększają obszar śródmieścia, stanowiąc główny element wydłużonego obszaru zieleni na wyniesieniu. Już to samo w sobie stanowi ogromną wartość dla mieszkańców, a zasłanianie infrastruktury kolejowej stanowi dodatkowy atut krajobrazowy drzew - wyjaśnia Agnieszka Antonowicz z Koalicji ZaZieleń Poznań.
Stąd pomysł, by najstarsze drzewa objąć statutem pomnika przyrody. - Zgodę na to musi wyrazić rada miasta, to ona podejmuje ostateczne decyzje o pomnikach przyrody - wyjaśnia Kalak.
Jak podkreślają społecznicy, kolejna "furtka" to fakt, że teren, na którym rosną, wpisany jest do rejestru zabytków jako zespół urbanistyczno-architektoniczny centrum miasta oraz zespoły urbanistyczno-architektoniczne kolebki miasta, najstarszego przedmieścia i najstarszych dzielnic XIX-wiecznego Poznania.
Ich zdaniem drzewa w tym miejscu stanowią wartość przyrodniczą, krajobrazową i społeczną. A jednocześnie potencjalne zagrożenie z ich strony jest ograniczone. - Większość drzew rośnie na zboczach nasypu i nawet ich wywrócenie w kierunku torów, które są na szczycie nasypu, w większości przypadków nie doprowadzi do uszkodzenia infrastruktury, czy zablokowania przejazdu pociągów - wskazuje Antonowicz.
Po drugie, nawet jeżeli przewracające się drzewo wpadnie na tory, to jego usunięcie w mieście nastąpi szybko. Kolejny argument w ich obronie to ograniczona prędkość, z jaką poruszają się pociągi na tym odcinku. - Po czwarte, na odcinku przy ul. Pułaskiego drzewa w większości przechylają się nad tory tramwajowe, a nie nad tory kolejowe, i pomimo tego, dopóki drzewa są zdrowe, nikt ze strony Miasta Poznania, które zarządza transportem tramwajowym, nie planuje ich przycinać lub usuwać - podkreśla Antonowicz.
- Korzyści, które dają te drzewa, znacznie przewyższają jakiekolwiek zagrożenie. Będę naciskał miasto, by wzywało do eksperyz rzeczywistego zagrożenia. Jestem pewien, że gdyby jakiś ekspert przeanalizował, czy takie drzewo przewracając się może sięgnąć trakcji, to okazałoby sie, że one nie zagrażają kolei - uważa Kalak.
Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Robert Kalak