Pani Ola do Domu Chłopaków w Broniszewicach (województwo wielkopolskie) przyjechała kilka lat temu, do pracy. W Ukrainie zostawiła rodzinę, w tym dzieci. Tam zastał ich rosyjski atak. Teraz jej córka i syn są już w Polsce. Prowadzącym placówkę siostrom dominikankom udało się znaleźć kierowcę, który oświadczył, że "niczego się nie boi" i pojechał w głąb kraju ogarniętego wojną.
Jak wyjaśniła w rozmowie z TVN24 siostra Tymoteusza, grupa Ukrainek pracuje w Domu Chłopaków w Broniszewicach od czterech lat. - Są dla nas jak rodzina. Mieszkają tutaj z nami. Więzi, które są między nami, są bardzo silne. Teraz, kiedy wybuchła wojna, okazało się, że ich najbliżsi zostali niestety w Ukrainie. Szukamy wszędzie możliwości, żeby sprowadzić do Polski dzieci – opowiedziała dominikanka.
Siostry prowadzą w Broniszewicach (Wielkopolska) dom opiekuńczy. Jak piszą na swojej stronie internetowej, "jesteśmy siostrami zakonnymi i mamy 56 synów. Jedni z zespołem Downa, inni z dziecięcym porażeniem mózgowym, a jeszcze inni zmagający się z autyzmem. Niektórzy z naszych synów nie widzą, niektórzy nie słyszą, a niektórzy nigdy nie opuszczą swoich łóżek i nie będą mogli się cieszyć widokiem świata".
Pan Paweł "niczego się nie bał"
Na mężczyznę z Krakowa, gotowego wyjechać do Ukrainy po dzieci, siostry trafiły - jak mówią - przypadkiem. – Wykonałyśmy do niego telefon, a on powiedział, że już wsiada w samochód i może jechać gdziekolwiek. Chodzi o to, że (...) się niczego nie boi, ma pragnienie zrobienia czegoś dobrego – opowiadała zakonnica. Gdy siostra Tymoteusza rozmawiała z dziennikarzem TVN24, jeszcze nie wiedziała, jaki będzie finał tej misji. Wiadomo było, że pan Paweł odebrał dzieci i jedzie w kierunku granicy, minął wówczas Lwów. Obecnie 11-letnia Halina i 14-letni Bogdan są już w Polsce.
Ich mama, pani Ola, wspominała, jak dowiedziała się o wojnie w ojczystym kraju. – Nagle dostałam SMS, o szóstej, że zaczął się u nas atak i stan wojenny. Wystraszyłam się – wyznała Ukrainka. W Ukrainie nadal są jej bliscy, w tym mama i brat. - Przerażona jestem tym wszystkim, są u nas bardzo duże wybuchy, to jest okropne - powiedziała.
Czytaj też: Pomoc dla obywateli Ukrainy. Na jakich warunkach można wjechać do Polski i gdzie można uzyskać pomoc?
Dom Chłopaków w Broniszewicach
Dom Chłopaków w Broniszewicach w obecnej siedzibie działa od 2018 roku, powstał dzięki ofiarności ludzi i determinacji sióstr, które w docieraniu do serc i kieszeni nie unikają niekonwencjonalnych metod. Jednym z nich było nagranie, na którym dominikanki w habitach drepczą jak pingwiny. Stąd wzięło się żartobliwe, ale pełne sympatii określenie sióstr mianem "pingwinów".
Dom Chłopaków otwarty - nagranie archiwalne z 2018 roku:
Atak Rosji na Ukrainę - oglądaj program specjalny w TVN24
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24