Gnał ciężarówką lewym pasem trasy S5 pod prąd. Ewidentnie zrobił to celowo - nie ma wątpliwości kierowca, który nagrał pirata. Według niego, stąd zapalone awaryjne światła w tirze: uwagę, jadę, bo mi się spieszy. Te same światła mogą jednak świadczyć też o tym, że kierowca wjechał pod prąd przez pomyłkę i przed samym sobą ostrzega innych użytkowników drogi: przepraszam, że tędy jadę. Tak czy tak to sytuacja skrajnie niebezpieczna, komentuje policja.
Poniedziałek, godzina 18:23. Trasa S5 na odcinku Poznań-Gniezno. Piotr Pacholczak jechał swoim autem w stronę Gniezna. Znajdował się na wysokości węzła Kleszczewo, gdy zauważył na drugiej nitce ciężarówkę. Jechała pod prąd, lewym pasem, z włączonymi światłami awaryjnymi, zmuszając inne pojazdy do zjechania na prawy pas.
- Niektórzy przez pomyłkę pomyłkę wjadą pod prąd, a tutaj ewidentnie kierowca zrobił to celowo - uważa Pacholczak, który nagrał ta niebezpieczną sytuację.
Skąd przekonanie, że kierowca nie znalazł się tu przypadkiem? Jego zdaniem kierowca ciężarówki jechał autostradą A2 od strony Warszawy i przegapił wjazd na drogę S5 w kierunku Gniezno. By nie nadrabiać kilometrów jadąc do kolejnego węzła autostrady, miał wjechać zjazdem z S5. - Tylko tamtędy mógł wjechać pod prąd - twierdzi pan Piotr.
Włączone światła awaryjne w ciężarówce mogą jednak świadczyć, że kierowca tira pomylił wjazdy, zjazdy i że jedzie pod prąd i że stwarza niebezpieczeństwo. I pulsującymi pomarańczowymi światłami ostrzegał kierowców.
Zjechała i zniknęła
Zgłoszenie o kierowcy szybko trafiło do wielkopolskich policjantów. - Mieliśmy zgłoszenie. Policjanci z Kostrzyna już go szukają - informował pół godziny po zdarzeniu Andrzej Borowiak.
Jednak gdy dotarli na trasę S5, kierowcy już tam nie było. - Prawdopodobnie zdążył zjechać na najbliższym wiadukcie. Na szczęście nic się nie stało, ale sytuacja była skrajnie niebezpieczna - mówi Borowiak.
Autor: FC/i / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: | Piotr Pacholczak