Przyjechali, by udzielić pomocy jego znajomej. Wtedy Piotr O. zaatakował ratowników, próbując siłą wejść do środka. Konieczna była interwencja policji. Szczeciński sąd skazał mężczyznę na karę więzienia. Zgodnie z wyrokiem sądu Piotr O. ma spędzić za kratami rok i cztery miesiące. Rozstrzygnięcie nie jest prawomocne.
Do zdarzenia doszło 7 stycznia przed godziną 10 na ulicy Zakole w Szczecinie. Wtedy karetka została wezwana do leżącej przed blokiem kobiety, która nie dawała oznak życia. Ratownicy przyjechali na miejsce i zaczęli udzielać jej pomocy. Gdy przenieśli ją do karetki, pojawił się jej znajomy, Piotr O. Mężczyzna siłą próbował, przez tylne drzwi, wejść do ambulansu. Ratownikom udało się zamknąć drzwi.
Jak podawała Paulina Heigel, rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie, mężczyzna zaczął się dobijać do karetki. Poproszono go, aby nie przeszkadzał w wykonywaniu czynności ratunkowych. Wtedy Piotr O. - jak relacjonowała rzeczniczka szczecińskiego pogotowia - wszedł do karetki od strony szoferki i zaatakował ratowników gazem pieprzowym.
Ranny jeden z ratowników
Jeden z ratowników wyszedł na zewnątrz, aby powstrzymać napastnika. Chwilę potem dojechały dwie kolejne karetki, które były akurat wolne i wracały z innych interwencji. Przyjechała też policja. Pacjentka w międzyczasie odzyskała przytomność i jedną z karetek pojechała do szpitala. Zespół drugiego ambulansu pomagał zatrzymać agresywnego mężczyznę.
W wyniku ataku napastnika ranny został ratownik, który gazem dostał w twarz. Miał uraz barku, ból głowy i skóry twarzy.
"Nie mogli sprowokować"
Teraz Piotr O. usłyszał wyrok. Sąd Rejonowy Szczecin Prawobrzeże i Zachód skazał go na rok i cztery miesięce więzienia. Mężczyzna ma też zapłacić po tysiąc złotych nawiązki dla każdego z pokrzywdzonych.
Sędzia Barbara Rezmer zwróciła uwagę na to, że oskarżony wcześniej nie był karany. W uzasadnieniu podkreśliła jednak, że niezrozumiałe są przyczyny ataku. - Zaatakował pan w trakcie ratowania życia ratowników medycznych - podkreśliła sędzia.
W trakcie procesu oskarżony najpierw przyznał się do winy i kilkukrotnie wyjaśniał, dlaczego zaatakował. Potem zaczął skarżyć się na zachowanie ratowników po ataku. Sąd jednak uznał, że w związku z tym, iż nastąpiło to już po ataku, nie mogli oni sprowokować oskarżonego.
Sąd uznał, że najniższy wymiar kary za to przestępstwo byłby zbyt łagodny. Dlatego zaostrzył ją z roku więzienia na rok i cztery miesiące pozbawienia wolności. - Taka wysokość kary wyklucza warunkowe zawieszenie jej wykonania - zwróciła uwagę Rezmer.
Wyrok nie jest prawomocny. Piotrowi O. groziło nawet 10 lat pozbawienia wolności.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24