Policja bada sprawę postrzelenia kotki w Czaplinku (Zachodniopomorskie). Śrut uszkodził rdzeń kręgowy, a zwierzę jest częściowo sparaliżowane. Właścicielka kotki znalazła ją, gdy Jula próbowała doczołgać się do domu. - Ktoś strzelił do niej z wiatrówki - mówi kobieta. Do podobnych zdarzeń miało - według mieszkańców tej okolicy - dochodzić już wcześniej.
Młodszy aspirant Karolina Żych, oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji w Drawsku Pomorskim, przekazała nam, że mundurowi prowadzą postępowanie w sprawie postrzelenia z wiatrówki kota. - W tej chwili nie ma jeszcze podejrzanych, są zbierane materiały dowodowe. Sprawa jest prowadzona pod nadzorem prokuratury - poinformowała Zych.
O sprawie napisało także Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami ZDR. "Niestety śrut dostał się do kręgosłupa pomiędzy 5 a 6 kręgiem i kotek będzie sparaliżowany od brzuszka w dół. Nie będzie zdolny nawet do załatwienia potrzeb fizjologicznych" - pisze Towarzystwo na swoim profilu w mediach społecznościowych.
Tego ranka nie wróciła
TOZ informuje, że do zdarzenia doszło w rejonie jeziora Czaplino i - jak wynika z ich informacji - do podobnych przypadków mogło już dochodzić wcześniej. Zaapelowano do przekazywania zgłoszeń o tej i innych podobnych sytuacjach policjantom prowadzącym dochodzenie lub TOZ-owi.
Udało nam się skontaktować z panią Dominiką Krężel, właścicielką kotki Juli, która została postrzelona. Jak wspomina, Julę dostali jako dodatek do zakupionego mieszkania. - Poprzednia właścicielka nie chciała kotki zmuszać do wyprowadzki, a my zgodziliśmy się na to, by została - opowiada kobieta.
Jula była bardzo przyjazna, dogadała się z psem pani Dominiki, w nocy wychodziła na polowania nad jezioro, a rano zawsze wracała na śniadanie - często z niespodziankami w postaci upolowanych gryzoni. W poniedziałek, 6 czerwca jednak nie wróciła. Pani Dominika zauważyła to szybko, bo pracuje zdalnie z domu. Kotka nie reagowała na nawoływania.
To nie był pierwszy raz
W trakcie dnia pies kobiety zaczął zachowywać się dziwnie więc wyszła z nim na spacer. Wtedy usłyszała miauczenie i zobaczyła kotkę leżącą pod drzewem. Po chwili zdała sobie sprawę, że Jula nie odpoczywa, a próbuje czołgać się w kierunku domu.
- Najpierw podejrzewaliśmy, że kotkę ktoś potrącił. Dopiero u weterynarza okazało się, że ktoś strzelił do niej z wiatrówki - opowiada Krężel. Jak mówi, na prześwietleniach widać, że kotka musiała zostać postrzelona już wcześniej - miała w sobie kulki śrutu ze starych ran postrzałowych. Poza tym sąsiedzi wspominali kobiecie, że słyszeli o podobnych przypadkach w okolicy.
Rokowania, co do zdrowia Juli są ostrożne. Na razie jest w lecznicy pod opieką weterynarza. Operacja jest wykluczona ze względu na bliskość rdzenia kręgowego. Kotce wciąż grozi uśpienie.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TOZ ZDR