Świeżym przykładem na ograniczone działanie OC jest przypadek młodego kierowcy z Gorzowa Wielkopolskiego, który postanowił „polatać busem bokiem”. Skończyło się wbiciem w bagażnik zaparkowanego na stacji benzynowej samochodu. Krótka przygoda za kierownicą najpewniej będzie oznaczała dla 23-latka konieczność zapłacenia sporej sumy ubezpieczycielowi.- Dla tego pana jazda zakończyła się skierowaniem sprawy do sądu. To z racji alkoholu, ponieważ miał 1,4 promila, oraz z uwagi na sposób prowadzenia pojazdu - mówi kom. Sławomir Konieczny z komendy wojewódzkiej policji w Gorzowie Wielkopolskim.
Słone koszta brawury i głupoty
Kierowca może też przeżyć niemiłe zaskoczenie, gdy dostanie rachunek od firmy, w której wykupił swoje ubezpieczenie OC. Ponieważ prowadził po alkoholu, to będzie musiał zwrócić koszt napraw samochodu, który staranował. To tak zwany „regres”, czyli żądanie od sprawców zwrotu kwot wypłaconych poszkodowanym.- Prawo do regresu przysługuje nam w trzech przypadkach: kiedy kierowca kierował pod wpływem alkoholu, kiedy kierowca zbiegł z miejsca wypadku oraz gdy kierował bez wymaganych uprawnień - tłumaczy Michał Witkowski z Grupy PZU.Co roku do sądów trafia kilka tysięcy takich spraw. Kwoty, których domagają się od kierowców ubezpieczyciele to średnio 9-10 tysięcy złotych, ale nie brakuje też takich, w których sumy przekraczają milion złotych.- Każda osoba prowadząca po spożyciu alkoholu naraża się na to, że może spowodować wypadek a koszty tego wypadku będą tak wysokie, że z długów nie będzie w stanie wyjść do końca życia - ostrzega Marcin Tarczyński z Polskiej Izby Ubezpieczeń. W zeszłym roku pijani kierowcy spowodowali ponad 1800 wypadków, w których zginęło 256 osób a ponad 2300 odniosło obrażenia. Każda taka tragedia kończy się żądaniem zwrotu wypłaconych odszkodowań.
Autor: mk//rzw / Źródło: Fakty TVN