Trudno, żebyśmy uznawali to za publiczne nawoływanie do tego, żeby kogoś kamieniować - przekonywał w "Tak jest" doktor Bartosz Lewandowski, adwokat z Instytutu Ordo Iuris. Komentował tak wpis pracownika firmy IKEA, po którego zamieszczeniu ten został zwolniony z pracy, a kierowniczka usłyszała zarzuty dyskryminacji wyznaniowej. Pełnomocnik oskarżonej doktor Daniel Książek ocenił, że "nie można cytować fragmentów z Pisma Świętego w oderwaniu od uzasadnienia i budować całej retoryki wokół tego wpisu".
Kierowniczka sklepu sieci IKEA ma stanąć przed sądem i odpowiedzieć na prokuratorskie zarzuty dotyczące "ograniczenia praw pracowniczych ze względu na wyznanie". Chodzi o sprawę pracownika sklepu, który w odpowiedzi na artykuł na wewnętrznym forum firmy zachęcający do wspierania osób LGBT napisał "akceptacja i promowanie homoseksualizmu i innych dewiacji to sianie zgorszenia. Do wpisu dołączył cytaty z Biblii. Kierowniczka wezwała Tomasza K. na rozmowę. Ten nie chciał usunąć wpisu i został zwolniony. Jak poinformował Instytut Ordo Iuris, który w imieniu mężczyzny złożył pozew w sprawie, Tomasz K. twierdzi, że stracił pracę w związku ze swoimi przekonaniami religijnymi. IKEA odpowiedziała, że to sposób wyrażania opinii godzący w inne osoby był powodem zwolnienia mężczyzny. W sprawę włączyła się prokuratura, oskarżając kierowniczkę sklepu z art. 194 Kodeksu karnego o dyskryminację wyznaniową.
"Nie można cytować fragmentów z Pisma Świętego w oderwaniu od uzasadnienia"
Sprawę omawiali w środę w "Tak jest" TVN24 prawnicy związani ze stronami sporu: doktor Daniel Książek, radca prawny i pełnomocnik oskarżonej oraz doktor Bartosz Lewandowski, adwokat z Instytutu Ordo Iuris.
Książek przekonywał, że "nie można cytować fragmentów z Pisma Świętego w oderwaniu od uzasadnienia i budować całej retoryki wokół tego wpisu". - A to uczynił właśnie zwolniony pracownik - dodał. W zacytowanych wpisach była mowa o tym, że "Pismo Święte mówi: 'biada temu, przez którego przychodzą zgorszenia, lepiej by mu było uwiązać kamień młyński u szyi i pogrążyć go w głębokościach morskich'". A także: "Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, a ich krew spadnie na nich". Prawnik zastanawiał się, jak ma zrozumieć taki wpis osoba, "która nie chodzi do kościoła, która nie wierzy, która nie czyta Księgi". Podkreślił, że "ma prawo" nie wykonywać tych czynności.
Doktor Książek posłużył się przykładem. - Jeżeli ja będę za granicą i zobaczę, że ktoś, niekatolik, daje wpis, że ktoś (...) niewierzący z perspektywy jego wiary zasługuje na śmierć, to naprawdę zastanowię się, czy on ma na myśli cytat o charakterze stricte religijnym, o którym mogę czytać i zastanawiać się, co tak naprawdę miał na myśli - mówił.
"Trudno uznać, żebyśmy uznawali to za publiczne nawoływanie do tego, żeby kogoś kamieniować czy kogoś zmuszać do popełnienia samobójstwa"
Zdaniem Bartosza Lewandowskiego z Ordo Iuris "ten wpis pracownika, jeżeli tak go sobie weźmiemy i zinterpretujemy w całości, z całą pewnością nie był nawoływaniem do zabijania".
- To jest cytat z Pisma Świętego, nie będziemy w tym zakresie cenzurować Pisma Świętego. Natomiast trudno uznać w jakimś racjonalnym dyskursie, żebyśmy uznawali to za publiczne nawoływanie do tego, żeby kogoś kamieniować czy kogoś zmuszać do popełnienia samobójstwa. To jest oczywiście przenośnia pewna - mówił.
- Z całą pewnością trudno się zgodzić na to, żeby cytowanie Pisma Świętego, (…) w tym zakresie spotykało się z taką reakcją ze strony pracodawcy i zwolnieniem go z pracy, bo to jest naruszenie zasady równego traktowania - ocenił adwokat.
"Zaangażowanie prokuratury czy państwa wydaje się absolutnie niewspółmierne do samego stanu faktycznego"
Goście "Tak jest" komentowali działania podjęte przez prokuraturę. - Zaangażowanie prokuratury czy państwa w tę sprawę wydaje się absolutnie niewspółmierne do samego stanu faktycznego. Ja w swojej 20-letniej historii prowadzenia spraw w zakresie prawa pracy z taką sytuacją mam do czynienia po raz pierwszy - przyznał dr Książek.
Przepis, na który powoje się prokuratura, brzmi: "kto ogranicza człowieka w przysługujących mu prawach ze względu na jego przynależność wyznaniową albo bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2". Zdaniem pełnomocnika oskarżonej, "jest to przepis, który chyba był najbliżej stanu faktycznego, aby cokolwiek zrobić na gruncie Kodeksu karnego". - Oczywiście nie zachodzą przesłanki wskazane w tym przepisie - zaznaczył.
Jak mówił, "zapomina się w całej tej dyskusji o miejscu pracy, o prawie pracy". Podkreślił, że "miejsce pracy jest dla wszystkich" i każdy tam "ma się czuć bezpiecznie".
- Tutaj chodzi o bezpieczeństwo. Jeżeli ja jestem homoseksualistą i czytam wpis, który jest cytatem – bez dwóch zdań, to jest bez sporu – który odwołuje się do śmierci, który nazywa mnie dewiantem, to mam prawo czuć się zagrożony. Bo ja zrozumiem jako katolik, zrozumie pan doktor (Bartosz Lewandowski), zrozumie może pan redaktor, ktoś jeszcze inny, ale może się znajdzie ktoś, kto nie zrozumie - wskazywał.
- Ktoś, czytając ten cytat (....), ma prawo odnieść wrażenie, że całe przesłanie nauki Kościoła jest zawarte tylko i wyłącznie w tym cytacie. Absolutnie nie, wszystko się opiera na tolerancji i miłości - dodał. Gość TVN24 podkreślił, że Stary Testament, z którego - jak mówił - pochodzi cytat, powinno się interpretować z pomocą Nowego Testamentu.
"To reakcja na bardzo określone zachowanie ze strony pracodawcy"
Dr Lewandowski zauważył, że "postępowanie karne zostało wszczęte z urzędu między innymi na podstawie doniesień medialnych". Jak mówił, na podstawie prawa "prokuratura może nawet bez zawiadomienia z urzędu wszcząć takie postępowanie".
- Pan Tomasz wyraził swój pogląd nie na podstawie własnego widzimisię, czy tego, że ma taki, a nie inny stosunek do kwestii promowania homoseksualizmu czy też postulatów środowisk homoseksualnych, tylko dlatego, że była to reakcja na bardzo określone zachowanie ze strony pracodawcy - mówił dalej prawnik.
Tekst, do którego swym wpisem odniósł się Tomasz K., został opublikowany w Międzynarodowy Dzień Przeciw Homofobii, Bifobii i Transfobii na wewnętrznym forum Ikei. Gość TVN24 wskazywał, że pracowników nawołuje się w nim do wspierania tego dnia walki o prawa lesbijek, gejów, osób biseksualnych, transpłciowych i osób o wszystkich orientacjach seksualnych i tożsamościach płciowych.
- Zakład pracy - w szczególności, który zajmuje się sprzedażą mebli - nie jest od tego, żeby promować prawa czy też postulaty polityczne, bardzo określone, środowisk wymienionych - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24