Krajowa Rada Sądownictwa zgodziła się na odwołanie Ryszarda Milewskiego ze stanowiska prezesa gdańskiego Sądu Okręgowego. Do wniosku ministra sprawiedliwości w tej sprawie przychyliło się 22 członków Rady, jedna osoba się wstrzymała, nikt nie był przeciw. Przewodniczący KRS wyjaśnił, że decyję taką podjęto "dla dobra wymiaru sprawiedliwości". Jarosław Gowin zapowiedział już, że podtrzymuje wolę odwołania sędziego i "decyzję w tej sprawie podejmie niezwłocznie".
Prośbę o wyrażenie opinii w sprawie odwołania sędziego Milewskiego ze stanowiska prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku przesłał do KRS minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Była to reakcja na ujawnienie prowokacji dziennikarskiej, w wyniku której Milewski zgłosił gotowość zdradzenia szczegółów postępowania ws. Amber Gold urzędnikom kancelarii premiera.
- (...) Krajowa Rada Sądownictwa, kierując się dobrem wymiaru sprawiedliwości, pozytywnie opiniuje zamiar odwołania przez ministra sprawiedliwości prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku, pana Jerzego Milewskiego - odczytał stanowisko KRS jej przewodniczący, sędzia Sądu Najwyższego Antoni Górski.
O "sprawie sopockiej" ani słowa
Pytany przez dziennikarzy, czy Milewski podczas środowego wysłuchania przed Radą mówił o naciskach ze strony ministra sprawiedliwości ws. tzw. "sprawy sopockiej", sędzia Górski odparł, że wątek ten nie był poruszany. - Ta kwestia była poza zakresem wniosku - zaznaczył przewodniczący KRS. Górski "stanowczo zaprzeczył" także, by do Rady wpłynął dokument podpisany przez prezesa Milewskiego zawierający informację o rzekomym wystąpieniu przez Gowina z żądaniem wydania mu akt "sprawy sopockiej".
Jak dodał Przewodniczący Rady, sędziemu Milewskiemu umożliwiono w środę "swobodną wypowiedź". Prezes gdańskiego Sądu Okręgowego przekonywał, że nagrania z prowokacji dziennikarskiej są zmanipulowane. O wiarygodności nagrania, jak podkreślał Górski, rozstrzygnie postępowanie przed rzecznikiem dyscyplinarnym, a nie przed Radą. Milewski próbował przekonać członków Rady, że sama jego rozmowa z rzekomym pracownikiem kancelarii premiera (w rzeczywistości z dziennikarzem), w czasie której podał datę posiedzenia aresztowego i składu orzekającego w sprawie prezesa Amber Gold Marcina P., była "normalną informacją publiczną".
Członkowie Rady nie zgodzili się jednak z argumentami Milewskiego.. - Uważamy, że samo podjęcie rozmowy z przedstawicielem władzy wykonawczej, który interesuje się sprawą Amber Gold, było rzeczą niestosowną - stwierdził sędzia Górski. Jak dodał, Milewski był jednak "powściągliwy co do skruchy".
"Podważanie autorytetu sędziów uderza w państwo"
KRS podczas środowego posiedzenia przyjęła także stanowisko "w przedmiocie zagrożeń niezależności sądów i niezawisłości sędziów". - Rada z rosnącym niepokojem zauważa, że ostatnie incydentalne wydarzenia związane z działalnością sądów, w tym niestosownymi zachowaniami pojedynczych sędziów, sprowokowały nieadekwatne reakcje niektórych polityków i przedstawicieli części mediów, podważające zaufanie do sądów i sprawowanego przez nie wymiaru sprawiedliwości - odczytał treść stanowiska przewdoniczący Rady.
- Niezależne sądy i niezawiśli sędziowie są podstawą demokratycznego państwa prawa. Nieuzasadnione podważanie autorytetu władzy sądowniczej uderza w podstawy państwa - wskazywał dalej.
Gowin "podtrzymuje wolę"
Tuż po ogłoszeniu stanowiska KRS minister sprawiedliwości zapowiedział, że "podtrzyma swoją wolę dotyczącą odwołania prezesa Milewskiego". - Decyzję podejmę niezwłocznie - zadeklarował. I dodał, że zachowanie Milewskiego podczas rozmowy z rzekomym pracownikiem kancelarii premiera ocenia jak "absolutnie naganne".
Gowin nie chciał odpowiedzieć, czy uważa, że Milewski nadal powinien być sędzią. Jak wyjaśnił, nie chciałby, aby jego odpowiedź została potraktowana jako forma "wyrażania choćby moralnej presji na rzeczcznika dyscyplinarnego". Minister ocenił, że zarówno dla niego, jak i dla "prawie wszystkich członków Rady" linia obrony prezesa gdańskiego sądu "była całkowicie nieprzekonująca".
Na pytanie jednego z dziennikarzy, czy kilka miesięcy po objęciu resortu zwrócił się do prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku o wydanie mu akt "sprawy sopockiej" Gowin po raz kolejny powtórzył, że nie. - Nigdy nie prosiłem pana prezesa Milewskiego - ani żadnego innego sędziego w Polsce - o udostępnianie mi jakichkolwiek akt, bo w mojej ocenie byłoby to złamaniem prawa. Jeśli ktokolwiek, na przykład pan Milewski, w przyszłości będzie twierdził, że ja z takim oczekiwaniem wystąpiłem, to oddam tę sprawę na drogę sądową - zapowiedział Gowin.
Milewski czekał na "sprawiedliwą" opinię
Wcześniej sędzia Milewski wchodząc do budynku Rady rzucił do dziennikarzy, że spodziewa się "sprawiedliwej" opinii w jego sprawie. Po wydaniu uchwały nie chciał rozmawiać z dziennikarzami.
Odchodzący prezes nie odpowiedział na pytania dotyczące między innymi tego, co stało się z jednym z akapitów w piśmie, który skierował do Rady. We wtorek RMF FM opublikowało na swojej stronie internetowej fragment dokumentu z wyjaśnieniami sędziego, w którym ten atakował ministra Gowina, a w akapicie, o którym mowa, stwierdzał, że odmówił mu dostępu do akt afery sopockiej, pozostającej ponoć w żywym zainteresowaniu ministra z powodów osobistych.
TVN24 dotarła jednak później do całości dokumentu i nie znalazła w nim tego akapitu. W środowy poranek Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku poinformowała tvn24.pl, że w aktach sprawy związanej z aferą sopocką nie ma stenogramów z rozmów ministra Gowina z prezydentem Sopotu i biznesmenami zamieszanymi w aferę korupcyjną.
Sam Milewski w kolejnej rozmowie z RMF FM - jeszcze przed posiedzeniem KRS - stwierdził, że było kilka różnych wersji pisma z wyjaśnieniami, które chciał przesłać Radzie.
Rozmowa z "urzędnikiem" w Zielonej Górze
Sprawą sędziego Milewskiego kierownictwo KRS zajmowało się po raz pierwszy w zeszłym tygodniu. Wtedy chodziło o zbadanie przez rzecznika dyscyplinarnego sędziów całej sprawy, o co zwróciły się do niego prezydium KRS, a także kolegium Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Postępowanie wszczęto 20 września. Jak uznało prezydium, zachodzi "uzasadnione podejrzenie" naruszenia przez Milewskiego zasad etyki sędziowskiej.
W środę poinformowano że rozmową telefoniczną, w której Milewski rozmawiał z "urzędnikiem" kancelarii premiera zajmie się Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze.
- Dokumenty wpłynęły do Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu w zeszły piątek. Prokurator apelacyjny podjął decyzję, w którym okręgu sprawa będzie badana. Dokumenty są w drodze do Zielonej Góry - wytłumaczyła Anna Woźniak z Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu.
Jak dodała, do kompetencji prokuratora okręgowego w Zielonej Górze należeć będzie decyzja, która tamtejsza prokuratura zajmie się sprawą.
Postępowanie w sprawie rozmowy wszczęte zostało 11 września wskutek zawiadomienia, które złożył Milewski. Początkowo śledztwo prowadziła gdańska prokuratura okręgowa; uznała ona jednak, że ze względu na jej współpracę i kontakty z gdańskim sądem okręgowym sprawę powinna przejąć inna jednostka. Prokuratura Generalna zdecydowała, że sprawia trafi do poznańskiej apelacji. Śledztwo prowadzone jest pod kątem ewentualnego powoływania się - dla uzyskania korzyści - na wpływy w różnego rodzaju instytucjach państwowych, samorządowych itp. Przestępstwo to zagrożone jest karą więzienia od 6 miesięcy do lat 8 więzienia. Milewski został już przesłuchany w charakterze świadka.
Autor: ŁOs,adso/k / Źródło: TVN 24, tvn24.pl