Część Polski jest podatna na hasła, w których nacjonalistyczne miesza się z religijnym. Zrozumiałe jest to, że niektórzy obawiają się nowoczesnego świata. Rolą mediów, intelektualistów, artystów, a przede wszystkim polityków i Kościoła jest tłumaczenie ludziom tego świata - mówiła w "Tak jest" reżyserka Agnieszka Holland.
We wtorek minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro poinformował, że z Funduszu Sprawiedliwości przekaże środki gminom, które nie otrzymały dotacji unijnej w związku z przyjęciem uchwał uderzających w osoby nieheteronormatywne. Zdaniem Ziobry radni tych gmin stali się przedmiotem unijnych sankcji ponieważ "mieli odwagę upomnieć się o podstawowe wartości związane z ochroną rodziny, wolności, tradycji, decydowania rodziców o wychowaniu ich dzieci".
Chodzi o sześć miast, które niezależnie od siebie wnioskowały o środki na projekty w ramach unijnego programu "Partnerstwo miast". Pod koniec lipca komisarz ds. równości Helena Dalli poinformowała o odrzuceniu wniosków, w których partycypowały polskie władze lokalne, które przyjęły uchwały i rezolucje "anty-LGBT".
We wtorkowym wywiadzie z "Rzeczpospolitą" Ziobro powiedział, że on i członkowie Solidarnej Polski widzą, że "wojna kulturowa o naszą tożsamość, o naszą polską duszę, rzeczywiście się teraz odbywa. I choć nie będzie to łatwe, to jest jeszcze do wygrania".
Holland: władza wszczęła wojnę kulturową, w której zakładnikami są osoby LGBT+
Wypowiedź tę skomentowała w programie "Tak jest" TVN24 polska reżyserka Agnieszka Holland. - Trwa wojna kulturowa, jak widać. To władza ją wszczęła i to władza w tej wojnie dolewa oliwy do ognia, a zakładnikami są ci ludzie. Podobnych argumentów i wokabularystyki używano w latach 30. właśnie - oceniła Holland.
Reżyserka wyznała, że obawia się, że "część Polski jest podatna na takie hasła, gdzie nacjonalistyczne miesza się z religijnym i jest w tym jakiś kompleks oblężonej twierdzy, poczucie zagrożenia, że nie rozumiemy tego nowoczesnego świata".
Zaznaczyła, że może rozumieć te obawy, które łączą się ze zmianami obyczajowymi, emancypacją kobiet, to, że kobiety zajmują coraz wyższe pozycje w hierarchii zawodowej i społecznej. Zauważyła, że pewne zmiany zachodzą bardzo szybko, jak na przykład to, że osoby nieheteroseksualne zyskują kolejne prawa.
- Rozumiem, że części ludzi, przyzwyczajonych do bardziej konserwatywnego stosunku do otoczenia, trudno jest się z tym pogodzić i że ich to nawet przeraża, że odczuwają to jako formę agresji ze strony nowego świata. Rolą mediów, intelektualistów, artystów, a przede wszystkim polityków i Kościoła - tak jak to chociażby robi papież Franciszek - jest tłumaczenie tego świata. W szczególności pokazywanie, że ci ludzie nie są jakimiś rarogami, ale dokładnie takimi samymi osobami jak ja, pani czy nawet pan Ziobro, że zasługują na szacunek i swoje miejsce w społeczeństwie oraz na takie prawa, jakie ma reszta obywateli - zwróciła uwagę reżyserka.
- To są bardzo proste rzeczy, które trzeba ludziom powtarzać. Tu naprawdę nie chodzi o ideologię. Tu chodzi o konkretne osoby. Szczególnie dzieci i młodzież odbierają tę nagonkę w sposób bardzo emocjonalny. Liczba samobójstw czy prób samobójczych wśród tych młodych ludzi jest zupełnie nieproporcjonalna do reszty. Oni są zaszczuci, odrzuceni, wykluczeni. To wpływa na postawy ich rodzin czy sąsiadów. To wszystko jest naprawdę groźne - powiedziała.
Holland oceniła, że politycy tacy jak Ziobro, czy wskazany na nowego ministra spraw zagranicznych Zbigniew Rau, który kilkukrotnie publikował wpisy krytykujące osoby homoseksualne, "mają obsesję seksualną". - Takich ludzi jest sporo w Zjednoczonej Prawicy - dodała.
Reżyserka powiedziała, że obserwowała z perspektywy Stanów Zjednoczonych zmiany społeczne dotyczące pozycji osób nieheteronormatywnych. Obserwowała - jak mówiła - jak wiele osób z prawicy i skrajnej prawicy "często miało jakiś bardzo mocny kompleks, wynikający z własnej niejasnej tożsamości płciowej".
Holland: Polska jest jedynym krajem Unii Europejskiej z odgórną nagonką na obywateli, którzy są inni
Ludzie kultury z wielu krajów napisali list, w którym wyrazili swoją solidarność z Margot i społecznością LGBT+ w Polsce. Podpisali się pod nim między innymi Pedro Almodovar, Isabelle Huppert, Olga Tokarczuk, Agnieszka Holland i Paweł Pawlikowski. List jest zaadresowany do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen. "Homofobiczna agresja w Polsce wzrasta, ponieważ jest wzmacniana przez rządzącą partię, która uczyniła z mniejszości seksualnych kozła ofiarnego" - czytamy.
Holland wyjaśniła, że w "Liście protestu i solidarności" mówi się o sprawie Margot - warszawskiej aktywistki, walczącej o równe prawa dla osób LGBT+ - "i podkreśla się, że jest de facto więźniem politycznym, ale mówi się też o całym kontekście". - Czyli o całej odgórnej nagonce na środowiska LGBT: na lesbijki, gejów, osoby biseksualne i transpłciowe. To znaczy ludzi, którzy stanowią pewną mniejszość seksualną w każdym społeczeństwie. Mają inną tożsamość seksualną niż większość heteroseksualna i w związku z tym przez niektóre konserwatywne, faszyzujące albo bardzo fundametalistyczne środowiska często zostają wybrane na kozły ofiarne. To jest coś, co dzieje się niestety w Polsce - tłumaczyła reżyserka.
- To jest jedyny taki kraj w Unii Europejskiej, gdzie prowadzona jest tego typu odgórna nagonka na obywateli, którzy są inni - zauważyła.
Reżyserka zaznaczyła, że ta nagonka na osoby nieheteronormatywne budzi obawy "o dobrostan i życie tych ludzi". - Ale jest to też powód do wstydu, że w kraju, który jest kolebką Solidarności, który jest znany z walki o wolność i prawa obywateli, coś takiego jest możliwe i że autorytet władzy czy Kościoła w tym uczestniczy - dodała.
"To nie jest ideologia, chyba ze uznamy prawa człowieka za ideologię"
- Dla nas, osób, dla których sprawy solidarności, braterstwa i równych praw są czymś ważnym, to jest powód dla wstydu. A także poczucia, że coś bardzo zaniedbaliśmy, skoro niektórzy nie rozumieją prostych rzeczy: (LGBT+ - red.) to są ludzie, którzy są trochę inni, chcą żyć w spokoju. Chcą mieć te prawa, które ma reszta obywateli i żeby nikt nie dokonywał na nich symbolicznego czy rzeczywistego gwałtu. Chcą, żeby prawo ich chroniło tak jak innych - zwróciła uwagę.
- To nie jest ideologia, chyba że uznamy prawa człowieka za ideologię - dodała.
Źródło: TVN24