Ktoś chciał całą machinę państwa potraktować jako narzędzie realizacji swojego prywatnego interesu - tak o działaniach ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego przedstawionych w reportażu "Państwo Ziobry" mówił w TVN24 prawnik, konstytucjonalista, profesor UW Marcin Matczak. Ustalenia reporterki TVN24 komentowali także mecenas Michał Wawrykiewicz z inicjatywy "Wolne Sądy" oraz Dariusz Mazur, rzecznik stowarzyszenia sędziów "Themis".
Marta Gordziewicz w reportażu "Państwo Ziobry" pokazała działania śledczych w związku ze śmiercią ojca ministra sprawiedliwości. Sprawa była dwa razy umarzana przez niezależną od Zbigniewa Ziobry prokuraturę. Gdy PiS przejął władzę, zaangażowały się w nią zarówno nadzorowana już przez Ziobrę prokuratura, jak i kierowane przez niego Ministerstwo Sprawiedliwości.
Żona zmarłego Jerzego Ziobry i matka urzędującego ministra złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. To z jej doniesienia podległa synowi prokuratura postawiła zarzuty kolejnej lekarce, dawnej przyjaciółce rodziny Ziobrów - Wandzie Cabali. Lekarka w reportażu po raz pierwszy publicznie opowiedziała o tej sprawie.
Jak wynika z informacji, do których dotarła Gordziewicz, Ministerstwo Sprawiedliwości nie chciało bronić interesu Polski w sporze z matką Zbigniewa Ziobry przed ETPCz. Resort Ziobry proponował MSZ, by nie kwestionować faktów zawartych w skardze i zająć neutralne stanowisko.
ZOBACZ REPORTAŻ:
Matczak: ktoś chciał całą machinę państwa potraktować jako narzędzie realizacji prywatnego interesu
Ustalenia Marty Gordziewicz komentował w TVN24 Marcin Matczak, konstytucjonalista, profesor Uniwersytetu Warszawskiego.
- Minister Ziobro chce mieć osobisty wpływ na sprawy, które dotyczą jego rodziny. To mu się w jakimś sensie udaje, bo niestety ma tak wielką władzę i próbował powtórzyć ten sam trik na wyższym poziomie. Na szczęście to się nie udało, bo Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie oddało tej kompetencji - powiedział.
Jako zdaniem, "dobrze, że to się nie udało". - Natomiast sama próba podjęcia takiego wejścia w sprawy po to, żeby być niejako po dwóch stronach - bo pan minister Ziobro byłby z jednej strony synem swojej mamy, który na pewno chce, żeby wygrała sprawę, ale z drugiej strony reprezentowałby stronę, z którą ona jest w sporze, czyli państwo polskie - byłaby kompletną anomalią - zauważył.
- Dobrze, że tak się nie stało, ale to, że ktoś próbował to zrobić, pokazuje, że ktoś chciał po prostu zawłaszczyć państwo, chciał całą machinę państwa potraktować jako narzędzie realizacji swojego prywatnego interesu - ocenił.
Matczak stwierdził, że "to, co robi pan Ziobro jest w ogóle obrazem tego, co robi Prawo i Sprawiedliwość z Polską".
- Artykuł pierwszy, a więc najważniejszy, naszej konstytucji mówi, że Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli. Kiedy oglądam takie reportaże, myślę sobie, że w egzemplarzu konstytucji pana Ziobry czy przedstawicieli PiS-u, jest zmiana w tym pierwszym artykule i jest napisane, że Rzeczpospolita jest dobrem prywatnym Prawa i Sprawiedliwości, a jak się okazuje, dobrem prywatnym rodziny pana Ziobry - mówił.
Wawrykiewicz: Bezprawie to jest chyba najprostsze słowo. Wszechogarniające bezprawie
Mecenas Michał Wawrykiewicz z inicjatywy "Wolne Sądy" mówił w środę w TVN24, że "ten reportaż pokazał skalę wpływów, machinacji, użycia organów państwa, szczególnie prokuratury i ministerstwa, do własnej, prywatnej sprawy, własnej, prywatnej wendetty".
- Bezprawie to jest chyba najprostsze słowo. Wszechogarniające bezprawie. Zbigniew Ziobro ma armię sześciu tysięcy prokuratorów, trzech tysięcy neosędziów w sądach, Trybunał Konstytucyjny, neoKRS, Sąd Najwyższy podległy władzy politycznej - wyliczał prawnik.
Zdaniem Wawrykiewicza "powinniśmy się poważnie bać takiego państwa". - To państwo opresyjne, które ma ogromną władzę i może zniszczyć każdego. Ta sprawa pokazuje, jak wiele osób stanęło na drodze Zbigniewa Ziobry. Ten walec toczy się naprzód nie mając żadnych oporów, nie widząc granic moralnych. Tak funkcjonuje dzisiaj państwo polskie - podkreślił.
Jest to - dodał - "kolejny element całej układanki, gdzie nie ma granic". - Występuje się przeciwko każdemu "wrogowi" ministra, angażując najwyższe szczeble prokuratury. Pani doktor dostała zarzuty za wyłudzienie 30 złotych i 24 groszy z NFZ. Zarzuty są absurdalne, chodziło o zastraszenie. To jest efekt mrożący, który ma wywrzeć cały aparat ścigania, który jest pod kontrolą ministra Ziobry - powiedział gość TVN24.
Mazur: trudno o bardziej jaskrawy przykład nadużycia władzy
Do sprawy odniósł się także Dariusz Mazur, rzecznik stowarzyszenia sędziów "Themis". - Jeżeli pan minister Ziobro mówi w tym przypadku o równości wobec prawa, to chyba ma na myśli taką orwellowską równość, w której wszyscy są równi, ale niektórzy są równiejsi - skomentował w TVN24.
Dodał, że "w tej sprawie minister zachowuje się jak taki pieniacz sądowy, ale taki pieniacz, za którym stoi cała machina państwa". - Bez zahamowań wykorzystuje swoją władzę nad prokuraturą, nad Ministerstwem Sprawiedliwości, kontrolę nad postępowaniami dyscyplinarnymi, a nawet - jak usłyszeliśmy wczoraj - nie waha się bezpośrednio interweniować w Ministerstwie Spraw Zagranicznych - wyliczał Mazur.
Jego zdaniem "naprawdę trudno o bardziej jaskrawy przykład nadużycia władzy".
Zobacz reportaż o wykorzystywaniu stanowiska przez Ziobrę - "Operacja Ziobry":
Źródło: TVN24