|

Ziobro podał, za co chce ścigać ujawniających zdjęcia policjantów. "To jakaś karkołomna wykładnia" 

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział w niedzielę, że prokuratura ma wszcząć postępowania wobec wszystkich, którzy upubliczniają nazwiska i adresy policjantów. Portal tvn24.pl wystąpił o podstawę prawną tej decyzji. Prawnicy, których poprosiliśmy o jej analizę, nie zostawiają na pomyśle ministra suchej nitki.

Artykuł dostępny w subskrypcji

W środę 18 listopada w Warszawie odbyły się kolejne protesty związane z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Na manifestacji przed gmach telewizji państwowej przy placu Powstańców Warszawy do północy gromadziła się grupa protestujących. 

Funkcjonariusze policji, w tym nieumundurowani, użyli pałek teleskopowych i gazu pieprzowego, także wobec posłów. W kolejnych dniach w mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia policjantów uczestniczących w tych działaniach oraz wezwania internautów dotyczące identyfikacji i publikacji ich wizerunków. 

19 listopada, podczas zgromadzenia przed warszawskim Sądem Okręgowym przed posiedzeniem aresztowym jednej z kobiet zatrzymanych w trakcie protestów, posłanka Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus poprosiła o podanie danych jednego z policjantów, po czym głośno powtórzyła jego imię i nazwisko. Dzień później zareagowała Komenda Stołeczna Policji - we wpisie na Twitterze opublikowano nagranie z posłanką z komentarzem, że "żona funkcjonariusza na prywatnym FB zaczęła otrzymywać już hejsterskie wpisy" (pisownia oryginalna).

"Kwalifikacje"

W niedzielę z kolei zareagował minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który w oświadczeniu zapowiedział ściganie za zamieszczanie danych policjantów w sieci. "Ujawnienie ich tożsamości jest nie tylko czynem nieetycznym i niemoralnym, lecz przede wszystkim sprowadza na funkcjonariuszy bezpośrednie ryzyko utraty zdrowia, a nawet życia. Stwarza też poważne zagrożenie dla ich najbliższych" - uzasadniał. "Dlatego ujawnienie nazwisk i adresów policjantów to przestępstwo" - podsumował.

Redakcja tvn24.pl zapytała Ministerstwo Sprawiedliwości, jakie przepisy prawa karnego zostały w ten sposób według ministra złamane. Początkowo zostaliśmy odesłani do Prokuratury Krajowej, która odesłała nas do Prokuratury Okręgowej w Warszawie, gdzie ma toczyć się to śledztwo. W poniedziałek otrzymaliśmy od Agnieszki Borowskiej, rzeczniczki ministra Ziobro dokument pt. "Kwalifikacje", zawierający przepisy, z których mają korzystać śledczy przy stawianiu zarzutów uczestnikom protestów. Swoją odpowiedź przysłała też Prokuratura Okręgowa w Warszawie. 

Zarówno minister, jak i prokuratura napisały, że chcą ścigać umieszczanie zdjęć i danych w portalach społecznościowych za złamanie artykułu 107 ust.1 ustawy o ochronie danych osobowych: "Kto przetwarza dane osobowe, choć ich przetwarzanie nie jest dopuszczalne albo do ich przetwarzania nie jest uprawniony, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch".

Ziobro chce karać za upublicznianie nazwisk policjantów
Źródło: TVN24

RODO tu nie obowiązuje

O przedstawione kwalifikacje prawne zapytaliśmy prawników, m.in. dr. Macieja Kaweckiego, obecnie dziekana Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie oraz prezesa Instytutu Lema, a w przeszłości dyrektora Departamentu Zarządzania Danymi i koordynatora reformy ochrony danych osobowych w Ministerstwie Cyfryzacji, odpowiedzialnego za wprowadzanie w Polsce RODO. 

Opinia dr. Kaweckiego jest jednoznaczna: "Czy wrzucanie zdjęć policjantów na portale społecznościowe łamie ustawę o RODO? Pierwszy przypadek (zamieszczanie zdjęć policjantów w mediach społecznościowych - red.) dotyczy sytuacji, w której chcielibyśmy wykorzystać tego typu wizerunek na naszym prywatnym koncie w serwisie społecznościowym - wtedy w ogóle nie wykorzystuje się przepisów RODO. Bo przepisy o ochronie danych osobowych nie znajdują zastosowania do tak zwanego użytku osobistego, czyli celu domowego. Celem domowym jest prowadzenie naszych prywatnych profili w mediach społecznościowych. Oczywiście można ewentualnie dochodzić odpowiedzialności za naruszenie dóbr osobistych z wykorzystaniem kodeksu cywilnego, z tytułu naruszenia dobrego imienia i czci. 

Jeżeli chodzi o działania związane z profilami publicznymi, fanpejdżami - one z kolei korzystają z tzw. klauzuli prasowej. Ustawa o ochronie danych osobowych wyłącza zastosowanie przepisów RODO do tworzenia materiałów prasowych. Mamy masę wyroków, które mówią o tym, że fanpejdże różnego rodzaju są objęte klauzulą prasową, w związku z tym są objęte taką swobodą. 

Jestem zdania, że do działań na portalach społecznościowych nie znajdują zastosowania przepisy o RODO. Ustawodawca unijny wyłączył działalność osobistą spod tych przepisów, żeby ją wspierać, a po drugie wyłączył tworzenie materiałów prasowych spod RODO, bo uczynił pierwszeństwo wypowiedzi względem ochrony prywatności". 

1911 PORTAL DLUGIE FOT 2
Nieumundurowani funkcjonariusze brali udział w działaniach policji w czasie protestu w Warszawie
Źródło: TVN24

Dwaj doktorzy mówią "nie"

Jeśli nie artykuł 107 ust.1 ustawy o ochronie danych osobowych, to może wskazany również przez rzeczniczkę ministra Ziobro art. 18 par. 3 w zw. z art. 255 par. 1 k.k., czyli pomocnictwo do przestępstwa publicznego nawoływania do popełnienia przestępstwa?

O to zapytaliśmy dr. Wojciecha Górowskiego, adwokata oraz adiunkta w Katedrze Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego i kierownika Studenckiej Poradni Prawnej UJ oraz dr. Szymona Tarapatę, asystenta w Katedrze Prawa Karnego UJ, realizującego obecnie grant badawczy Narodowego Centrum Nauki pod tytułem "Model przypisania sprawstwa w polskim prawie karnym".

- To są brednie - mówi dosadnie dr Wojciech Górowski. - Samo ujawnienie nazwiska nie ma nic wspólnego z publicznym nawoływaniem do popełnienia przestępstwa. Publiczne nawoływanie miałoby miejsce wtedy, gdyby posłanka lub ktoś inny publicznie powiedział “bijmy policjantów". Co więcej, pomocnictwo zakłada zamiar pomocnika ułatwienia komuś przestępstwa. Czyli w momencie ujawnienia tych danych chciałaby lub godziłaby się na to, że ktoś chce z ich pomocą pobić policjanta. I dodatkowo chciała, żeby przestępstwa dokonała konkretna osoba. Nie można pomagać komuś, kogo się nie zna. Pomocnik ma pomagać konkretnej osobie w konkretnym przestępstwie. I tak jest w prawie karnym w Polsce od 1932 roku - tłumaczy.

Dr Szymon Tarapata precyzuje: - Żeby komuś pomagać, muszę wiedzieć komu. Nie ma czegoś takiego jak pomocnictwo nieokreślonej grupie osób. To samo dotyczy podżegania. Idąc tym tokiem myślenia: czy gdy zamieszczę na Facebooku zdjęcie złodzieja, który ukradł mi rower, to zachęcam do pobicia go? To jest jakaś karkołomna wykładnia. 

Gen. Rapacki: widać, że jest ogromna presja polityków na policję, żeby uporać się ze Strajkiem Kobiet
Źródło: TVN24

Co zostało przekroczone?

Według rzeczniczki Zbigniewa Ziobry w grę może wchodzić też art. 231, par. 1, czyli przekroczenie lub niedopełnienie swoich uprawnień, jeśli informacje o policjantach rozpowszechniałby poseł. 

- Niedopełnienie obowiązków odpada. Przekroczenie uprawnień? Poseł działa w interesie społecznym i moim zdaniem powoduje to, że nie ma mowy o przestępstwie. Bo jakie uprawnienie posła zostało przekroczone? - powątpiewa dr Wojciech Górowski. 

Kolejne na liście potencjalnych zarzutów wskazanych przez ministerstwo jest podżeganie do znieważenia funkcjonariusza lub zmuszenie go do określonych czynności. Według przesłanej nam odpowiedzi za takie przestępstwo można uznać publikowanie zdjęć policjantów w połączeniu z groźbami oraz wulgarnymi okrzykami pod ich adresem. 

- Podżeganie do przestępstwa znieważenia funkcjonariusza lub wymuszenia czynności przez publikację danych lub zdjęć policjanta? To jest pała z wykrzyknikiem na egzaminie z prawa karnego. Przepis o podżeganiu mówi tak: "kto chcąc aby inna osoba dokonała czynu zabronionego (czyli w tym przypadku do znieważenia policjanta), nakłania ją do tego". Czyli podżeganiem byłoby powiedzenie do pana: "Redaktorze Jadczak, proszę iść powiedzieć do policjanta >>ty ch…<<”. Ujawnienie danych nie ma z tym nic wspólnego. Podżegać można konkretną osobę do konkretnego przestępstwa. To jest wiedza na poziomie studenta prawa drugiego roku", zżyma się dr Wojciech Górowski. 

Groźne zdjęcia, które pomawiają

Do zestawu potencjalnych zarzutów Prokuratura Okręgowa w Warszawie dodała w swojej odpowiedzi dla tvn24.pl jeszcze groźby karalne oraz zniesławienie. - Samo ujawnienie zdjęcia ani adresu nie jest pomówieniem. Tak samo podanie adresu nie jest groźbą.  Oczywiście mogą występować groźby w sposób konkludentny (dorozumiany - red.) - stoję przy kimś z nożem i nic nie mówię. Albo pokazuję gest podcięcia gardła. Ale samo ujawnienie adresu nie jest groźbą. Groźba musi zawierać uzasadnioną obawę spełniania. Czyli nie wystarczy, że dana osoba się boi, ale czy w tych okolicznościach każdy z nas by się bał - tłumaczy Wojciech Górowski.

- Pomówić trzeba kogoś, ale też o coś. Na przykład, że policjant bierze łapówki i łamie prawo. Ale nie jest pomówieniem podanie adresu ani zamieszczenie zdjęcia - dodaje dr Szymon Tarapata. 

Według naszych rozmówców, jeśli w sieci rzeczywiście pojawiły się wpisy hejterskie pod adresem żony policjanta, to można mówić o przestępstwie zniesławienia, którego ściganie odbywa się jednak z oskarżenia prywatnego. Chyba że wpisy są wyjątkowo uporczywe lub faktycznie wywoływały poczucie zagrożenia. Wtedy osoby umieszczające takie treści w sieci mogą odpowiadać za stalking lub stosowanie gróźb karalnych.

Czytaj także: