Wczoraj Polacy zobaczyli, jak na takim stadionie dochodzi do warszawskiego derby. Jedna rodzina przeciwko drugiej rodzinie zaczyna wyciągać noże i różne inne narzędzia - powiedział w "Kropce nad i" poseł Lewicy Krzysztof Śmiszek. Komentował wydarzenia związane z działaniem CBA wobec prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia. Poseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Girzyński ocenił, iż "to, że prędzej czy później Centralne Biuro Antykorupcyjne (...) będzie podejmowało określone działania operacyjne, to było raczej do przewidzenia".
W środę i czwartek, na zlecenie prokuratury w Białymstoku, funkcjonariusze CBA przeprowadzili przeszukania w 20 miejscach na potrzeby śledztwa dotyczącego między innymi podejrzeń nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych Banasia. Po południu CBA weszło także do siedziby NIK. Śledztwo w sprawie prezesa NIK od grudnia ubiegłego roku prowadzi Prokuratura Regionalna w Białymstoku.
W czwartek po południu Marian Banaś wygłosił krótkie oświadczenie, w którym ocenił działania prokuratury w Białymstoku oraz funkcjonariuszy CBA jako "bezprawne". Podkreślił, że w sprawie przeszukań oczekuje "niezwłocznego spotkania z marszałek Sejmu Elżbietą Witek". Został na nie zaproszony na piątek.
"Wczoraj Polacy byli świadkami gorszących scen"
O tej sytuacji rozmawiali w "Kropce nad i" w TVN24 poseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Girzyński oraz poseł Krzysztof Śmiszek z Lewicy.
- Mam wrażenie, że to była czarna środa dla Prawa i Sprawiedliwości. Wczoraj Polacy zobaczyli, jak na takim stadionie dochodzi do warszawskiego derby. Jedna rodzina przeciwko drugiej rodzinie zaczyna wyciągać noże i różne inne narzędzia - komentował Śmiszek. Jego zdaniem "wczoraj Polacy byli świadkami gorszących scen".
Pytany, co go zgorszyło, odparł, że "wszystko". - Jak można używać instytucji państwowych do walki personalnej? - pytał.
- Czy ktoś jeszcze rozumie, co się dzieje w polskim państwie? Bo moim zdaniem Polacy zaczynają się gubić - kontynuował.
- To są gorszące sceny. To są sceny, które nie powinny mieć miejsca w normalnym, demokratycznym państwie. W normalnym państwie Marian Banaś nigdy nie zostałby prezesem Najwyższej Izby Kontroli, w normalnym państwie prezes Banaś nigdy nie byłby w Ministerstwie Finansów, ponieważ mielibyśmy normalnie funkcjonujące służby, które normalnie, najzwyczajniej w świecie sprawdziłyby tego człowieka wcześniej. A mamy co? Mamy państwo dziurawe jak durszlak, przez które przechodzą takie postaci jak Marian Banaś - ocenił Śmiszek.
Girzyński: to, że prędzej czy później CBA będzie podejmowało określone działania operacyjne, było raczej do przewidzenia
Girzyński odniósł się do słów Śmiszka, który - jak mówił poseł PiS - "przywoływał przykład, że to jest konflikt w rodzinie".
- Nawet jeżeliby tak podejść do tej sprawy, to ja zwrócę uwagę na jedną rzecz. Jeżeli są jakieś nieprawidłowości, to nie ma zamiatania sprawy pod dywan, nie ma ukrywania czegoś, nie ma wyciszania tego do wyborów, tylko jest próba - być może rzeczywiście bardzo bolesna, być może rzeczywiście bardzo kłopotliwa wizerunkowo - ale próba wyjaśnienia tych spraw - przekonywał.
Pytany, czy środowe działania CBA były dla niego zaskoczeniem, zwrócił uwagę, że sprawa oświadczeń majątkowych Banasia znana jest od kilku miesięcy.
- W tym sensie mogło mnie zaskoczyć, że akurat nie miałem świadomości - bo przecież nie zajmuję się tą sprawą - że do tych działań dojdzie akurat w dniu wczorajszym. Natomiast to, że prędzej czy później Centralne Biuro Antykorupcyjne - prowadząc tę sprawę, mającą już swój czas (…) - będzie podejmowało określone działania operacyjne, to było raczej do przewidzenia - mówił poseł.
- Co do skali, co do sposobu ich przeprowadzenia i terminu, oczywiście nie miałem żadnej wiedzy. Więc tak jak każdy, kto takiej wiedzy nie posiada, mogłem być zaskoczony - dodał Girzyński.
"Mam nadzieję, że sprawa ta nie będzie dalej rzutowała na kampanię wyborczą"
Goście "Kropki nad i" komentowali także gest posłanki PiS Joanny Lichockiej, który wykonała podczas sejmowej debaty nad nowelizacją ustawy przyznającą rekompensatę w wysokości blisko dwóch miliardów złotych dla mediów państwowych "za utracone wpływy z opłat abonamentowych".
Lichocka, siedząc w sejmowej ławie, wykonała gest, który - zdaniem opozycji - był pokazaniem środkowego palca. Posłanka przekonywała, że jedynie potarła palcem oko. Dzień później przeprosiła osoby urażone tym "niezamierzonym" - jak twierdziła - gestem.
- Pani posłanka Lichocka już za ten gest przeprosiła. Narobiła kłopotów mojemu środowisku politycznemu - komentował poseł Girzyński.
- Mam nadzieję, że sprawa ta nie będzie dalej rzutowała na kampanię wyborczą - dodał. Jego zdaniem wykonany przez posłankę gest "to coś, co nie powinno się wydarzyć, jest to rzecz, która jest kłopotliwa i absolutne nie powinna mieć miejsca w polskim życiu publicznym". - Nawet jeśli z drugiej strony często jeszcze gorsze gesty się zdarzają - zaznaczył.
"Posłanka Lichocka jest taką egzemplifikacją tej pychy, która kroczy przed upadkiem"
Zdaniem Krzysztofa Śmiszka "dzisiaj pani poseł Lichocka jest potwornym problemem dla Prawa i Sprawiedliwości, ale jeszcze większym problemem dla kampanii Andrzeja Dudy". - Andrzej Duda jest sklejony z gestem posłanki Lichockiej - ocenił.
- Przypominam, że posłanka Lichocka jest taką egzemplifikacją tej pychy, która kroczy przed upadkiem. Dzisiaj w tym geście skupia się, jak w soczewce, traktowanie obywateli i instytucji państwowych przez Prawo i Sprawiedliwość - mówił poseł Lewicy.
- Wydaje mi się, że tego 10 maja (w dniu wyborów prezydenckich - przyp. red.) naprawdę będziemy mieli do czynienia z cywilizacyjnym wyborem. Albo z cywilizacją pogardy, którą prezentuje Prawo i Sprawiedliwość, albo z cywilizacją godności i troski, którą reprezentuje na przykład Robert Biedroń (kandydat Lewicy na prezydenta - przyp. red.) w swojej kampanii - powiedział Śmiszek.
"To jest pokazanie, jak Prawo i Sprawiedliwość traktuje podstawowe wolności, prawa obywatelskie"
Jolanta Turczynowicz-Kieryłło, przedstawiona jako szefowa kampanii Andrzeja Dudy, stwierdziła w środowym wywiadzie w telewizji państwowej, że "dowolność korzystania z wolności słowa może prowadzić do zagrożeń, nawet do zagrożeń interesów, które są ważne z perspektywy państwa".
- Rzeczywiście, w sprawach, w których bardzo mocno broniłam interesu narodowego, tam zaznaczałam te granice, których - uważam - nie można przekroczyć, bo już się nie działa w interesie publicznym, bo już działa się w interesie, który bardzo często jest niezgodny z tym, co uważamy za dobre, za słuszne dla państwa - zaznaczyła.
Krzysztof Śmiszek ocenił w "Kropce nad i" jej słowa jako "pomieszanie z poplątaniem". - To jest pokazanie, jak Prawo i Sprawiedliwość traktuje podstawowe wolności, prawa obywatelskie. Wolność słowa to jest świętość w demokracji i jeśli pani mecenas, która jest dzisiaj szefową kampanii Andrzeja Dudy mówi, że wolność słowa kończy się tam, gdzie zaczyna się interes państwa, to ja się zastanawiam nad tym, gdzie ona ma na przykład kodeks etyki adwokackiej - skomentował. Zwrócił uwagę, że "adwokaci walczą o tego typu wolności".
- Podporządkowywanie wolności słowa interesowi państwa to jest totalna aberracja, to jest zaprzeczenie tej wolności, o której jest mowa w konstytucji i powszechnej deklaracji praw człowieka - dodał.
Jak mówił Girzyński, "w sprawach, które dotyczą spraw państwowych, obowiązuje coś takiego jak tajemnica państwowa". - I tak należy rozumieć słowa pani mecenas - przekonywał. Dodał, że "warto nie przekręcać słów, które miały bardzo jednoznaczny kontekst i nie wyrywać zdań z kontekstu".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24