Sąd umorzył proces karny Jarosława Kaczyńskiego, którego Roman Giertych oskarżył w trybie prywatnym o zniesławienie. Chodziło o słowa prezesa PiS, że Giertych skłamał, zarzucając mu zbieranie "haków" na opozycję, gdy stał na czele rządu. Giertych zapowiada odwołanie.
We wtorek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia z urzędu uznał brak "znamion czynu zabronionego" prezesa PiS.
Były wicepremier z LPR (dziś adwokat) wytoczył swemu byłemu premierowi proces karny za zniesławienie. W swym prywatnym akcie oskarżenia twierdził, że jako adwokat wymaga nieposzlakowanej opinii, a zarzut kłamstwa pozbawia go potrzebnego do tego zaufania.
Proces za "zbieranie haków"
W 2010 r. Giertych oświadczył, że Kaczyński jako premier zbierał "haki" na polityków koalicji (Samoobrony i LPR) i opozycji. Według Giertycha, forma zbierania "haków" na Tuska "była obrzydliwa", a dane te dotyczyły spraw "bardzo odległych, z przeszłości". Zdaniem Giertycha wszyscy politycy PO mieli założone teczki. - To są kłamstwa, nie mające faktycznych przesłanek - replikował Kaczyński. - Nie było żadnych teczek, nie było żadnych akcji ad personam wobec kogokolwiek - zapewniał szef PiS, który pozwał za to Giertycha. Także on pozwał Kaczyńskiego za zarzut kłamstwa oraz wytoczył mu proces karny (prezes PiS zrzekł się do tej sprawy immunitetu poselskiego).
"Mógł powiedzieć, że mija się z prawdą"
Oskarżony mógł powiedzieć, że Giertych "mija się z prawdą", a słowa "kłamie" użył celowo Adwokat Giertycha mec. Katarzyna Leder-Salgueiro
W sądzie nie było ani Kaczyńskiego, ani jego adwokata.
"W granicach dopuszczalnej obrony"
W ustnym uzasadnieniu postanowienia sędzia Małgorzata Drewin podkreśliła, że Kaczyński nie odnosił się do właściwości i cech osobistych Giertycha i nie twierdził, że jest kłamcą, a jedynie mówił, że kłamstwem są jego wypowiedzi o zbieraniu haków. Oskarżony nie mógł inaczej odnieść się do tego zarzutu niż mówiąc, że to nieprawda. Mieściło się to w granicach dopuszczalnej obrony - dodała sędzia. Według niej, przesądza to, że nie można uznać, by Kaczyński chciał zdyskredytować Giertycha w opinii publicznej, wobec czego nie doszło do przestępstwa.
"Akademickie rozważania"
Sędzia w uzasadnieniu wspominała o "kalamburach słownych", o "paradoksie kłamstwa" oraz o tym, że "filozofowie zastanawiali się, czym jest prawda, co do dziś jest przedmiotem zainteresowania". Zarazem dodała, że takie "akademickie rozważania" nie są przedmiotem rozstrzygnięcia.
Po ogłoszeniu uzasadnienia Roman Giertych nie chciał się odnieść merytorycznie do słów sędzi. Zapowiadając zażalenie do sądu okręgowego, powiedział że fakt zwołania posiedzenia z urzędu przez sąd wskazywał na zamiar umorzenia sprawy. - Mam wrażenie, że sąd rejonowy po prostu nie lubi się zajmować sporami między politykami - powiedział, odnosząc się do innego procesu, jaki przed tym sądem wytoczył Kaczyńskiemu były szef MSWiA Janusz Kaczmarek. - Gdyby pan Kaczyński dotrzymał słowa i wycofał się z polityki po przegranych wyborach, to kto wie, czy bym nie odpuścił tej sprawy - dodał Giertych.
Latem tego roku Andrzej Lepper zeznał - jako świadek w procesie Kaczyński kontra Giertych - że Kaczyński gromadził materiały mające na celu kompromitację przedstawicieli innych partii politycznych. Prawniczka Giertycha we wtorek złożyła te zeznania Leppera - który w sierpniu popełnił samobójstwo - jako "dowód na potwierdzenie aktu oskarżenia".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24