Błąd pilota, niewłaściwe ustawienia radiowysokościomierza i bardzo gęsta mgła to przyczyny wypadku śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego w Jarostowie pod Wrocławiem w 2009 roku - orzekła Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. W wypadku zginęli pilot i pielęgniarz, z poważnymi obrażeniami przeżył lekarz.
Maciej Lasek z PKBWL w Warszawie poinformował we wtorek, że są trzy bezpośrednie przyczyny katastrofy: brak ustawień wysokościomierza na radiowysokościomierzu, który sygnalizowałby zbliżanie się Mi2 do ziemi, lot w złych warunkach atmosferycznych, które uległy nagłemu pogorszeniu oraz niewłaściwie wykonany przez pilota manewr zawracania.
Nieudany manewr
Jak wyjaśnił Lasek, kiedy śmigłowiec wleciał w bardzo intensywną mgłę, pilot podjął decyzję o powrocie, ale zwrot o 180 stopni wykonał nieumiejętnie. - Tego typu manewry należy wykonywać na tej samej wysokości, albo nawet wyżej. Pilot swoim manewrem sprawił, że maszyna zaczęła opadać - powiedział Lasek.
Śmigłowiec uderzył o ziemię przy prędkości ponad 180 km/godz.
Z raportu Komisji wynika jeszcze, że pilot nie miał doświadczenia w lotach w trudnych warunkach atmosferycznych. Ponadto informacje od Instytutu Meteorologii Gospodarki Wodnej, które miała załoga, nie zakładały nagłej zmiany pogody.
"Pilot był doświadczony"
Nieco innego zdania jest szef Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Robert Gałązkowski. Jak podkreślał, pilot był doświadczony, latał od 1981 r. i miał wylatane 4,5 tys. godzin.
- Charakter operacji, które wykonuje LPR każdorazowo niesie za sobą ryzyko. Dodatkowo świadomość załogi, że lecą do kogoś, kto potrzebuje pomocy, może powodować wewnętrzną presję, która w danych warunkach atmosferycznych powoduje brak decyzji o przerwaniu lotu. A to z kolei może prowadzić do takiego nawet błędu, za którą najwyższą cenę zapłacił sam pilot - ocenił.
Śledztwo ruszy?
Po zapoznaniu się z raportem Legnicka prokuratura, która prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy, wznowiła śledztwo, zawieszone do czasu orzeczenia komisji.
- Otrzymaliśmy raport komisji po bardzo długim czasie. Teraz prokurator musi ocenić wszystkie zgromadzone w tej sprawie dowody, w tym raport komisji. Pod koniec marca, na początku kwietnia poinformujemy co dalej w tej sprawie - poinformowała Lilianna Łukasiewicz, rzeczniczka prasowa prokuratury okręgowej w Legnicy.
Lecieli na pomoc
Śmigłowiec LPR leciał 17 lutego 2009 roku z Wrocławia w okolice Budziszowa do rannych w karambolu na trasie A4, gdzie zderzyło się ok. 20 samochodów.
Maszyna rozbiła się w okolicach Jarostowa, kilkaset metrów od miejsca karambolu. W wyniku uderzenia maszyny w ziemię na miejscu zginęli 46-letni pilot Janusz Cygański i 50-letni pielęgniarz Czesław Buśko. Przeżył lekarz, 41-letni Andrzej Nabzdyk, który doznał poważnych obrażeń, miał m.in. amputowaną nogę.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24