Posłanka PiS Małgorzata Gosiewska zapowiada, że złoży w prokuraturze dwa zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa gróźb karalnych pozbawienia życia. "Za każdym razem, gdy angażuję się w sprawy dotyczące stosunków polsko- ukraińskich prowadzona jest przeciwko mnie swoista nagonka" - napisała Gosiewska w oświadczeniu przekazanym mediom.
"Sprawy, o których zawiadamiam organa ścigania dotyczą gróźb pozbawienia mnie życia, zawartych we wpisach na portalach społecznościowych, jak również w mailach skierowanych na mój poselski adres" - wyjaśnia Małgorzata Gosiewska w oświadczeniu.
Twierdzi, że składa doniesienie do prokuratury "w związku z kampanią nienawiści i oszczerstw", w obawie o bezpieczeństwo swoje, współpracowników i osób odwiedzających biura poselskie.
Już wcześniej jako "medialną nagonkę" Gosiewska określiła doniesienia prasowe na temat jej zachowania na w Charkowie, gdzie miała awanturować się z obsługą lotniska.
"Zmasowane ataki"
We wtorkowym oświadczeniu posłanka napisała: "Za każdym razem, gdy angażuję się w sprawy i działania dotyczące stosunków polsko- ukraińskich, trudnych losów naszych rodaków żyjących na Wschodzie, prowadzona jest przeciwko mnie swoista nagonka, która w zamiarach jej autorów ma na celu zastraszanie mnie, a w efekcie powstrzymanie mnie przed aktywnością na wschodzie".
Gosiewska oświadcza ponadto: "zaistniałą sytuację traktuję jako kontynuację zmasowanych ataków na mnie i PiS za działania skierowane na nagłaśnianie prawdziwej sytuacji na Ukrainie".
Polityk PiS poinformowała, że już w ubiegłym tygodniu złożyła w prokuraturze trzy zawiadomienia w podobnej sprawie. "Prokuratura szybko podjęła stosowne kroki w powyższych sprawach. Zapewne uznając, że zawiadomienie o grożeniu śmiercią osobie publicznej - posłowi na Sejm RP, a także osobie zajmującej się problematyką ukraińską wymaga zdecydowanych działań" - napisała Gosiewska.,
Incydent na lotnisku
Jak podał "Super Express", do incydentu miało dojść w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. Gosiewska przyleciała na Ukrainę kilka dni wcześniej, a 25 grudnia miała wracać do Polski.
"Super Express" napisał, że posłanka PiS spóźniła się na odprawę, w związku z czym chciała wstrzymać wylot. Obsługa nie chciała jednak o tym słyszeć. Wtedy, jak poinformowała gazeta, Gosiewska miała zacząć krzyczeć, że Polacy pomagają Ukraińcom, a ci nie chcą nawet wstrzymać samolotu. Sama Gosiewska w rozmowie z gazetą przyznała, że spóźniła się na lotnisko. - Na miejscu przekonywałam obsługę, że pięć minut po odprawie to nie jest tragedia, ale nie posłuchano mnie. Dlatego dopłaciłam kwotę i poleciałam do Kijowa drugiego dnia świąt, czyli 26 grudnia - mówiła posłanka.
Pytana przez dziennikarzy "Super Expressu", czy była wówczas pod wpływem alkoholu, jak twierdzili świadkowie, Gosiewska stwierdziła: "Każdy z nas jest człowiekiem. A w dodatku to był pierwszy dzień świąt. Miałam za sobą jedno piwo".
"Zobaczyłam coś, o czym społeczeństwo miało się nie dowiedzieć"
W poniedziałek na stronie internetowej Gosiewska tłumaczyła, że pojechała na Ukrainę, by zobaczyć, jak w rzeczywistości wygląda polska pomoc humanitarna i wsparcie polskiego rządu dla Polaków na Wschodzie.
"W oparciu o wiele niepokojących doniesień z tamtych terenów uznałam, że sprawa jest tak poważna, iż wymaga sprawdzenia na miejscu" - napisała. "Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie przewidziało, że znajdą się parlamentarzyści gotowi poświęcić Święta Bożego Narodzenia na pracę dla Polski i Polaków, dlatego od momentu zgłoszenia chęci wyjazdu pojawiał się problem za problemem" - stwierdziła.
"Za nasze (swoje i PiS - red.) działania skierowane na nagłaśnianie prawdziwej sytuacji na Ukrainie i odsłanianie zakłamanych działań środowisk, które zasłaniając się swoim pseudopatriotyzmem i żonglując hasłami narodowymi, w rzeczywistości działają przeciw prawdziwemu pojednaniu polsko-ukraińskiemu, mając zapewne swoje ośrodki sterowania w Moskwie" - oświadczyła.
Autor: MAC//rzw / Źródło: tvn24.pl