Były premier Mateusz Morawiecki został przesłuchany i usłyszał zarzuty w sprawie organizacji wyborów korespondencyjnych w 2020 roku. - Myślę, że jest tylko jedna osoba, która Mateuszowi Morawieckiemu mogła to polecenie wydać. Był to Jarosław Kaczyński - powiedział senator i były minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Europoseł Dariusz Joński (KO) wyraził nadzieję, że Morawiecki zostanie skutecznie skazany, natomiast były minister obrony Mariusz Błaszczak (PiS) wskazywał, że "było postępowanie przed sądem, w którym premier Morawiecki został uznany za niewinnego".
W czwartek były premier Mateusz Morawiecki usłyszał zarzuty w sprawie organizacji wyborów korespondencyjnych w 2020 roku. Przed wejściem do prokuratury wygłosił oświadczenie, w którym stwierdził, że podjąłby decyzję o przygotowaniu wyborów kopertowych jeszcze raz. Następnie poinformował, że odmówił składania zeznań i chce się zapoznać z aktami sprawy.
CZYTAJ WIĘCEJ: Morawiecki usłyszał zarzuty. "Odmówiłem składania zeznań"
Reporterka TVN24 Agata Adamek o przesłuchaniu Morawieckiego rozmawiała w Sejmie z byłym szefem MON i posłem PiS Mariuszem Błaszczakiem. Zapytany, czy szanuje wyroki sądów, odpowiedział, że szanuje, ale "rządzący nie".
Gdy Adamek przypomniała wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego z 2020 roku, w którym stwierdzono, że Morawiecki złamał prawo, organizując wybory kopertowe, odpowiedział: - Jeżeli chodzi o wyroki sądu, to w tej sprawie jest taki wyrok, o którym pani mówi, ale są też inne wyroki.
Poproszony o ich wskazanie, Błaszczak odparł, że "było postępowanie przed sądem, w którym premier Morawiecki został uznany za niewinnego". - W tym momencie nie jestem przygotowany do tego. Złapała mnie pani na korytarzu, ale ja z uprzejmości oczywiście nie odmawiam - powiedział.
Reporterka wskazała, że nie było wyroku uniewinniającego byłego premiera.
Kwiatkowski: czekam z wypiekami na twarzy
Senator i były minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski został zapytany przez reportera TVN24 Radomira Wita o oświadczenie Morawieckiego przed przesłuchaniem, w którym były premier zaznaczał, że "realizacja wyborów prezydenckich była obowiązkiem". - W konstytucji jest napisane, że wybory w Polsce organizuje Państwowa Komisja Wyborcza. Jest napisane w ustawach takich jak kodeks wyborczy, że od organizacji wyborów jest nie tylko Państwowa Komisja Wyborcza, ale też samorządy, które zapewniają skład komisji, lokale komisji wyborczych i urny wyborcze, którymi nie są skrzynki pocztowe - odpowiedział.
- Poza konstytucją są już wyroki. Wyroki dwóch sądów, w tym Naczelnego Sądu Administracyjnego, które mówią: "Mateusz Morawiecki jako pierwszy premier w polskiej historii złamał przepisy prawa, próbując organizować nielegalne wybory kopertowe" - powiedział senator.
- Kiedy już wiedział, że nie można tego technicznie także zrobić (zorganizować wyborów kopertowych - red.), bo dwa miliony Polek i Polaków nie ma skrzynek pocztowych, to próbował to zrobić. Myślę, że jest tylko jedna osoba, która Mateuszowi Morawieckiemu mogła to polecenie wydać. Był to Jarosław Kaczyński - powiedział.
Jak dodał, "czeka z wypiekami na twarzy, jak Mateusz Morawiecki pod groźbą odpowiedzialności karnej za mówienie nieprawdy, odpowie na pytanie, dlaczego zrobił to, co zrobił i kto mu w tej sprawie wydawał polecenia".
Joński: nie zdziwię się, jakby prokurator podjął decyzję, żeby Morawiecki nie opuszczał kraju
O sprawę Morawieckiego był pytany przez Agatę Adamek europoseł Dariusz Joński (KO), który, jak przypomniała reporterka, był szefem sejmowej komisji do spraw wyborów kopertowych.
- Ja się nie zdziwię, jakby prokurator - biorąc pod uwagę, że tutaj będzie wydaje mi się wysoka nieuchronność kary - jednak podjął decyzję o tym, żeby pan Morawiecki nie opuszczał kraju, bo podpisał się pod decyzją, jednocześnie łamiąc prawo - powiedział Joński.
Jak dodał, nie jest to tylko jego opinia, ale również takie stanowisko ma Naczelny Sąd Administracyjny, który odrzucił w tej sprawie wniosek o kasację. - Mam nadzieję, że pan Morawiecki zostanie skutecznie skazany za łamanie prawa - zaznaczył.
Żukowska: apelowaliśmy o to, żeby wprowadzić jeden ze stanów nadzwyczajnych
Czwartkowe przesłuchanie Morawieckiego skomentowała również Anna Maria Żukowska (Lewica). - (Morawiecki - red.) dokonał jakichś właśnie przelewów pieniędzy, zadecydował o czymś i powinien za to odpowiedzieć, dlatego że próbował przeprowadzić te wybory w sytuacji pandemicznej, kiedy po prostu, tak jak wszystkie inne ugrupowania, apelowaliśmy o to, żeby po prostu wprowadzić jeden ze stanów nadzwyczajnych - powiedziała.
Jak dodała, wtedy "to byłby absolutnie zgodny z konstytucją sposób na przełożenie tego terminu wyborów, który i tak czy owak został przełożony, tylko właśnie niezgodnie z konstytucją".
Grodzki: wiedział, że proces legislacyjny jest niezakończony
Były marszałek Senatu Tomasz Grodzki (KO) ocenił, że "premier Morawiecki doskonale wiedział, że proces legislacyjny jest niezakończony i nie miał prawa wydawać publicznych pieniędzy przed zakończeniem pracy nad tą ustawą". - Już nie wspominam o tym, że ona by musiała być podpisana przez prezydenta - dodał.
- Co więcej, nazwijmy to "z plotek kuluarowych", wiedzieliśmy, że inni jego (Morawieckiego - red.) członkowie rządu z PiS-u doskonale wiedzieli, że łamią prawo i jak ognia unikali składania podpisów pod wszystkimi dokumentami tego dotyczącymi - powiedział Grodzki.
Słoń: to rozwiązanie w ówczesnym stanie prawnym wydawało się najbardziej optymalne
Postawienie zarzutów Morawieckiemu komentował też senator PiS Krzysztof Słoń. - Wtedy było bardzo wiele zawiłości prawnych, wiele osób zgłaszało swoje wątpliwości, wydumane często. Natomiast to rozwiązanie w ówczesnym stanie prawnym wydawało się najbardziej optymalne, po to, żeby przede wszystkim zadośćuczynić temu, co miało się wtedy zadziać, czyli wyborom prezydenckim - przekonywał.
W ocenie Słonia była podstawa prawna, aby zorganizować wybory w formie korespondencyjnej, jednak dopytywany przez reportera o jej wskazanie, nie udzielił odpowiedzi. - Mam nadzieję, że dzisiaj pan premier Mateusz Morawiecki wszystkie te wątpliwości prokuratury rozwija - dodał.
Libicki: należą się jednak jakieś konsekwencje
O organizacji wyborów kopertowych mówił także senator Jan Filip Libicki (Trzecia Droga). - Ja pamiętam, kiedy w marcu występowałem w różnych mediach, wtedy w przejętej przez PiS telewizji publicznej i mówiłem o tym, że jeżeli ktoś w marcu się zabiera za wybory kopertowe, które mają odbyć się w maju, to nie ma fizycznej możliwości, żeby te wybory się odbyły - powiedział.
Jak stwierdził, "jeżeli ktoś wie, że pewien proces, na który się decyduje, nie ma szans, aby zakończył się sukcesem, a mimo to wydaje 70 milionów złotych, to jest rzeczą oczywistą, że w sposób świadomy wyrzuca te pieniądze do śmietnika". - A za wyrzucenie publicznych pieniędzy do śmietnika należą się jednak jakieś konsekwencje, zwłaszcza jeśli ktoś jest premierem - zaznaczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24