Od dwóch tygodni płyną martwe ryby. Od dwóch tygodni zgłaszano w województwie opolskim, że rzeka śmierdzi i są ślady obcych substancji - mówił jeden z mieszkańców w czasie konferencji prasowej przedstawicieli rządu w sprawie zanieczyszczenia Odry. Wypowiedzi wiceministrów infrastruktury oraz klimatu były przerywane przez zebranych, którzy domagali się odpowiedzi na pytanie, co w tej sprawie robił rząd przez ostatnie dwa tygodnie.
Wiceminister infrastruktury Grzegorz Witkowski oraz wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba uczestniczyli w konferencji prasowej w Cigacicach w województwie lubuskim, dotyczącej zanieczyszczenia Odry. - Nie po to wydajemy kilka milionów złotych na zarybianie, na zabezpieczenie ekologiczne polskich rzek, aby ktoś, czy samorząd, czy przedsiębiorstwo - państwowe czy prywatne - bezkarnie mogło zatruwać polskie rzeki - powiedział Witkowski.
- Wydajemy 10 milionów złotych rocznie na zagospodarowanie Wisły, Odry, Pilicy, Narwi, Bugu, Sanu i to wszystko dzisiaj poszło do Bałtyku ze śniętymi rybami - dodał.
- Odpowiedzialność ponoszą przede wszystkim ci, którzy to zrobili. (…) Na szczęście dzięki rybakom, dzięki wędkarzom i Wodom Polski, dzięki samorządowcom udało się Wojewódzkiemu Inspektorowi Ochrony Środowiska i Wodom Polskim we Wrocławiu, Opolu i Zielonej Górze uruchomić odpowiednie służby, tak byśmy mogli wziąć próbki tej skażonej wody do badania. Zaręczam, że te wszystkie badania będę udostępnione maksymalnie w ciągu tygodnia - zapowiedział.
Mieszkańcy: co rząd robił przez dwa tygodnie?
W czasie konferencji wiceminister przywołał przypadki awarii sieci wodociągowych w Warszawie i Gdańsku. - Cztery lata temu w Warszawie mieliśmy do czynienia z katastrofą ekologiczną w Czajce. Dwa lata temu mieliśmy do czynienia z recydywą tej samej sytuacji. Dwa lata temu mieliśmy do czynienia w Gdańsku z firmą Saur Neptun, sprzedaną przez panią [prezydent Gdańska Aleksandrę] Dulkiewicz francuskiemu inwestorowi - wymieniał.
Na wypowiedź tę zareagował jeden z lokalnych mieszkańców, którzy przyglądali się konferencji. - Niech takich rzeczy pan nie opowiada. My stoimy tu w słońcu godzinę, a pan mówi o samorządach i o Dulkiewicz. Od dwóch tygodni ta ławica martwych ryb płynie. I co, nie wiedzieliście o tym? Gdzie są służby po drodze od Oławy, Opola i Wrocławia - pytał.
- Od dwóch tygodni płyną martwe ryby. Od dwóch tygodni zgłaszano w (województwie - red.) opolskim, że rzeka śmierdzi i są ślady obcych substancji. Co robił rząd przez te dwa tygodnie? - kontynuował. - Jeżeli wiedzieliście, co się dzieje, gdzie są komunikaty ostrzegające? - dopytywał.
- To jest zabójstwo masowe. Cały ekosystem jest zabity - wołała jedna z mieszkanek. Jak dodała, "50 osób idzie zbierać martwe ryby, bo nikt tego nie robi".
Ozdoba: mamy najprawdopodobniej do czynienia z przestępstwem
Wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba zapewnił w czasie konferencji, że nie są prawdziwe informacje, jakoby nie przeprowadzono badań wody po stwierdzeniu zjawiska śnięcia ryb w Odrze. Powiedział, że Inspekcja Ochrony Środowiska zareagowała od razu po otrzymaniu informacji o tym fakcie.
- Mamy najprawdopodobniej do czynienia z popełnieniem przestępstwa polegającym na tym, że wprowadzono do wody substancję, która wywołuje śmierć ryb i innych organizmów. To w tej chwili jest weryfikowane - powiedział Ozdoba.
Wiceminister przekazał, że aby wyjaśnić przyczynę śnięcia ryb, zostały pobrane próbki wody. Poinformował ponadto, że w czwartek do specjalistycznego laboratorium w Puławach trafiły też próbki ryb, które zostały wyłowione z rzeki. - Będzie w stanie zero-jedynkowo określić, co było przyczyną śnięcia ryb - dodał.
"Doszło do bardzo poważnej katastrofy ekologicznej"
Prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Przemysław Daca mówił, że "sytuacja jest naprawdę bardzo poważna i wszyscy się powinniśmy skupić na tym, żeby to rozwiązać". - Z punktu widzenia Wód Polskich doszło do naprawdę bardzo poważnej katastrofy ekologicznej. Zaczęła się pomiędzy 26 a 27 lipca w okolicach Oławy i ta fala trucizny, bo prawdopodobnie mamy do czynienia z trucizną, doszła do ujścia rzeki Warty - powiedział Przemysław Daca.
Zaznaczył, że pracownicy, ale przede wszystkim Polski Związek Wędkarski, jak również ochotnicy, wybrali z rzeki 10 ton martwych ryb. - To pokazuje, że mamy do czynienia z gigantyczną i bulwersującą katastrofą ekologiczną - dodał.
- Z pierwszych wyliczeń dotyczących szkód środowiskowych, przede wszystkim na rybach, to możemy mówić o kosztach rzędu kilkunastu milionów złotych - podkreślił. Przypomniał, że państwo w ciągu dwóch lat zarybiło węgorzem Odrę za dwa miliony złotych, a Polski Związek Wędkarski w ciągu roku - za ponad milion. - Prawdopodobnie ten narybek nie przeżył - dodał.
- A tutaj ktoś, kto myśli, że jest bezkarny, kto truje naszą polską rzekę, doprowadza do katastrofy. Jestem tym zbulwersowany i oczekuję, że zostanie znaleziony truciciel i zostanie przykładnie ukarany. Bo do momentu, kiedy nie będziemy karać przykładnie takich trucicieli, takie rzeczy będą się powtarzać - ocenił.
"Wody Polskie nie są od tego, żeby badać próbki i szukać winnych"
Zaznaczył, że sytuacja ta jest od samego początku wykorzystywana do ataku politycznego. - Nie jest prawdą, że Wody Polskie od samego początku nic nie robiły. Wystarczy rzucić okiem na strony internetowe RZGW we Wrocławiu, Gliwicach czy w Szczecinie. Tam są cały czas podawane komunikaty - wyjaśnił.
Podkreślił, że pierwszy raz z ministrem i głównym inspektorem ochrony środowiska spotkali się już 3 sierpnia podczas sztabu kryzysowego. - Moi pracownicy zgłosili bezzwłocznie do wojewódzkich inspektorów ochrony środowiska, którzy od tamtej pory prowadzą na bieżąco badania oraz monitoring, zgłosiliśmy to także na policję - zaznaczył.
- Wody Polskie nie są od tego, żeby badać próbki i szukać winnych, od tego są inne służby. Liczę, że te służby się wykażą - podkreślił.
"Codziennie wody Odry są monitorowane z wody i z powietrza"
Zastępca Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Magda Gosk zapewniła, że inspektorzy Inspekcji Ochrony Środowiska po otrzymaniu pierwszych sygnałów z terenu woj. dolnośląskiego przystąpili do codziennego poboru próbek wody w Odrze. - Badamy jakość wód rzeki Odry na terenie pięciu województw, przez które przepływa - podkreśliła.
Jak dodała, oprócz tego, że prowadzone są pobory wody, analizowane są wyniki i podjęte zostały działania monitorujące. - Codziennie wody rzeki Odry są monitorowane z wody i z powietrza. Robimy obloty dronem, po to, żeby wykryć potencjalne źródła zanieczyszczeń, jak również po to, żeby ustalić, jaki jest stan i z jaką dynamiką przemieszczają się śnięte ryby - powiedziała.
Oznajmiła, że "dodatkowo inspektorzy ochrony środowiska w każdym z województw analizują potencjalne źródła zanieczyszczenia, które - wszystko wskazuje na to - mogą być pochodzenia przemysłowego".
- Analizujemy, które z substancji chemicznych mogły wywołać taki skutek, a przypomnę (…) - odnotowujemy w wodach rzeki Odry nietypowe na tę porę roku wysokie natlenienie wody, co wskazuje na substancję utleniającą i w tym kierunku prowadzimy postępowanie, które ma na celu ustalenie, jaka to substancja i przede wszystkim, kto i gdzie wpuścił do Odry tę substancję - powiedziała wiceszefowa GIOŚ.
Źródło: TVN24, PAP