Tak jak ich ojcowie 35 lat temu teraz oni stanęli razem przy stole operacyjnym i dokonali cudu. Lekarze kardiochirurdzy Michał Zembala i Grzegorz Religa po raz pierwszy operowali wspólnie. - Może rodzice byli wzorem w jakiejś części, ale to nasz wybór - podkreśla Zembala. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Robert Bujacz mówi, że dostał trzecie życie i trzecie serce. Roman Błażejczak opowiada, że jego żona wyprawia mu urodziny trzy razy w roku. Obaj mężczyźni przeżyli nie jeden, a dwa przeszczepy serca. - To serduszko sobie pięknie działało – opowiada. Jednak po upływie 25 lat konieczna była kolejna operacja.
Roman Błażejczak ponownie trafił na stół operacyjny w Zabrzu. W tym czasie w polskiej kardiochirurgii nastąpiła zmiana pokoleń. - Ja tego doświadczyłem jakby na własnej skórze, bo pierwszy przeszczep wykonywał profesor Marian Zembala, a drugi jego syn, Michał – mówi Błażejczak. Zawodowymi śladami ojca podąża również syn profesora Zbigniewa Religi - Grzegorz Religa.
Rodzice "byli wzorem, ale to nasz wybór"
Teraz Religa i Zembala operowali wspólnie. - Wprowadzając jedną z technologii w moim ośrodku, mieliśmy okazję się spotkać z Michałem przy jednym stole operacyjnym – mówi Grzegorz Religa. – Bardzo fajny, bardzo dobry zespół. Bardzo dobrze się tam pracuje. Właściwie jakbyśmy od zawsze ze sobą pracowali – chwali drugi kardiochirurg, Michał Zembala.
Chociaż z wagi tego wydarzenia, jak mówią, zdali sobie sprawę już po operacji. W historycznym zespole brakowało jedynie syna profesora Andrzeja Bochenka, ale wszystko jest jeszcze możliwe. - Ostatnio śmialiśmy się, że musimy poprosić Tomka (Bochenka) do nas. On jest kardiologiem, a że zabiegi tavi są wykonywane w zespole kardiolog-kardiochirurg, to jest taki pomysł – zdradza Michał Zembala.
Wszyscy synowie wybrali ten sam zawód co ojcowie i wszyscy codziennie dokonują cudów. - Za każdym razem, jak serce po zatrzymaniu rusza od nowa, jest to pewien rodzaj cudu – przyznaje Grzegorz Religa. - Czuję ogromną odpowiedzialność, bo trzymając serce człowieka w ręku, trzyma się jego życie w ręku – dodaje. I z takim przekonaniem salę operacyjną obserwowali od dziecka. – To droga, którą obraliśmy, może zależnie, może niezależnie od rodziców. Może oni byli wzorem w jakiejś części, ale to nasz wybór – podkreśla Michał Zembala.
"Moment wyjścia pacjenta jest dla nas najważniejszy"
Ich wybór daje nowe życie kolejnym pacjentom. - Mieszkam na drugim piętrze. Po schodach wchodzę nieraz szybciej niż moja żona. Ona zadyszkę ma – chwali się pacjent po retransplantacji serca, Robert Bujacz.
Choć prawdziwy przełom w polskiej kardiochirurgii wydarzył się w 1985 roku, kiedy to Religa, Zembala i Bochenek przeprowadzili pierwszy w Polsce udany przeszczep serca, kolejne pokolenie lekarzy ma nad czym pracować. - Jest wiele rzeczy do odkrycia. Jest równie wiele rzeczy, które można ciągle poprawiać. To jest historia kardiochirurgii, którą ja znam, to ciągły nieprawdopodobny postęp – przekonuje Grzegorz Religa.
Cel po 35 latach pozostaje ten sam. - Fakt, że pacjent wychodzi o własnych siłach przez te drzwi i wraca do domu, do pełni sił i zdrowia, do rodziny, ten moment wyjścia pacjenta jest dla nas najważniejszy - twierdzi Michał Zembala.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Krzysztof Skrzos