Na dożywocie skazał w czwartek Sąd Okręgowy w Białymstoku mężczyznę oskarżonego o zabójstwo Jarosława Rudnickiego, jednego z akcjonariuszy Jagiellonii Białystok, w przeszłości między innymi wiceprezesa tego klubu. Wyrok nie jest prawomocny.
56-letni Jarosław Rudnicki pod koniec lutego zmarł w wyniku obrażeń, których doznał kilka dni wcześniej. Znaleziono go wtedy w ciężkim stanie na przystanku autobusowym w Dobrzyniewie Dużym koło Białegostoku.
Pili razem alkohol
Szybko wykluczono potrącenie przez samochód. Zatrzymano 37-letniego mężczyznę podejrzewanego o brutalne pobicie. Najpierw postawiono mu zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, ale po śmierci pobitego zarzut zmieniono na zabójstwo.
Według ustaleń śledztwa, zdarzenie miało miejsce po spożyciu alkoholu. Doszło do wymiany zdań, Rudnicki został najpierw uderzony dłonią w twarz, a gdy upadł, otrzymał ciosy pięścią i był kopany. Wskutek odniesionych w ten sposób licznych obrażeń (m.in. miał złamania kości twarzy i masywny obrzęk mózgu) zmarł w szpitalu.
Oskarżony, który wcześniej był już karany m.in. za zabójstwo (kara 12 lat więzienia) i gwałt (cztery lata), przyznał się jedynie do pobicia. Sąd uznał, iż doszło do zabójstwa z tzw. zamiarem ewentualnym, czyli że sprawca - brutalnie bijąc Jarosława Rudnickiego - przewidywał możliwość pozbawienia go życia i godził się na to.
Sąd przyznał w uzasadnieniu, iż skazany nie zasłużył na ponowną szansę na "poprawę swojego zachowania i powrót w przyszłości do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie". - Kara dożywotniego więzienia była jedyną, którą należało orzec, mając na uwadze okoliczności zdarzenia, dotychczasowy sposób funkcjonowania sprawcy zbrodni, w tym charakter popełnianych przez niego wcześniej przestępstw - mówił sędzia Sławomir Cilulko.
Dodał, że inne rozstrzygnięcie kłóciłoby się z dyrektywami wymiaru kary. - Nie tylko dotyczącymi społecznego jej oddziaływania, ale przede wszystkim sprawiedliwościową, rozumianą w ten sposób, że każdy powinien być ukarany adekwatnie do wagi szkodliwości czynu, którego się dopuścił i stopnia zawinienia - mówił.
"Stawał na drodze do szczęścia w związku"
Sąd przyjął, że sprawa miała tło osobiste, związana była ze znajomością z tą samą kobietą. - Nie mamy tutaj do czynienia z zupełnym brakiem jakiejkolwiek motywacji sprawcy. A za taką można przyjmować chęć eliminacji przeciwnika, który stawał na drodze do szczęścia w związku - powiedział sędzia Cilulko.
Sąd zaznaczył, że nie było okoliczności łagodzących. Uznał, iż co prawda sprawca przeprosił bliskich zmarłego, ale "nie było połączone z adekwatnym do skutku przeżyciem emocjonalnym, związanym ze skruchą, żalem z tego powodu, co się własnym zachowaniem uczyniło".
- W ocenie sądu, w psychice sprawcy nie funkcjonuje tak naprawdę głęboki żal z powodu tego, co zrobił - dodał sędzia Cilulko, przywołując też opinie biegłych psychologów i psychiatrów, mówiące o nieprawidłowej osobowości skazanego. - Zna on wprawdzie i rozumie obowiązujące normy i zasady współżycia społecznego, ale ich naruszenie nie wyzwala w nim adekwatnego poczucia winy - powiedział.
Sędzia Cilulko dodał, że przy takiej osobowości sprawcy, w połączeniu z okolicznościami wydarzenia, były podstawy do orzeczenia dożywocia.
Mówił też, że nie chodzi o aspekt odstraszający kary. - Chodzi o afirmację pewnych wartości. Wzbudzenie, poprzez odpowiednią politykę karną, przekonania w społeczeństwie, że określone dobro prawne jest należycie chronione, a za jego naruszenie grozi adekwatna, odpowiednio surowa kara - mówił sędzia.
Rodzina czuje ulgę. Obrońca zapowiada apelację
Bliska ofiary, która była obecna na procesie, po wyjściu z sali podkreśliła, że czuje ogromną ulgę. - Jestem zadowolona. Lepiej byłoby jednak, gdyby po pierwszej zbrodni dostał dożywocie, nikt go nie wypuścił i nie stałoby się tyle nieszczęść - powiedziała. - Wreszcie będę mogła spać spokojnie - dodała.
Dorota Biegańska, która jest obrońcą z urzędu oskarżonego, zapowiedziała, że wystąpi o pisemne uzasadnienie wyroku. - Wyrok jest taki a nie inny. Będzie złożony wniosek o uzasadnienie i wręcz na pewno będzie składana apelacja. Nie godzimy się z takim wyrokiem - powiedziała dziennikarzom po wyjściu z sali. Zapytana o to, co budzi najwięcej kontrowersji w uzasadnieniu sądu, odpowiedziała, że "przyjęcie zamiaru bezpośredniego pozbawienia życia". - Sam sąd powiedział, że jest to granica bardzo płynna, trudna do oceny. Sąd przyjął, że zostało to wykazane przez dowody. My mamy inne zdanie - powiedziała Biegańska.
Autor: MarNie//rzw / Źródło: PAP,TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24