Zaczęło się od kilku niewinnych zdjęć, a skończyło się na komisariacie. Wrocławską plastyczkę spotkały nie lada kłopoty za to, że robiła zdjęcia na dworcu we Wrocławiu. W niedzielę - w proteście - odbył się flash mob, który miał wyśmiać zakaz fotografowania, jaki rzekomo obowiązuje w tym obiekcie.
Flash mob to sztuczny tłum ludzi zbierających się w miejscu publicznym w celu zrobienia czegoś krótkotrwałego i zaskakującego. Tego typu akcje są zazwyczaj organizowane przez Internet, często by wyśmiać pewne zachowania. W tym przypadku osoby uzbrojone w aparaty fotograficzne wyśmiały absurd sytuacji, która spotkała pewną wrocławską plastyczkę.
Chciała zrobić kilka zdjęć
Niedzielny flash mob to efekt przykrej przygody na wrocławskim dworcu opisanej w "Gazecie Wyborczej Wrocław",. Pani Agnieszka wraz z mężem Leszkiem przyjechała na dworzec by odebrać z pociągu ojca. Cybulski poszedł zobaczyć, o której przyjeżdża pociąg. W tym czasie jego żona amatorskim aparatem chciała zrobić kilka zdjęć w holu dworca - pisze "Gazeta Wyborcza".
Poprosili o dokumenty
Według relacji Cybulskich, do kobiety podeszli policjanci i zażądali wyjaśnień, kto jej zlecił fotografie, kto za nie płaci, komu chce je sprzedać. Nie pomogło tłumaczenie, że zdjęcia robi, bo po prostu to lubi. Do dyskusji dołączył Cybulski. Policjanci od obojga zażądali dowodów osobistych. Cybulski: - Powiedzieliśmy, że nie mamy obowiązku noszenia dowodów. Nie byłoby problemu, gdyby poprosili nas o inne dokumenty. Mieliśmy prawa jazdy - relacjonuje w "Gazecie Wyborczej".
Trafili na komisariat
Oboje trafili na dworcowy komisariat. - Na moją uwagę, że chciałabym wyjść po ojca, policjant zaczął wypytywać, jak się nazywa i skąd przyjechał. To było normalne przesłuchanie! - nie kryje oburzenia Prusak-Cybulska.
Dlaczego nie wolno robić zdjęć?
Cybulscy próbowali dowiedzieć się, dlaczego na dworcu nie można robić zdjęć. Tymczasem zakazujące tego prawo już dawno nie obowiązuje. Tabliczki o zakazie fotografowania ze ścian dworca zniknęły w 2004 roku. Są jednak przepisy, z których wynika, że na zdjęcia robione w celach komercyjnych trzeba mieć zgodę właściciela lub zarządcy budynku.
Po co robiła zdjęcia?
Jak tłumaczy Wojciech Wybraniec z biura prasowego dolnośląskiej policji, właśnie na ich podstawie zażądali wyjaśnień. - Chcieli ustalić, po co ta pani robi zdjęcia. Sama powiedziała, że jest artystką - mówi Wybraniec. Prusak-Cybulska: - Ale przecież nie mam zamiaru tych zdjęć nigdzie sprzedawać!
Trafili na komisariat, bo nie dali dokumentów
Wybraniec tłumaczy, że ci państwo trafili na komisariat, bo nie dali policjantom dokumentów, a później okazało się, że je mieli. A to jest wykroczenie. Leszek Cybulski odpiera zarzuty: - To tylko pretekst, aby nas ukarać.
"Idziemy do sądu"
We wtorek policja zaproponowała: mandat albo skierowanie sprawy do sądu. - Idziemy do sądu. Udowodnię, że niczego złego nie zrobiliśmy. Złożymy też skargę na zachowanie policji - zapowiada Leszek Cybulski.
tk /tr
Źródło: "Gazeta Wyborcza", TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24