Mamy około miesiąca na zastosowanie się do środka tymczasowego i jeżeli Rzeczpospolita się do tego nie zastosuje, nie zawiesi orzekania Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, to wtedy zostaną nałożone nowe środki tymczasowe, kara finansowa w wysokości do miliona euro dziennie i będziemy płacić tak długo, jak długo nie będziemy stosować się do postanowień TSUE – powiedział w magazynie "Polska i Świat" konstytucjonalista prof. Marek Chmaj. Zdaniem adwokat Sylwii Gregorczyk-Abram Polska po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego ma trzy wyjścia - "zmieniamy polską konstytucję albo namawiamy wszystkie kraje członkowskie do zmiany traktatu, albo występujemy z Unii Europejskiej".
Trybunał Konstytucyjny, rozpatrując w środę pytanie nieuznawanej przez Sąd Najwyższy Izby Dyscyplinarnej, orzekł, że przepis traktatu unijnego, na podstawie którego Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zobowiązuje państwa członkowie do stosowania środków tymczasowych ws. sądownictwa, jest niezgodny z konstytucją. Do sprawy w magazynie "Polska i Świat" odnieśli się konstytucjonalista Marek Chmaj z Uniwersytetu SWPS i adwokat Sylwia Gregorczyk-Abram z inicjatywy "Wolne Sądy".
- Orzeczenie Trybunału trudno nazywać wyrokiem z uwagi na fakt brania udziału w orzekaniu osoby nieuprawnionej. Ten wyrok nie ma znaczenia, ponieważ nie ma siły, która pozwoli na wprowadzenie go w życie – powiedział profesor.
– Jest to wyrok zakresowy, będzie opublikowany w Dzienniku Ustaw, nie będzie publikowany w dzienniku urzędowym wspólnot europejskich, a zatem środki tymczasowe nakładane przez TSUE w dalszym ciągu będą obowiązywać i będą mogły być egzekwowane, jeśli Rzeczpospolita Polska się do tych środków tymczasowych nie zastosuje – dodał.
"Rząd ma określoną politykę, ale płacić będziemy wszyscy"
- Trybunał tym orzeczeniem ośmieszył nie tylko siebie, ale także Polskę. Mamy około miesiąca na zastosowanie się do środka tymczasowego i jeżeli Rzeczpospolita się do tego nie zastosuje, nie zawiesi orzekania Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, to wtedy zostaną nałożone nowe środki tymczasowe, kara finansowa w wysokości do miliona euro dziennie i będziemy płacić tak długo, jak długo nie będziemy stosować się do postanowień TSUE – podkreślił Chmaj. – Stoimy na z góry straconej pozycji, nasz rząd ma określoną politykę, ale płacić będziemy wszyscy z naszego budżetu – dodał.
- To szczególna gra polityczna, która ma podgrzać emocje, scementować elektorat wokół partii rządzącej, wywołać pewien konflikt, który będzie nas zajmować. Być może jest to odwrócenie uwagi od innych problemów – ocenił konstytucjonalista. – Dla nas wszystkich jest to kompletnie niepotrzebne, bo i tak koniec końców Rzeczpospolita zastosuje się do postanowień TSUE bez względu na to, co Trybunał Julii Przyłębskiej wymyśli – stwierdził Chmaj.
Podkreślił, że środowe posiedzenie Trybunału Konstytucyjnego "było bardzo trudne do oglądania". – Gratuluję osobom, które mogły bez emocji wsłuchiwać się w to, co działo się na sali – dodał.
"Rząd rękami Trybunału Konstytucyjnego zdobył pewnego rodzaju legitymację"
Z kolei adwokat Sylwia Gregorczyk-Abram z inicjatywy "Wolne Sądy" oceniła, że "pewien Rubikon został przekroczony". – Mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której polski organ, sąd konstytucyjny w składzie źle obsadzonym, bowiem z udziałem sędziego dublera, wypowiedział Unii Europejskiej podstawowe zasady, takie jak zasady praworządności, demokracji czy lojalności – powiedziała.
- Do tej pory słyszeliśmy to od rządzących, że "być może wykonamy ten wyrok, jak się nam nie spodoba, to go może nie wykonamy". W tym momencie rząd rękami Trybunału Konstytucyjnego zdobył pewnego rodzaju legitymację do tego, żeby w przestrzeni publicznej budować taką narrację, zgodnie z którą zabezpieczenie związane z Izbą Dyscyplinarną ma nie obowiązywać – wyjaśniła. Jej zdaniem jest "to wyłącznie gra polityczna". – To postanowienie obowiązuje wszystkie sądy i organy w kraju członkowskim od momentu ogłoszenia – dodała.
Zdaniem Sylwii Gregorczyk-Abram Polska "już dawno jest krajem kategorii B, jeżeli chodzi o kraje członkowskie Unii Europejskiej". – Byliśmy wzorem dla innych krajów, a staliśmy się krajem, który nie dość, że nie przestrzega praworządności, nie ma szacunku do drugiego człowieka – zwróciła uwagę, odnosząc się do sytuacji osób LGBT. – To jest już kraj innej prędkości, inne kraje rozwijają się dynamiczniej. Mamy wielki krok wstecz – dodała.
"Mamy trzy drogi: zmiana konstytucji, zmiana traktatu albo wyjście z Unii"
- W momencie, kiedy Trybunał Konstytucyjny wydaje tego typu rozstrzygnięcie, że traktaty nie są zgodne z konstytucją, to mamy trzy drogi. Albo zmieniamy polską konstytucję, albo namawiamy wszystkie kraje członkowskie do zmiany traktatu, co nie wydaje się prawdopodobne, albo występujemy z Unii Europejskiej – powiedziała adwokat.
Sylwia Gregorczyk-Abram wyjaśniła, że "nie może być tak, że jesteśmy wyłącznie beneficjentem tego, co w Unii jest dobre i korzystne – czyli środków finansowych - a kompletnie ignorujemy zasady, na które wszyscy się zgodziliśmy, przystępując do Unii".
– Po Wielkiej Brytanii widzimy, że nie jest to proces szybki, ale jest on absolutnie realny. Rozumiem, że rządzącym się nie podoba wyrażenie "prawny polexit" czy "mentalny polexit", ale takiego określenia powinniśmy używać, żeby uświadamiać obywatelom do czego to może doprowadzić – dodała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Court of Justice of the European Union