- Nie można mówić, że nic poważnego się nie stało, kiedy wypadkowi ulega premier rządu - mówił w "Piaskiem po oczach" były dowódca GROM Roman Polko. - Od Biura Ochrony Rządu wymagamy, żeby sięgało wyobraźnią dalej i zawsze przewidywało najczarniejsze scenariusze - podkreślił.
W piątek w Oświęcimiu doszło do wypadku samochodowej kolumny rządowej przewożącej Beatę Szydło. Premier została przewieziona do szpitala. Ranni zostali także kierowca samochodu i oficer BOR.
- Szereg tego typu zdarzeń pokazuje, że coś jest nie tak - ocenił w "Piaskiem po oczach" Roman Polko, były dowódca GROM. - W mojej ocenie problem polega na tym, że szef Biura Ochrony Rządu nie może dobierać sam zespołów, które ochraniają najważniejsze osoby w państwie. To politycy dobierają sobie ludzi i więcej do powiedzenia w tej instytucji mają ci, którzy mają dostęp do ucha poszczególnych polityków czy ministrów niż ci, którzy są w stanie ocenić kompetencje - tłumaczył.
"Wieloletnia bolączka"
Polko podkreślał, że osoba ochraniana nie może mieć zbyt bliskiej relacji z ochroną. - Wtedy następuje zanik czujności i odpowiedniej motywacji, by podnosić kwalifikacje. To szef BOR ma sprawdzać, czy ci ludzie mają kompetencje, czy nie. Jeżeli nie spełniają wymogów, trzeba ich odsunąć, bo te standardy muszą być najwyższe - mówił.
- Osoby, które zaprzyjaźniają się z politykami, mają pewność, że nikt im tego stanowiska nie odbierze i prędzej szef BOR straci funkcję niż oni zostaną odsunięci od swoich obowiązków - stwierdził.
Według byłego dowódcy GROM problemem BOR jest to, że "nie zawsze kompetentni ludzie są wyznaczani na stanowiska". Jak tłumaczył, to do szefa BOR powinny należeć decyzje kadrowe czy kompletowanie zespołów.
- Powinniśmy wrócić do takiego usytuowania BOR, że to szef decyduje, a nie politycy, kto ma ich chronić. Tylko wtedy ta instytucja ma sens - podkreślił. Jego zdaniem, jest to "wieloletnia bolączka, która czasem narasta albo bardziej, albo mniej". - W tej chwili mam wrażenie, że rzeczywiście jeszcze bardziej narosła - stwierdził.
Jak ocenił, "stała się bardzo poważna sprawa". - Nie można mówić, że nic poważnego się nie stało, jeśli wypadkowi ulega premier rządu - zaznaczył.
Polko zaznaczył, że od BOR wymaga się, by "sięgało wyobraźnią dalej i zawsze przewidywało najczarniejsze scenariusze". - Choćby taki, że ktoś będzie chciał przeprowadzić zamach, uderzając samochodem w auto pani premier - wskazał.
Komentując wcześniejsze wypadki z udziałem najważniejszych osób w państwie, były dowódca GROM mówił, że "jeżeli kilka takich przypadków zdarza się z rzędu, to znaczy, że mamy rzeczywiście problem". - Wspólnym mianownikiem jest to, że komuś zabrakło wyobraźni - stwierdził.
- Mam nadzieję, że tym razem nauczymy się na błędach. Ile razy można się potykać o te same kamienie? - mówił. - W końcu trzeba w tej instytucji coś zrobić. Tyle, że mam nadzieję, że zadziałamy sensownie, a nie - jednego człowieka przypadkowego zastąpimy drugim - podkreślał.
Autor: kg//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24