Reforma sądownictwa autorstwa Prawa i Sprawiedliwości miała usprawnić działanie systemu orzeczniczego. Premier Mateusz Morawiecki zapewniał, że będzie szybciej i sprawniej. Obywatele jednak poprawy nie widzą, a terminy wyznaczania rozpraw wciąż są bardzo długie. Materiał magazynu "Polska i Świat".
- Sędzia, wyznaczając pierwszy termin rozprawy, będzie musiał go wyznaczyć za rok – mówi sędzia Urszula Żółtak z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa. Tyle trzeba czekać na pierwszą rozprawę cywilną w tym sądzie.
Nieco mniej, bo kilka miesięcy czeka się na sprawę karną w Gdańsku, ale dużo więcej na decyzję w wydziale cywilnym. - Na wydanie wyroku nakazowego w naszym sądzie czeka się około roku – informuje sędzia Joanna Jurkiewicz z Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe.
To twarde dane. Realne terminy, o których mówią sędziowie. Sędzia Urszula Żółtak ocenia, że "od ponad trzech lat sytuacja w sądownictwie systematycznie się pogarsza", a sędzia Joanna Jurkiewicz twierdzi, że "okres oczekiwania na rozprawę się wydłużył przez ostatnie cztery lata".
Na własnej skórze odczuwają to ci, którzy z pomocy sądów muszą skorzystać. Procesujemy się coraz częściej, więc w sądach jest coraz więcej spraw. Brakuje pracowników administracji i asystentów sędziów. Sądy nie nadążają. - Sędziowie mają około 800-1000 spraw w referatach – mówi Urszula Żółtak.
Brakuje też samych sędziów, choć wolne etaty czekają. Szacuje się, że w całej Polsce jest pół tysiąca wolnych miejsc pracy dla sędziów. Decyzję o ogłoszeniu konkursu powinien podjąć minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
PiS obiecywał skrócenie sądowych procesów
- Niepowoływanie przez pana prezydenta przez bardzo długi okres czasu nowych osób na stanowiska sędziowskie spowodowało, że w sądzie jest dużo wakatów – mówi sędzia Joanna Jurkiewicz.
Miało być lepiej i szybciej. Premier Mateusz Morawiecki w lipcu 2018 roku przekonywał, że Prawo i Sprawiedliwość prowadzi zmiany w sądownictwie "żeby czas procesów sądowych był jak najkrótszy".
Podobnie mówił w październiku 2019 roku minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. - Mają na celu to, żeby sądy lepiej służy Polakom. Żeby sądy były bardziej efektywne – twierdził.
Nowy Trybunał Konstytucyjny, wybierana przez polityków Krajowa Rada Sądownictwa, nowi sędziowie w Sądzie Najwyższym i wymiana prezesów sądów - to wszystko zawsze miało jedno uzasadnienie, że "nie ma żadnej czystki". – Jest usprawnienie wymiaru sprawiedliwości – mówił w listopadzie 2017 roku wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik.
"Reformy ustrojowe spowodowały, że sądy znacząco wydłużyły czas postępowania"
Teraz ministerstwo twierdzi, że "reforma (...) przynosi pozytywne efekty". "Wyraźna poprawa nastąpiła w przypadku spraw karnych. Czas trwania postępowań rozpatrywanych przez sądy okręgowe skrócił się obecnie o prawie trzy miesiące w stosunku do 2015 roku" - dodaje resort.
Profesor Maciej Gutowski z Okręgowej Rady Adwokackiej w Poznaniu twierdzi, że jednak "z perspektywy obywatela niewiele się zmieniło". Ministerstwo podaje tylko niektóre dane. Inne wyglądają już mniej pozytywnie. Średnia długość trwania procesu cywilnego w sądzie rejonowym od trzech lat się wydłuża. Dane kończą się na 2018 roku.
- Reformy ustrojowe spowodowały, że sądy dość znacząco wydłużyły terminy rozpoznawania spraw – mówi profesor Maciej Gutowski.
Coraz częściej skarżymy się też na przewlekłość postępowania. W 2016 roku w sądach apelacyjnych złożono 5590 takich skarg, rok później - 5789, w 2018 roku - 6189 a w pierwszej połowie 2019 roku - 3259.
- Nie są prowadzone żadne reformy, które miałyby usprawnić funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości frontem do obywateli, żeby obywatele mieli możliwość szybszego załatwienia swojej sprawy – uważa Urszula Żółtak.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24