- Nie chce nikogo pozbawiać funkcji, zależy mi jedynie na tym, by dopełnić procesu wyborczego - powiedział w "Faktach po Faktach" Grzegorz Schetyna, który ogłosił, że będzie kandydował w wyborach na przewodniczącego PO. Zapewnił przy tym, że "nie chce nikogo eliminować" i zamierza współpracować z całą partią, by pokonać PiS w kolejnych wyborach.
W czwartek Grzegorz Schetyna zapowiedział, że jest gotowy kandydować na przewodniczącego Platformy Obywatelskiej. Obecnie obowiązki szefa partii pełni Ewa Kopacz, która również zamierza startować w wewnętrznych wyborach.
W "Faktach po Faktach" Schetyna tłumaczył, że nie chce nikogo pozbawiać funkcji, a zależy mu jedynie na tym, by "dopełnić procesu wyborczego". Przypomniał, że po odejściu Donalda Tuska, partia postanowiła skupić się na przygotowaniu do wyborów prezydenckich i parlamentarnych.
"Coś się kończy, coś się zaczyna"
Zapytany o to, dlaczego zdecydował się zawalczyć o przywództwo w PO właśnie teraz, podkreślił, że partia jest "w trudnej sytuacji po kilku porażkach". - Coś się kończy, coś się zaczyna. Mamy teraz trzy lata (do kolejnych wyborów - red.) na zbudowanie PO w nowym, lepszym stylu - wyjaśniał.
Schetyna zapewniał, że jest gotowy zaangażować się i odbudować partię.
- To nie jest kwestia słabości Ewy Kopacz, która bardzo ciężko pracowała i miała rok dobrych rządów. Zdarzyło się, jak się zdarzyło, jesteśmy po przegranych wyborach. Jestem do dyspozycji i chcę podjąć wyzwanie, ale to nie jest tak, że ja chcę coś Platformie narzucić - podkreślił.
Przyznał jednak, że gdy staje do walki, zawsze chce wygrać. - Taki już jestem, ale to nie jest jakaś szczególna wada i słabość w polityce - powiedział.
Na pytanie, czy uważa, że ma szansę wygrać, zapewnił, iż "nie zamierza nikogo eliminować". - Chcę pracować dla PO. Uważam, że po ostatnich doświadczeniach jestem gotowy, by stanąć do tego wyzwania - podkreślił.
"Przeżyłem parę porażek, ale wiem, jak wygrywać"
Pytany, czy nadchodzi czas Grzegorza Schetyny, szef MSZ odpowiedział: - Nadchodzi nowy czas Platformy Obywatelskiej (...) Będę mógł tak powiedzieć, jeśli wygram wybory wewnątrz PO, przekonam ludzi Platformy, tych od miast, gmin i powiatów; tych, którzy tam tworzą PO, bo oni są przecież najważniejsi. A potem poprowadzimy PO razem z moim udziałem do zwycięstwa z PiS. Wtedy powiem: tak, przyszedł ten czas".
Jak dodał, teraz Platformę czeka ciężka praca. - Wszyscy się zmieścimy, bądźmy razem w tej sytuacji, bo ona jest szczególnie trudna - podkreślił. Uznał, że obecna sytuacja partii przypomina tę z 2005 r. Zauważył, że dwa lata w opozycji dały ugrupowaniu bardzo wiele.
- Potem poszliśmy po zwycięstwo, najpierw w 2006 r. w wyborach samorządowych, a potem w 2007 r. w wyborach parlamentarnych. Chcemy powtórzyć tę serię. Przeżyłem parę porażek, ale wiem, jak wygrywać wybory i dlatego mówię: bądźmy razem w naszym wspólnym projekcie - przekonywał.
"Krew, pot i łzy"
Szef MSZ nie chciał powiedzieć, czym partia pod jego kierownictwem miałaby się różnić od PO kierowanej przez Ewę Kopacz. Podkreślał, że zupełnie inna jest obecna sytuacja, bo z partii władzy PO przechodzi do opozycji. Zaznaczył, że zadaniem PO w nowej politycznej rzeczywistości jest obrona dokonań nie tylko ostatnich 8 lat, ale i całego 25-lecia polskiej wolności.
- To nie będzie partia władzy. Jeśli będę mógł coś obiecać ludziom PO i tym, których będę do niej zapraszać, to krew, pot i łzy. Zrobimy wszystko, żeby dać gwarancje polskiej wolności - mówił.
Przyznał, że partii potrzebny jest lider, który "poprowadzi tysiące ludzi PO, żeby wygrać wybory za trzy lata".
- Nigdy nie powiem, że jestem lepszy od kogoś, bo to oceniają ludzie, wybierając daną partię, daną koncepcję polityczną. Po tym się poznaje, czy dany polityk jest lepszy od innego, czy nie - zauważył.
Zapytany, czy to Ewa Kopacz odpowiada za wyborczą porażkę, Schetyna podkreślił, że "wszyscy są winni". Komentując słowa Radosława Sikorskiego, który tuż po wyborach stwierdził, że tą odpowiedzialność ponosi Ewa Kopacz, szef MSZ stwierdził, że "jest to spojrzenie polityka typu zachodniego". - Szanuję to spojrzenie. Tak jest np. w Anglii, że polityk, który przegrywa, odchodzi. U nas nie ma takiej tradycji, muszą być rozliczenia, analizy - zauważył.
Kiedy wrak tupolewa wróci do Polski?
Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała, że rosyjskie śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej zostało przedłużone do 10 marca przyszłego roku. Jak powiedziała rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa, przed zakończeniem dochodzenia nie ma mowy, by wydano Polsce wrak samolotu. Jak wyjaśniała bowiem, "jest to dowód w śledztwie, a nie relikwia".
Zdaniem Schetyny oznacza to, że "Rosjanie nie mają pomysłu, jak zakończyć to śledztwo". - Nie chcą oddać wraku, nie chcą odpowiedzieć: tak lub nie, więc dają sobie czas do 10 marca. Poczekajmy, musimy być cierpliwi. Sytuacja będzie też inna, rząd będzie już ukonstytuowany, będziemy mogli dalej walczyć o to, by wrak do Polski wrócił - zaznaczył. Zdaniem szefa MSZ Rosja takim zachowaniem „pokazuje, że daje sobie czas, by ocenić polską politykę”. - Nie możemy być zakładnikiem w tej sytuacji. Musimy robić swoje, ubiegać się, by wrak został oddany - powiedział, dodając, że powinno się to odbywać wspólnie, niezależnie od podziałów partyjnych.
Autor: kg/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24