|

Każdy zmobilizował inną grupę. Co się zmieniło przez ostatnie dwa tygodnie kampanii

Wojna na banery wyborcze Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego była jednym z łagodniejszych elementów tej kampanii
Wojna na banery wyborcze Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego była jednym z łagodniejszych elementów tej kampanii
Źródło: PAP
Kandydatowi Koalicji Obywatelskiej udało się zmobilizować kobiety, ale to kandydat Prawa i Sprawiedliwości pozyskał elektorat na wsi. Jednak nie tylko to zdecydowało o wynikach drugiej tury.
Artykuł dostępny w subskrypcji

Pierwszy sondaż exit poll po drugiej turze, opublikowany o godzinie 21 w niedzielę 1 czerwca, dawał nieznaczne zwycięstwo Rafałowi Trzaskowskiemu i wydawało się, że kandydat KO powtórzy wygraną z pierwszej tury. Jednak już sondaż late poll pokazał, że to Karol Nawrocki wygrał drugą turę wyborów prezydenckich, co potwierdzały też w nocy dane Państwowej Komisji Wyborczej z ponad 90 procent komisji. Wiadomo było, że w wyborach 1 czerwca będzie "na żyletki", dlatego przez ostatnie dwa tygodnie obaj kandydaci i ich sztaby mobilizowali różne środowiska, by zapewnić swoim kandydatom wygraną. Eksperci wskazują, co ich zdaniem zmieniło się między pierwszą a drugą turą oraz skąd kandydaci pozyskali najwięcej nowych wyborców w ciągu tych dwóch tygodni. Czyli dlaczego triumfuje kandydat Prawa i Sprawiedliwości.

Trzaskowski zmobilizował miasta i kobiety

Pytany o grupy, które udało się zmobilizować kandydatom w tych ostatnich dniach, Michał Kotnarowski, socjolog i politolog z Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, wymienia: - Rafał Trzaskowski najmocniej zmobilizował kobiety i wyborców w miastach. W pierwszej turze frekwencja wśród kobiet była o jeden punkt procentowy wyższa od mężczyzn, podczas gdy według sondażu late poll w drugiej turze było to już prawie pięć punktów procentowych przewagi. A kobiety w większości zagłosowały na kandydata Koalicji Obywatelskiej.

W pierwszej turze frekwencja wśród kobiet wyniosła 67,1 procent - i 34 procent spośród nich zagłosowało na Rafała Trzaskowskiego. W drugiej turze frekwencja w tej grupie wzrosła do 73,9 procent i aż 52,8 procent kobiet oddało głos na kandydata KO. Według dr. Kotnarowskiego tak duża mobilizacja kobiet mogła wynikać z wysokich wyników Karola Nawrockiego, Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna osiągniętych w pierwszej turze. - Kobiety mogły pomyśleć, że jeżeli prezydentem będzie Nawrocki, jeszcze popierany przez Mentzena i Brauna, to możemy zapomnieć w ogóle o jakiejś liberalizacji praw reprodukcyjnych czy zmianach w prawie aborcyjnym - mówi politolog.

Ponadto nastąpiła mobilizacja w miastach. Doktor Kotnarowski zauważa, że frekwencja między pierwszą a drugą turą była w miastach wyższa średnio o sześć punktów procentowych niż w pierwszej turze. A miasta - niezależnie od wielkości - głosowały na Rafała Trzaskowskiego. Przy czym im większe miasta, tym większe było poparcie dla kandydata KO. W najmniejszych miastach, do 50 tysięcy mieszkańców, Trzaskowski zdobył 51,3 procent poparcia, ale już w największych, powyżej 500 tysięcy - 66,8 procent głosów.

Warto jednak zauważyć, że to w tych najmniejszych miastach między pierwszą a drugą turą przybyło procentowo najwięcej wyborców. - Przy mniejszej mobilizacji na wsi można powiedzieć, że na tym odcinku Trzaskowski ugrał stosunkowo dużo - komentuje dr Michał Kotnarowski.

Nawrocki zyskał wśród młodych mężczyzn i na wsi

Karol Nawrocki natomiast - zdaniem eksperta - między turami zyskał najwięcej dzięki temu, że przekonał do siebie młodych mężczyzn, którzy wcześniej głosowali na Sławomira Mentzena lub Grzegorza Brauna. - Jedna duża grupa wyborców Karola Nawrockiego, czyli mieszkańcy wsi, nie zmobilizowała się aż tak bardzo, jak można było się tego spodziewać - zauważa dr Kotnarowski. - Dobry wynik kandydata PiS nieoczekiwanie zapewnili młodzi, którzy wybierali go częściej niż Rafała Trzaskowskiego. Mówimy tu głównie o młodych mężczyznach - podkreśla.

Wyborcy na wsi - mimo że wzrost ich frekwencji był niższy niż w miastach - zdecydowanie poparli jednak Karola Nawrockiego, oddając na niego 64,2 procent głosów. Doktor Michał Kotnarowski tłumaczy, że w pierwszej turze dobry wynik na wsi poza Nawrockim osiągnęli też Mentzen i Braun, dlatego ich elektorat prawicowy teraz zwrócił się w kierunku Nawrockiego.

Tym samym powtórzyło się to, co w poprzednich wyborach: że w Polsce to "wieś wybiera prezydenta".

Amerykańskie poparcie Nawrockiego w ostatnim tygodniu

Na jeszcze inną ważną grupę wyborców Karola Nawrockiego zwraca uwagę dr Paweł Stępień, politolog z Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego. - Istotne było zaangażowanie tych osób, które za ważny uznają sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Ponieważ administracja amerykańska popierała Nawrockiego jako kandydata na prezydenta, dlatego ci proamerykańscy wyborcy stali się ważną grupą - uważa dr Stępień.

Przypomnijmy, że w ostatni wtorek przed wyborami - 27 maja - na konferencji CPAC w Rzeszowie amerykańska sekretarz bezpieczeństwa wewnętrznego Kristi Noem z administracji Donalda Trumpa oficjalnie poparła Karola Nawrockiego, a o Rafale Trzaskowskim mówiła m.in. jako o "socjaliście". Fakt ten nagłaśniali zarówno politycy PiS, jak i prawicowe media.

Niezdecydowani podzieli się

W kontekście zmian między pierwszą a drugą turą wyborów kluczową grupą byli jednak wyborcy, którzy 18 maja zostali w domach. Wyniki sondażu late poll pokazują, że oni w drugiej turze podzielili się jednak między dwóch kandydatów mniej więcej po równo: 51,4 procent zagłosowało na Trzaskowskiego, a 48,6 procent na Nawrockiego.

Zdaniem doktora Michała Kotnarowskiego wśród tych niegłosujących w pierwszej turze dużą grupę stanowili rozczarowani wyborcy koalicji rządzącej, których przed drugą turą nie udało się zmobilizować Trzaskowskiemu. - Przede wszystkim chodzi o wyborców Trzeciej Drogi, a dokładnie PSL-u, którzy w dużej części zostali w domu, a w dodatku w drugiej turze co piąty zagłosował na Karola Nawrockiego - mówi ekspert.

Nieco inaczej widzi to prof. Dorota Piontek, politolożka z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Ona podkreśla, że "od 2015 roku jest stała baza wyborców, którzy szukają tej symbolicznej trzeciej drogi", tzw. wyborcy akcyjni, których ciężko zmobilizować i przeciągnąć na swoją stronę. - To wynika z wielu czynników. Na pewno ze zmęczenia funkcjonującymi od lat w polskiej polityce tymi samymi twarzami. Szczególnie u ludzi młodych może być zmęczenie faktem, że w polskiej polityce są zawsze te same postaci - komentuje. - Grupa wyborców akcyjnych będzie rosła. Czyli tych, którzy na co dzień nie chcą i nie słuchają polityków - dodaje.

Komentując kampanię między pierwszą a drugą turą wyborów, prof. Piontek zwraca szczególną uwagę na to, jaką rolę odegrały w niej media społecznościowe. A przypomnijmy, że to tam najsilniejszy był Sławomir Mentzen i że to na jego kanale YouTube odbyły się rozmowy z oboma kandydatami.

- Istota nowych mediów społecznościowych polega na tym, że one izolują od siebie poszczególne grupy. Ludzie funkcjonują w orbicie tych, którzy tak samo myślą o świecie jak oni. To nie buduje szerszej perspektywy. A w konsekwencji prowadzi do bardzo emocjonalnie zaangażowanego głosowania. Coraz większe znaczenie mają wydarzenia o charakterze happeningowym, eventy. Ludzie głosują tu i teraz. Bez zastanawiania się nad tym, jakie mogą być konsekwencje ich wyborów - podsumowuje ekspertka.

Czytaj także: