Resort cyfryzacji kierowany od niedawna Janusza Cieszyńskiego jest jedyną instytucją, która będzie miała dostęp do nagrań z lokali wyborczych - przekazali dziennikarze "Gazety Wyborczej". W swoim tekście opisali, jak przyjęta w styczniu nowelizacja Kodeksu wyborczego nadała Cieszyńskiemu szerokie uprawnienia, między innymi nad kontrolą wyborów.
Pod koniec stycznia większość sejmowa przyjęła nowelizację Kodeksu wyborczego. Wprowadza ona między innymi Centralny Rejestr Wyborców, który ma służyć ustaleniu liczby wyborców, sporządzaniu spisów wyborców i spisów osób uprawnionych do udziału w referendum oraz sprawdzaniu posiadania prawa wybierania.
Szerokie uprawnienia nowego ministra
"Gazeta Wyborcza" podała w środę, że w nowelizacji 20 punktów poświęcono uprawnieniom ministra cyfryzacji. Na tym stanowisku od niedawna zasiada zdymisjonowany wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński. Jak podał dziennik, wśród tych punktów jeden obejmuje kwestię nagrywania przez mężów zaufania przebiegu głosowania w poszczególnych komisjach wyborczych.
"Według poprzednich przepisów dokonane w ten sposób nagrania dołączane były do protokołów komisji. Teraz wszystkie mają trafić do Ministerstwa Cyfryzacji, 'które przechowuje je do czasu stwierdzenia ważności wyborów'" - opisano.
Czytaj także: "Mgła tajemnicy, straty finansowe", "wciąż nie rozliczył się z afery". Politycy o nowym ministrze cyfryzacji
Gazeta podała, że dostęp do nagrań będzie miał tylko resort cyfryzacji. Wyjaśniono przy tym, że nagrania, których mężowie zaufania nie prześlą do ministerstwa "podlegają usunięciu z urządzeń i wszelkich nośników nie później niż do końca dnia następującego po dniu, w którym obwodowa komisja wyborcza przekazała protokół głosowania".
- Nie uważam rozwiązań zwiększających rolę Ministerstwa Cyfryzacji za dobre, bo budzą obawy, że wszystko idzie w kierunku centralizacji i upolityczniania procesu wyborczego skomentował "Wyborczej" te zmiany były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej sędzia Wojciech Hermeliński.
Hermeliński zwrócił przy tym uwagę na kwestię "migracji nagrań". - Mamy na przykład zapis o tym, że nagrane przez męża zaufania w komisji zdarzenia mają być przekazane do ministerstwa i skasowane na nośniku, na przykład na telefonie. Wyobraźmy sobie sytuację, że to nagranie gdzieś w ministerstwie zaginie. Przecież potencjalnie jest to dowód popełnienia przestępstwa w trakcie wyborów - powiedział dziennikarzom "GW".
Czytaj także: 48 organizacji społecznych krytykuje zmiany dotyczące wyborów. Piszą o "oznace braku szacunku"
"Ustawodawca zapewnił zbyt daleko idącą swobodę organowi władzy wykonawczej"
Dziennik przypomniał, że 22 lutego Senat odrzucił zmiany w Kodeksie wyborczym i opisał, że głównym zarzutem izby wyższej oraz ekspertów, których wysłuchali senatorowie "był zbyt krótki czas pomiędzy uchwaleniem zmian a ogłoszeniem terminu jesiennych wyborów". "Ustawa wprowadza 131 mniej lub bardziej istotnych zmian w Kodeksie Wyborczym, a także zmiany w innych ustawach, na mniej niż sześć miesięcy przed datą zarządzenia wyborów" - uzasadniono między innymi w stanowisku Senatu.
Jednym z autorów ekspertyzy dla Senatu był profesor Piotr Uziębła, który zwrócił między innymi uwagę na rolę szefa resortu cyfryzacji, ustanowioną w przepisach. "Nie może być wątpliwości, że w tym wypadku ustawodawca zapewnił zbyt daleko idącą swobodę organowi władzy wykonawczej w sferze odnoszącej się do praw wyborczych jednostki - a więc w stosunku do sfery, która zgodnie z Konstytucją RP należy do wyłącznej sfery regulacji ustawowej" - cytuje profesora "GW".
"Osobną kwestią jest brak wskazania terminu na przygotowanie Centralnego Rejestru Wyborców i pozostawienie tego wyłącznie do rozstrzygnięcia przez Prezesa Rady Ministrów. Z punktu widzenia rzetelności wyborów konieczne jest bowiem zapewnienie odpowiedniego czasu nie tylko na wdrożenie takiego rejestru, ale i jego należyte przetestowanie i audyt" - dodał Uziębło.
Jego zdaniem "lepszym rozwiązaniem byłoby powierzenie prowadzenia tego rejestru PKW", czyli organowi niezależnemu od rządu.
Źródło: Gazeta Wyborcza, tvn24.pl