Współtwórca GROM o walce z zamachami: to tylko wierzchołek góry lodowej

Policja już walczy z terroryzmem i odnosi sukcesy
Współtwórca GROM Wojciech Brochwicz o walce z terroryzmem
Źródło: TVN24
- Służby już walczą i to skutecznie. To, co widzimy, to wierzchołek góry lodowej, resztę udało się zneutralizować - ogromnym kosztem, ogromnym wysiłkiem materialnym, organizacyjnym. Kosztem ochrony na innych odcinkach - kontrwywiadowczym - oceniał Wojciech Brochwicz, współtwórca jednostki GROM, wysiłek służb w walce z terroryzmem.

Według mecenasa Brochwicza akty terrorystyczne, do których dochodzi, "to jest tylko margines", a większość zagrożeń zostaje szybciej neutralizowana "ogromnym kosztem, ogromnym wysiłkiem materialnym, organizacyjnym, pod presją mediów, polityki" - wyliczał.

"Oni wszyscy, niestety, są zabijani"

Współtwórca GROM powiedział jednak, że brakuje terrorysty, którego służby mogłyby zatrzymać i przesłuchać. - Oni wszyscy, niestety, są zabijani w trakcie tych operacji. Ja to rozumiem, jeśli ktoś ma na sobie pas szahida. Gdyby jednak udało się takiego jednego sprawcę złapać, to może posunięto by się dużo dalej w tej całej walce i opanowywaniu tego całego zagrożenia - stwierdził Wojciech Brochwicz.

Dodał również, że "dopóki nie zostanie rozwiązany problem społeczno-polityczny, to będzie to problem policyjny".

"Terroryzm online"

Według Brochwicza atak, do którego doszło w Londynie, to nie tylko terroryzm - jak to określił - "dostępny dla wszystkich", ale również "terroryzm online".

- To jest zjawisko, które żeruje na współczesnych środkach przekazu i komunikacji. Każdy taki akt, choćby najprostszy i najbardziej prymitywny, natychmiast odbija się wielomilionowym echem na świecie - zauważył.

Jak dodał, jest to gigantyczny problem. - Politycy wykorzystują całą sytuację dla własnych projektów i własnych celów - podkreślił, przypominając, że dyskusji o terroryzmie towarzyszy kwestia przyjmowania uchodźców.

"Oni ich traktowali jak tanią siłę roboczą, jak niewolników"

- Stoimy przed ciągłym dylematem: przyjmować, nie przyjmować. Jeśli przyjmować, to jak, to ilu, to gdzie - zaznaczał Brochwicz. Nawiązał również do wypowiedzi marszałka Senatu w "Jeden na jeden". Stanisław Karczewski powiedział, że Polska powinna skorzystać z doświadczeń Australii i nie przyjmować żadnego uchodźcy. - To nieprawda, [Australia - przyp. red.] ma specjalny kanał dla Syryjczyków i ich przyjmuje, pomaga ofiarom wojny w Syrii - wyjaśniał Brochwicz.

Dodał, że jest "wiele sposobów" na to, by nieść pomoc uchodźcom. - Można ich również przyjmować do siebie, tylko trzeba wyciągać wnioski z historii - zaznaczył. - To, co się dzieje w tej chwili w Europie Zachodniej, to jest skutek kilku dekad nastawienia ówczesnych społeczeństw, rządów do imigrantów. Oni ich traktowali jak tanią siłę roboczą, jak niewolników. Mieszkać na peryferiach miast, wykonywać najprostszą robotę i nie marzyć o tym, żeby się próbować zintegrować ze społeczeństwem, które ich wpuściło. Dzisiaj są tego efekty - tłumaczył Brochwicz.

Według niego kolejne pokolenia dzieci sfrustrowanych i odrzuconych są łatwym celem dla różnego rodzaju demagogów i manipulatorów, choćby z tak zwanego Państwa Islamskiego.

"Wiedzieliśmy, kim są, co robią, jakie mają paszporty"

W Polsce, zdaniem Brochwicza, jest zupełnie inna tradycja przyjmowania obcokrajowców. - Sięgnę do tego najwspanialszego przykładu naszej historii, czyli Tatarów - powiedział. - Ci Tatarzy się zintegrowali z Polską. Jeśli przyjmować, to mieć gotowe programy integracyjne. A jak nie, to zapomnieć o tym - dodał.

Jak przypomniał, w 1990 roku w Polsce znajdowało się 12 tysięcy osób z "różnych państw arabskich", "w różnych formach pobytu". - W tym bardzo wielu wyszkolonych w Organizacji Wyzwolenia Palestyny, a także mających krewnych w tamtym regionie, którzy aktywnie walczyli z bronią w ręku. Polska doskonale sobie z tym radziła - podkreślił. - Urząd Ochrony Państwa wiedział wiele, znał ich i nie było żadnych zagrożeń, nie budzili w ogóle naszego niepokoju, ale wiedzieliśmy, kim są, gdzie są, co robią, jakie mają paszporty - zapewnił Wojciech Brochwicz.

Ataki w Londynie

Zamach, do jakiego doszło w sobotni wieczór w Londynie, to trzeci poważny atak terrorystyczny w Wielkiej Brytanii na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy. W marcu bieżącego roku w zamachu na Westminster Bridge w Londynie zginęło sześć osób, a 49 zostało rannych.

22 maja doszło do ataku w Manchesterze, gdzie po występie amerykańskiej piosenkarki Ariany Grande zamachowiec samobójca wysadził się w powietrze w pobliżu wejścia do hali koncertowej. 22 osoby zginęły, a ponad 120 zostało rannych.

Autor: ar//now/jb / Źródło: tvn24

Czytaj także: