- Informacje o współpracy Rosjan z polską prokuraturą poznamy dopiero po powrocie Andrzeja Seremeta z Moskwy - mówił w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w TVN24 minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Tłumaczył też, że teren katastrofy specjalnie nie został zabezpieczony przez Rosjan, bo "nie chcieli narazić się na zarzuty odgradzania od niego rodzin ofiar".
W środę do Moskwy poleciała m.in. specjalna komisja kierowana przez szefa MSWiA Jerzego Millera oraz prokurator generalny Andrzej Seremt. Celem tego ostatniego jest dopilnowanie realizacji wniosków o pomoc prawną, które nasza prokuratura skierowała do prokuratury rosyjskiej w związku z katastrofą smoleńską.
- Rozmawiałem z prokuratorem Seremetem pół godziny temu - mówił minister Kwiatkowski. - Zwracał uwagę na rzeczy dla nas najważniejsze: udział polskiego prokuratora w odczytywaniu czarnych skrzynek, udział polskich prokuratorów w badaniach DNA, udział polskich prokuratorów w przesłuchaniu rosyjskiego nawigatora z wieży na lotnisku w Smoleńsku. To wszystko się dokonało, ale to na co czekamy, to formalne przekazanie materiałów, które zostały zgromadzone przez stronę rosyjską polskim śledczym. Jak to zostanie zrobione, to dopiero się dowiemy, jak ta współpraca wygląda - dodał. Efektów nie przedstawił.
"Wyciągnęliśmy wnioski"
Minister odniósł się także do sprawy znajdywanych na terenie katastrofy szczątków samolotu i rzeczy osobistych ofiar, które zginęły w katastrofie.
- Jak się dowiedziałem, to natychmiast zainterweniowałem. (...) I dziś już także oficjalnie notą dyplomatyczną polska ambasada zwróciła się do strony rosyjskiej o przeszukanie terenu i jego zabezpieczenie. Wystąpiliśmy także, aby miejsce mogła przeszukać grupa archeologów z szacunku do ofiar. Nie chcemy, aby ich rzeczy osobiste pozostały na miejscu katastrofy. Storna rosyjska już poinformowała, że są dodatkowe patrole - mówił.
Zaznaczył, że przez wiele dni pracowali tam eksperci, ale jest to teren podmokły, bagnisty i jego przeszukanie jest wyjątkowo trudne.
- Pytaliśmy też dlaczego teren nie jest ogrodzony i usłyszeliśmy, że była obawa, żeby strona polska nie uznała tego za nieuprawnione, bo to na przykład uniemożliwiłoby rodzinom ofiar zobaczenia miejsca katastrofy. Ale teraz wyciągamy wnioski i dlatego jadą tam archeolodzy - dodał.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24