- Przestrzegałbym przed szybkim ogłaszaniem zaraz po sekcji zwłok, że to na pewno było samobójstwo bez udziału osób trzecich - tak Mariusz Antoni Kamiński z PiS skomentował śmierć Remigiusza M., technika pokładowego Jaka-40, który 10 kwietnia lądował w Smoleńsku.
Mariusz Kamiński z PiS uważa, że prokuratura powinna w szczególny sposób podejść do badania okoliczności śmierci technika Jaka-40 Remigiusza M. - Jest to ważny świadek w badaniu katastrofy smoleńskiej. Osoba, która kwestionowała ustalenia polskiej komisji oraz ustalenia komisji rosyjskiej. Wokół tej śmierci na pewno będzie wiele kontrowersji - zauważył poseł.
Mogła być presja lub szantaż
Kamiński przestrzegał "przed szybkim ogłaszaniem zaraz po sekcji zwłok, że to na pewno było samobójstwo bez udziału osób trzecich". - To trzeba bardzo dokładnie zbadać. Sprawdzić jak wyglądały jego ostatnie dni, z kim się kontaktował, czy nie było żadnych nacisków na niego - powiedział.
Dodał, że tylko od prokuratury zależy, by "szybko nie umarzać tej sprawy, tylko rzeczywiście zbadać dokładnie, czy było to samobójstwo, czy też wpływały na to osoby trzecie".
Świadek w śledztwie smoleńskim Remigiusz M. był już na wojskowej emeryturze. W śledztwie w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu Tu-154M przesłuchiwano go kilka razy w charakterze świadka. To on słyszał korespondecję kontrolerów z lotniska w Smoleńsku z załogą TU-154.
W pierwszym wywiadzie dla tvn24.pl, krótko po katastrofie, twierdził, że kontroler zezwolił załodze prezydenckiego samolotu na zejście do wysokości 50 m. Z opublikowanego stenogramu wynika, że kontroler miał zezwolić na zejście do 100 metrów.
Według Remigiusza M., także załoga Jaka dostała zgodę na zejście do 50 m. Jak-40 wylądował w trudnych warunkach ok. godziny przed katastrofą prezydenckiego samolotu. Na jego pokładzie było kilkunastu dziennikarzy mających relacjonować uroczystości rocznicowe w Katyniu
Autor: zś / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24