Ivan Ganzera to ukraiński piosenkarz. On i jego partnerka Olia Kamenczuk zostawili w Polsce dzieci i wrócili do ojczyzny. Po drodze rozdawali na granicy, w geście podziękowania Polakom za pomoc, płyty Ivana - relacjonowała reporterka TVN24 Marta Abramczyk-Dzikiewicz. - Jesteśmy wdzięczni za pomoc, ale to niestety za mało - apelował Ivan, wracając do Ukrainy.
Do niedzieli (6 marca), do Polski przyjechało z Ukrainy ponad 960 tysięcy uchodźców. Przybywają na wszystkie przejścia graniczne oraz pociągami do kilku miast w Polsce. Tylko w jednym z pociągów, które w niedzielę przyjechały na peron w Chełmie (województwo lubelskie) z Kijowa dotarło około dwóch tysięcy osób.
Uchodźcy mogą zatrzymać się w punkcie recepcyjnym, który mieści się w Chełmie w hali sportowej.
Część osób czeka na znajomych lub rodzinę
– Znajdują tu schronienie ci, którzy przyjeżdżając do Polski nie mają planu, co ze sobą dalej począć lub też ci, którzy czekają na znajomych lub rodzinę, która jedzie tu z różnych zakątków Polski – wyjaśniła w TVN24 nasza reporterka Marta Abramczyk-Dzikiewicz.
Załadowali auto środkami higienicznymi i wrócili na Ukrainę
- Wczoraj przy granicy w Dorohusku spotkaliśmy parę – Ivana i Olię - którzy przyjechali do Polski z okolic Żytomierza. Przywieźli do Polski dzieci, które zostawili pod opieką babci. Przy granicy rozdawali płyty CD w geście podziękowania Polakom. Okazało się, że Ivan jest znanym ukraińskim piosenkarzem – relacjonowała reporterka TVN24.
Dodała, że Ivan i Olia załadowali do swego samochodu potrzebne produkty, w tym środki higieniczne oraz medyczne, i wrócili do Ukrainy.
Ivan Ganzera: rakieta uderzyła dosłownie sto metrów od naszego domu
- Dopiero co stałem w swojej piwnicy i modliłem się do Boga, bo rosyjska rakieta uderzyła dosłownie sto metrów od naszego domu – mówił przed kamerą TVN 24 Ivan Ganzera. – Jesteśmy wdzięczni za pomoc, ale to niestety za mało. Prosimy o pomoc wojskową. Pomóżcie nam się bronić - apelował.
Nasza reporterka utrzymuje z parą kontakt. Ostatnią wiadomość dostała od nich w niedzielę nad ranem.
– Brzmiała mniej więcej tak: myśleliśmy, że już do ciebie nie napiszemy, nad nami krążą rosyjskie samoloty, a z nich spadają bomby. Od tamtej pory czekam wciąż na kontakt. Mam nadzieję, że są w miarę możliwości bezpieczni – powiedziała Marta Abramczyk-Dzikiewicz.
Atak Rosji na Ukrainę - oglądaj program specjalny w TVN24
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24