|

"Każdego ranka, gdy otwierałam oczy, po prostu ryczałam"

GettyImages-1406536712
GettyImages-1406536712
Źródło: Scott Olson/Getty Images (zdjęcie ilustracyjne)
Przez pierwsze dwa miesiące wojny każdej nocy śniła mi się ciągle ta sama scena: że rosyjski żołnierz mierzy do mnie z karabinu i pociąga za spust - Daria Korsak, Ukrainka, mieszkanka Odessy, studentka UMCS w Lublinie, nie kryje emocji, gdy opowiada o skutkach wojny w swoim kraju. Artykuł dostępny w subskrypcji

Jeszcze na początku marca spotkała się z Jackiem Tacikiem w Odessie, w której mieszka. To była krótka rozmowa. Między jednym a drugim alarmem bombowym. Teraz - już w Warszawie - zgodziła się na długi wywiad. W "Rozmowach polsko-niepolskich" mówi przede wszystkim o swoim (straconym?) pokoleniu wojny, o nadziejach i szansie, jaką jest dla Ukrainy droga do Unii Europejskiej.

Jacek Tacik: Padła obietnica. Ukraina ma kiedyś wejść do Unii Europejskiej. Na razie otrzymała status kraju kandydata do członkostwa do zjednoczonej Europy. To wystarczy?

Daria Korsak: To jest zwycięstwo. I to zwycięstwo przede wszystkim tych, którzy walczyli w 2014 roku na Majdanie o wolną Ukrainę - także od wpływów rosyjskich. Ich marzeniem było cywilizowane państwo w Europie, a nie poza jej granicami. Oddali za to życie. Poświęcili się dla kraju i dla nas. Dzięki nim możemy żyć w ojczyźnie ich marzeń.

Jeżeli nie Unia, to pozostaje nam tylko Rosja. A to nie jest alternatywa. I nigdy nie była. Przynajmniej nie mojego pokolenia.

Ukraina jest pierwszym krajem w historii, który - tocząc wojnę - otrzymał status kraju kandydata do członkostwa w UE.

Nagroda za cierpienie?

Mam nadzieję, że nie. Ukraina po prostu chce dołączyć do zachodnich krajów, być częścią Unii Europejskiej. Wojna może ten proces przyspieszyć. Wpływy stracili powiązani z Kremlem oligarchowie - oni już nigdy tu nie wrócą. Kraj się z nich oczyszcza. Mam nadzieję, że ukraińscy politycy poradzą sobie z korupcją, że rozpoczną potrzebne reformy, że w końcu zmodernizują Ukrainę.

Co tak naprawdę - pani zdaniem - wydarzyło się w Brukseli? Co to znaczy mieć status kraju kandydata?

Wydarzyła się historia. I to na naszych oczach. Ukraina spełniła wszystkie kryteria, aby uzyskać status kandydata jeszcze przed wybuchem wojny. My nie chcieliśmy tu Rosji. Ona sama weszła z buciorami w nasze życie.

A może niektórzy zachodni liderzy, którzy w końcu przyjechali do Kijowa i na własne oczy przekonali się, co robili tu Rosjanie, zrozumieli, że Ukraińcy umierają za wolność i Unię Europejską?

KORSAK_01
Zachód nie słyszałby Ukrainy tak, jak słyszy teraz.
Źródło: TVN24

Ale mnie ciekawi, co z tych zapowiedzi rozumieją Ukraińcy? Że za chwilę staną się częścią UE?

Tak, że za chwilę ich kraj będzie częścią zjednoczonej Europy. Ale to, kiedy dokładnie do tego dojdzie, to już zależy od nas samych.

Czyli na razie to mglista obietnica?

To konkret. Unia nas chce, ale pod pewnymi warunkami. Jeżeli je spełnimy, to dołączymy do klubu: chodzi o prawo, ekonomię, ekologię. Nikt tu się nie spodziewa, że już jutro będziemy częścią UE. Na razie ogromnym zwycięstwem jest dla nas sam status kraju kandydata.

Studiuje pani w Polsce. Interesuje się polityką i na pewno zna poglądy kluczowych ministrów polskiego rządu, dla których członkostwo w UE to realne problemy, a nie korzyści.

Tylko jaką my mamy alternatywę? Jeśli nie Bruksela, to Moskwa. Już raz byliśmy częścią Związku Radzieckiego. Nie chcemy pozostać mostem zawieszonym pomiędzy Zachodem a Rosją lub - jak to się w Rosji mówi - szarym miastem pod Rosją.

Jeszcze raz to powiem: chcemy się pozbyć postradzieckiej polityki, postradzieckiej mentalności, postradzieckich układów.

Jest taki fragment w serialu "Sługa narodu", w którym Zełenski odbiera telefon od kanclerz Angeli Merkel. W słuchawce słyszy, że zapadła decyzja o rozszerzeniu UE. Zełenski jest poruszony. Nie potrafi wydusić z siebie słowa. W końcu - w imieniu narodu ukraińskiego - składa podziękowania. I tu następuje zwrot akcji. Merkel sprawia wrażenie zaskoczonej: "Ukraińskiego? A czy ja nie dodzwoniłam się do prezydenta Czarnogóry?".

Tak, nawet jeszcze wczoraj oglądałam ten fragment. Zresztą cały serial zobaczyłam od razu po premierze w 2016 roku.

machaj
Fragment serialu "Sługa narodu"
Źródło: Kwartał 95

Minęło sześć lat.

I Zełenski znowu jest prezydentem, ale tym razem nie serialowym, a prawdziwym. I do tego Bruksela w końcu uchyliła nam drzwi. I to nie na żarty, a naprawdę. Żadna pomyłka, żadna Czarnogóra.

Pani jeszcze nie mogła głosować, gdy Zełenski został prezydentem?

Nie, byłam za młoda, ale moi rodzice - z tego, co mi mówili - nie oddali na niego głosu. Byli przeciwni.

I pozytywnie się rozczarowali?

To był 2018 rok, gdy Zełenski ogłosił start w wyborach prezydenckich. Myślałam, że to jego kolejny żart. Znałam go, ale nie z polityki, tylko telewizji, seriali, programów rozrywkowych. Komik, który nas rozśmieszał.

I on nagle chciał rządzić krajem? Ktoś musiał za nim stać - to było pewne. On miał być tylko twarzą, marką, zupełnie uzależnioną od kolejnych oligarchów, którzy sterowaliby krajem z tylnego siedzenia.

Nie znam dzisiaj nikogo w Ukrainie, kto krytykowałby Zełenskiego. Aż trudno uwierzyć, jak dużo robi dla naszej ojczyzny. W pierwszej kolejności nie jest prezydentem, tylko jednym z nas - obywatelem Ukrainy.

Może jako polityk nie do końca się sprawdził, ale nie mam wątpliwości, że to odpowiedni człowiek na te przerażające czasy.

KORSAK_03
"Jeszcze pięć miesięcy temu bym nie uwierzyła"
Źródło: TVN24

Już prawie pół roku trwa ta wojna.

Za długo, ale taki jest pewnie plan Rosji - żeby zmęczyć nią Zachód. Ta wojna jest prowadzona na wschodzie kraju. Na zachodzie zapanował względny spokój. Ukraińcy ze Lwowa mogą być już znużeni ciągłym pomaganiem tym z Charkowa czy Chersonia. Mają do tego prawo.

I to jest ten moment, gdy my, Ukraińcy, i cały Zachód powinni jeszcze bardziej się zmobilizować, zjednoczyć i doprowadzić do przegranej Rosji. Pamiętam wypowiedź prezydenta Dudy, który mówił, że nadejdzie czas, gdy to Putin będzie musiał dzwonić do liderów zachodnich państw i prosić, aby pomogli mu jak najszybciej zakończyć tę wojnę, która zniszczy nie Ukrainę, a samą Rosję.

Duda - bohater Ukrainy?

Oj tak. Zrobił dla nas bardzo dużo. I ja rozumiem, że sami Polacy go różnie oceniają, ale tu w Ukrainie jest bohaterem - tym liderem, który nie wahał się nas wesprzeć. Pomogli jeszcze przywódcy USA, Wielkiej Brytanii i krajów bałtyckich.

Lista tych, którzy nie pomogli, jest chyba dłuższa?

Na jej czele postawiłabym prezydenta Francji.

No, ale koniec końców przyjechał do Kijowa.

No tak, ale co to zmieniło? Wypowiedział kilka miłych słów. Dziękujemy. Ale my potrzebujemy realnej pomocy - broni, a nie okrągłych zdań.

Ktoś jeszcze jest na "liście hańby"?

Kanclerz Scholz. I Łukaszenka.

To jednak inna historia.

No tak.

KORSAK_02
"Nie chcemy już postradzieckiej polityki"
Źródło: TVN24

Jeszcze w marcu widzieliśmy się w Odessie. Zdecydowała się pani w końcu wyjechać do Polski.

Tak, bo chciałam, żeby mój brat, moja mama byli bezpieczni. A już po wyjeździe do Polski - oni nie znają polskiego - mieliby trudności. Potrzebowali mnie ze sobą. Musiałam jechać z nimi - to się nazywa odpowiedzialność za tych, których kochamy.

A rówieśnicy?

Koledzy zostali. Nie mogą przekraczać granicy. Jeżeli Rosjanie wejdą do Odessy, będą musieli jej bronić. Koleżanki już dawno wyjechały.

Putin okradł was z młodości?

Z całego dzieciństwa. Urodziłam się w 2003 roku. Rok później doszło do pomarańczowej rewolucji. Później rządy prorosyjskiego Janukowycza - de facto prawej ręki prezydenta Władimira Putina.

I dalej 2014 rok. Początek wojny. Byłam w szkole. Miałam jedenaście lat. No jeszcze przecież dziecko. W telewizji pokazywali czarnobiałe zdjęcia mężczyzn, którzy zginęli. W rogu ekranu każdego dnia ich konkretna liczba.

Tu, w Warszawie, kluby są pełne młodych ludzi. Życie toczy się, jakby nigdy nic. Tam, w Ukrainie, wojna.

Tak, i z tego powodu każdego dnia zadaję sobie pytane: Dlaczego my? Bo graniczymy z Rosją? I tylko dlatego? Inni mają swój dom, pracę, przyjaciół, świat. A nam chce się to odebrać. I my musimy o to teraz walczyć. Wiem, że ta wojna nie skończy się szybko. Ona wpływa na moje życie. Ja już mam problemy psychiczne.

To znaczy?

Koszmary. Przez pierwsze dwa miesiące wojny każdej nocy śniła mi się ciągle jedna scena - ta sama: że rosyjski żołnierz mierzy do mnie z karabinu i pociąga za spust. Czuję ból i… ciągu dalszego już nie ma.

Każdego ranka, gdy otwierałam oczy, po prostu ryczałam.

KORSAK_04
"Przez pierwsze dwa miesiące wojny miałam tylko jeden sen"
Źródło: TVN24

Tu ma pani spokój?

Tak, ale ja cały czas śledzę informacje. Ta wojna mnie prześladuje. Nie potrafię się od niej odciąć. Polacy zrobili dla nas bardzo dużo dobrego. Doceniamy to. Jesteśmy bardzo wdzięczni i zawsze z to będziemy dziękować.

Zmieniliście się bardzo. To jest niesamowite. I tak sobie myślę, że gdyby już w 2014 roku wybuchła wojna na pełną skalę - taką jak dzisiaj - może wtedy ta pomoc nie byłaby tak ogromna i tak szczodra?

Dlaczego?

To było zaskoczenie. Nawet Ukraińcy nie byli przygotowani na konflikt. Zresztą musieliśmy oddać Krym praktycznie bez walki.

Jest już 2022 rok. Kiedy będzie pani świętować dzień wejścia Ukrainy do Unii Europejskiej?

Aż odrobimy nasze zadanie. Dużo pracy przed nami. I my chcemy ją wykonać. Im bardziej spoglądamy na Rosję, tym bardziej chcemy do Unii.

Czytaj także: