Wojciech Kwaśniak to były wiceszef Komisji Nadzoru Finansowego. W środowych "Faktach po Faktach" opowiedział o tym, co spotkało go ze strony bandytów, ale też państwa, któremu przez lata służył. Kwaśniak mówił m.in. o braku "empatii ze strony rządzących" dla jego rodziny po tym, jak został niesłusznie zatrzymany przez CBA. Przypominamy okoliczności pobicia i zatrzymania urzędnika.
- Wierzę, że prawda zostanie ujawniona. (…) Chciałbym, żeby prawda o tym haniebnym i skandalicznym zdarzeniu, które spowodowało, że państwo zdradziło mnie i stawia przed sądem, została w pełni ujawniona - mówił Wojciech Kwaśniak w środę w "Faktach po Faktach". W rozmowie z Grzegorzem Kajdanowiczem nawiązał do swojego pobicia, w którym mógł stracić życie oraz zatrzymania przez CBA. I tego, co przeszła jego rodzina. Ze śmiercią ukochanej żony włącznie. Przybliżamy sylwetkę byłego wiceszefa Komisji Nadzoru Finansowego.
Kim jest Wojciech Kwaśniak?
Jak sam mówi, jest urzędnikiem państwowym. Urodził się w 1962 roku w Sobolewie. Ukończył Wydział Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. W 1989 roku rozpoczął pracę w Narodowym Banku Polskim, od 1991 roku był zastępcą dyrektora w Generalnym Inspektoracie Nadzoru Bankowego. Po utworzeniu Komisji Nadzoru Bankowego, od 1998 roku był tam dyrektorem Biura Inspekcji. W latach 2000-2007 Kwaśniak był Generalnym Inspektorem Nadzoru Bankowego i członkiem Komisji Nadzoru Bankowego, następnie do 2011 roku, pracował na stanowisku doradcy prezesa NBP. W tym samym roku objął stanowisko wiceprzewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego. Funkcję sprawował do 2017 roku.
Wojciech Kwaśniak. Brutalne pobicie wiceszefa KNF
16 kwietnia 2014 roku Kwaśniak wcześniej niż zazwyczaj wrócił do swojego domu w warszawskim Wilanowie. Jak później mówił, zaparkował samochód przed posesją, otworzył furtkę i podszedł do drzwi. - Usłyszałem rumor za rogiem budynku. To była chwila, nie wiedziałem, co się dzieje. Jakiś człowiek podbiegł w moim kierunku; machnął ręką i poczułem bardzo silny ból w głowie. Po chwili kolejne razy - mówił Kwaśniak.
Choć został brutalnie pobity pałką teleskopową, zachował przytomność. Jak relacjonował "furtka była zatrzaśnięta", nie miał "żadnej możliwości ucieczki". - Napastnik cały czas atakował wyłącznie moją głowę. Były to bardzo silne uderzenia. Nie wiem do tej pory, dlaczego nie straciłem wtedy przytomności. Udało mi się jakoś ściągnąć sprawcy kominiarkę. Na twarz miał naciągniętą pończochę. W pewnym momencie sprawca odstąpił od ataku i uciekł - opowiadał b. wiceszef KNF.
Choć zdarzenie trwało około dwóch minut, miało katastrofalne skutki. Z późniejszego opisu w akcie oskarżenia wynikało, że Kwaśniak doznał czterech ran tłuczonych, złamania kości ciemieniowej, złamania trzonu III kości śródręcza lewego, założono mu 42 szwy. Pobicie miało wywołać "ciężki uszczerbek na zdrowiu", skutkujący "całkowitą albo znaczną, trwałą niezdolnością do pracy w zawodzie". Kwaśniak musiał przejść dwumiesięczne leczenie.
- To był pierwszy od wielu lat tak brutalny atak na urzędnika państwowego. Od początku nie mieliśmy wątpliwości, że napad miał związek z pracą ofiary w Komisji Nadzoru Finansowego - ujawnił w rozmowie z TVN24 oficer policji, który pracował przy śledztwie.
Wojciech Kwaśniak i proces w sprawie napaści
Akt oskarżenia w sprawie pobicia trafił do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa w październiku 2015 roku. Proces ruszył w końcu 2015 roku, ale w listopadzie 2017 roku sędzia prowadząca sprawę poszła na urlop macierzyński. Postępowanie, które znajdowało się już w końcowej fazie, musiało zatem ruszyć od nowa. W konsekwencji proces rozpoczął się ponownie w kwietniu 2019 roku.
W czasie gdy doszło do pobicia, Kwaśniak, jako wiceszef KNF, nadzorował kontrolę wołomińskiego SKOK-u, z którego - według prokuratury - wyprowadzono kilka miliardów złotych. "Fakty" TVN dotarły do aktu oskarżenia w sprawie pobicia. Wynikało z niego, że atak został poprzedzony kilkutygodniowymi przygotowaniami. Jak pisaliśmy wtedy zleceniodawcą pobicia miał być były oficer WSI i członek rady nadzorczej SKOK-u Wołomin. Miał wynająć bandytę o pseudonimie Twardy z podwarszawskiego Wołomina, który za napady i pobicia spędził w więzieniu łącznie 25 lat. Ostatni wyrok - 15 lat - skończył odsiadywać zaledwie kilkanaście dni przed napaścią na wiceszefa KNF. Domniemany zleceniodawca miał dotrzeć do niego przez znajomego z Wołomina - Krzysztofa A.
W grudniu 2022 roku sąd Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa skazał Krzysztofa A. na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Ponadto sąd zdecydował, że A. musi zapłacić Kwaśniakowi 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Skazany otrzymał także zakaz kontaktu zarówno z Kwaśniakiem, jak i jego synem. Nie może się także do nich zbliżać na odległość jednego kilometra przez pięć lat.
Kwaśniak w rozmowie z TVN24, już po ogłoszeniu decyzji sądu przyznał, że jest usatysfakcjonowany z powodu tego, że "przynajmniej w tej części zapadł wyrok w odniesieniu do jednego z oskarżonych, który otrzymał od prokuratury status świadka koronnego". Były wiceszef KNF wyraził nadzieję, że kolejne osoby "poniosą słuszne konsekwencje działań przeciwko funkcjonariuszowi państwa".
Wojciech Kwaśniak - zatrzymanie
W grudniu 2018 roku agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego, na polecenie prokuratury zatrzymali byłego przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego Andrzeja Jakubiaka oraz sześciu podległych mu urzędników, w tym Wojciecha Kwaśniaka. Jak informowała Prokuratura Krajowa, zatrzymania dotyczyły niedopełnienia obowiązków przez urzędników przy nadzorze nad SKOK Wołomin w latach 2013-2014.
- Stres, nie wiadomo co robić, po pięciu minutach zebraliśmy się wewnętrznie, otworzyłam drzwi, weszło sześć, siedem osób i powiedzieli, że chcieliby rozmawiać z mężem - wspominała zatrzymanie żona byłego wiceszefa KNF Agata Kwaśniak w rozmowie z "Faktami" TVN. - Mąż zszedł i zaczęła się procedura: legitymowanie, później oświadczono mi, że chcą przeszukać mieszkanie. Pięciu, sześciu panów szukających w dokumentach, stresująca sytuacja - mówiła. - Ja muszę powiedzieć, że po tym napadzie na męża, który był dla nas traumą, gdy ktoś mnie pyta, czy ja się spodziewałam (zatrzymania męża - red.), to ja się spodziewam wszystkiego, ale ja w to nie wierzyłam - komentowała zatrzymanie.
Zatrzymanie skomentowali politycy Zjednoczonej Prawicy. - Być może był zaatakowany właśnie dlatego, że Komisja Nadzoru Finansowego przez długi czas rozzuchwalała przestępców, pozwalając im w sposób bezkarny wyprowadzać miliardy złotych kosztem 85 tysięcy ludzi, którzy złożyli tam swoje oszczędności, często oszczędności życia - komentował w telewizji minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
- Osoby, które zlecały i wykonały pobicie Wojciecha Kwaśniaka, są w rękach wymiaru sprawiedliwości, ale to nie jest tak, że bandyta zawsze bije tego dobrego – stwierdził Grzegorz Bierecki, polityk Prawa i Sprawiedliwości oraz były prezes Kasy Krajowej SKOK.
Sąd: zatrzymanie Kwaśniaka było niesłuszne
W 2021 roku Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że zatrzymanie Wojciecha Kwaśniaka było niesłuszne. Sędzia Danuta Kachnowicz w uzasadnieniu tego orzeczenia wskazała, że w wyniku akcji Kwaśniak doznał "wstydu, upokorzenia oraz cierpień psychicznych". Przypomniała, że byłego wiceszefa KNF wyprowadzono z domu w kajdankach, skutego potem w konwoju agenci Biura przewieźli do szpitala, bo skarżył się na stan zdrowia, a następnie w konwoju do Szczecina, gdzie przed osadzeniem w izbie zatrzymań został poddany rewizji osobistej.
Sąd orzekł, że za szkody wyrządzone akcją prokuratury i CBA były wiceszef Komisji Nadzoru Finansowego ma otrzymać 15 tys. złotych zadośćuczynienia. W połowie 2023 roku Sąd Apelacyjny w Warszawie podwyższył kwotę zadośćuczynienia do 20 tys. złotych. Po ogłoszeniu decyzji Kwaśniak w rozmowie z TVN24 zaznaczył, że sąd "całością kosztów i zastępstwa procesowego obciążył Skarb Państwa".
- To zadośćuczynienie zostało mi wypłacone, ale minister Ziobro zdążył jeszcze złożyć kasację do Sądu Najwyższego, która czeka na rozpatrzenie przez Sąd Najwyższy od tej sprawy. Co dziwne, w tej sprawie odmienne stanowisko zajmuje Prokuratura Regionalna w Szczecinie i prokuratura w Warszawie. Prokuratura w Warszawie uważała, że należy mi się zadośćuczynienie, a prokuratura w Szczecinie uważa, że nie - powiedział Kwaśniak w "Faktach po Faktach" w środę.
Tymczasem sprawa przeciwko niemu trwa. Jak przyznał jest ciągle na etapie początkowym. - Zarzut jest z artykułu 231 kodeksu karnego. (...) Wraz z kolegami z KNF-u zostaliśmy oskarżeni nie dlatego, że naruszyliśmy prawo, tylko dlatego, że po czasie prokuratura uważa, że mogliśmy działać jeszcze szybciej - dodał.
Były wiceszef KNF: Żona apelowała do premiera Morawieckiego
Kwaśniak został zapytany, co sądzi o tym, że żony skazanych i osadzonych w więzieniu byłych posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika apelowały o uwolnienie ich mężów. - Gdy prokuratura zatrzymuje bliskie osoby, jest to trudne dla rodziny i w pewien sposób zrozumiałe. Ale moja rodzina, ani rodziny innych urzędników KNF-u, którzy byli zatrzymani, nie spotkały się z tym poziomem empatii ze strony rządzących - powiedział były szef KNF.
- Na skutek działania państwa zniszczono moją reputację: osobistą, zawodową (...) Moja żona, która obserwowała próbę zaszczuwania mnie, wpadła w chorobę i zmarła - stwierdził. - Żona zwracała się publicznie do premiera Morawieckiego i apelowała, żeby coś w tej sprawie zrobił. Spotkała się z brakiem jakiejkolwiek odpowiedzi. Za to ze strony wielu znanych polityków padały pod moim adresem skandaliczne wypowiedzi i określenia - zaznaczył Kwaśniak. W ten sposób odniósł się do wypowiedzi swojej żony z 2018 roku. Kobieta prosiła wówczas w imieniu swoim i syna, by powstrzymał "tę makabryczną sytuację". - Pracował pan wiele lat w sektorze bankowym, pracował pan z moim mężem, wie pan, że mąż był krystalicznie czystą postacią, cenił go pan, miał pan o nim zawsze dobre zdanie. Dlatego bardzo pana proszę, niech pan powstrzyma to, co jest niekorzystne dla naszego kraju. Ludzie w Polsce i poza granicami patrzą, z jaką łatwością robi się z ofiary oskarżonego. Proszę, panie premierze, niech pan nie obciąża swojego sumienia, niech pan to powstrzyma - apelowała do Mateusza Morawieckiego po zatrzymaniu Kwaśniaka.
Zapytany w środę przez prowadzącego program Grzegorza Kajdanowicza o zaufanie do państwa i ludzi sprawujących władzę, były szef KNF przyznał, że do zatrzymania w 2018 roku "był dumny (...) że po wyborach czerwcowych w '89 roku wraz z żoną jako młodzi ludzie wróciliśmy do Polski". - Pracowałem dla państwa i byłem przekonany, że podjąłem dobrą decyzję. Od grudnia 2018 roku tę pewność straciłem (...) Po tym, co mnie spotkało rodzinnie, po utracie ukochanej żony, ja ciągle się zastanawiam, że być może lepiej byłoby, gdybym w 2014 roku zginął, bo być może to wszystko by się nie wydarzyło, a moja żona nadal by żyła - dodał.
Źródło: TVN24, tvn24.pl