- Od wiosny sąd napotyka na kłopoty w możliwości ściągnięcia wszystkich oskarżonych, żeby sprawa mogła się toczyć - powiedział Jerzy Naumann, pełnomocnik byłego wiceszefa KNF. Proces w sprawie pobicia Wojciecha Kwaśniaka musi się rozpocząć na nowo ze względu na zmianę sędziego. Tymczasem nie można wyznaczyć nowego terminu, bo nieznane jest miejsce pobytu głównego podejrzanego, Krzysztofa A.
Wojciech Kwaśniak jako wiceszef Komisji Nadzoru Finansowego odpowiadał między innymi za nadzór nad SKOK-ami. W 2014 roku został ciężko pobity, a o zlecenie ataku oskarżono członka władz SKOK Wołomin.
Proces o pobicie byłego szefa KNF toczył się od 2015 roku bez finału, a teraz musi zacząć się od nowa.
- Sprawa była prowadzona i miała się już kończyć, kiedy sędzia sądząca przeszła na bardzo długotrwałe zwolnienie. To spowodowało, że został wyznaczony nowy sędzia wiosną bieżącego roku - tłumaczył w rozmowie z TVN24 mecenas Jerzy Naumann, pełnomocnik Kwaśniaka.
Jak wyjaśnił, "kodeks przewiduje, że sprawa musi być prowadzona od początku w związku ze zmianą składu" orzekającego.
"Od wiosny sąd napotyka na kłopoty"
Termin nowego początku rozprawy nie został jeszcze wyznaczony. Do tego doszła kolejna komplikacja: nie wiadomo, gdzie przebywa główny podejrzany o pobicie Kwaśniaka, Krzysztof A. Za zgodą sędzi opuścił on areszt. Powinien stawić się na badania, które w szpitalu psychiatrycznym mieli przeprowadzić biegli, jednak tego nie zrobił.
- Od wiosny sąd napotyka na kłopoty w możliwości ściągnięcia wszystkich oskarżonych, żeby sprawa mogła się toczyć - wskazywał mecenas Naumann.
Z pozostałych dwóch podejrzanych jeden jest na wolności, a drugi siedzi w areszcie w Niemczech w związku z inną sprawą.
Kulisy pobicia byłego szefa KNF
"Fakty" TVN dotarły do aktu oskarżenia w sprawie pobicia byłego wiceprzewodniczącego KNF. Wynika z niego, że atak został poprzedzony kilkutygodniowymi przygotowaniami.
Zakupiono samochód i teleskopową pałkę metalową, którą napastnik bił Wojciecha Kwaśniaka. Sprawcy przekazano egzemplarz "Pulsu Biznesu" z fotografią zastępcy szefa KNF-u, a także kartkę z jego imieniem i nazwiskiem. Bandyta obserwował także Kwaśniaka przed siedzibą KNF-u.
Zleceniodawcą pobicia - zdaniem śledczych - był Piotr P., były oficer WSI i członek rady nadzorczej SKOK-u Wołomin.
Piotr P. miał wynająć bandytę o pseudonimie Twardy. Dotarł do niego przez znajomego z Wołomina Krzysztofa A., który miał również brać udział w werbowaniu tak zwanych słupów pod wyłudzane ze SKOK-u Wołomin kredyty. W całą sprawę zamieszana jest też czwarta osoba, która pozbyła się potem samochodu.
Pobicie miało wywołać "ciężki uszczerbek na zdrowiu", skutkujący "całkowitą albo znaczną, trwałą niezdolnością do pracy w zawodzie". W akcie oskarżenia czytamy o co najmniej kilku uderzeniach, o czterech ranach tłuczonych głowy, złamaniu kości ciemieniowej i złamaniu kości śródręcza. Zdarzenie, po którym Kwaśniak musiał przejść dwumiesięczne leczenie, trwało około dwóch minut.
W trakcie obrony Kwaśniak zerwał napastnikowi z głowy kominiarkę. Chciał w ten sposób ujawnić jego twarz przed kamerami monitoringu.
- On się wystraszył i zbiegł i to prawdopodobnie uratowało życie pana Kwaśniaka - uważa mecenas Jerzy Naumann.
Autor: akr//rzw / Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24