Przed południem w sobotę zakończył się dwugodzinny protest rybaków rekreacyjnych. Rybacy i armatorzy domagają się realizacji zawartego w 2020 roku z polskim rządem porozumienia. Chodzi o połów dorsza, który od 2019 roku jest zakazany. Rząd obiecał rybakom odszkodowania, których do dzisiaj nie otrzymali.
Protest i blokada drogi we Władysławowie rozpoczęły się w sobotę (5 sierpnia) krótko po godzinie 10. W kilka minut popularna trasa zaczęła się korkować. W szczytowym momencie miał prawie pięć kilometrów. Rybacy z transparentami i plakatami w dłoniach przez dwie godziny blokowali przejazd na Półwysep Helski.
- Mówimy o rybakach, którzy kilka lat temu przekwalifikowali się na rybołówstwo rekreacyjne - wyjaśniał na antenie TVN24 reporter Adam Krajewski.
Po tym, kiedy w 2019 roku Unia Europejska wprowadziła zakaz połowu dorsza w polskiej strefie Bałtyku, polscy rybacy i armatorzy - zgodnie z obietnicą polskiego rządu - mieli dostać rekompensaty za poniesione straty.
- Wciąż są przez rządzących zwodzeni, wciąż słyszą obietnice, ale w żaden sposób te obietnice nie są realizowane i tak to już trwa któryś rok, więc zdecydowali się na taki desperacki krok i zablokowali to newralgiczne miejsce - przekazał na antenie TVN24 reporter Adam Krajewski powołując się na informacje uzyskane od protestujących.
Na miejscu protestu - jak przekazał reporter TVN24 pojawił się negocjator. Około południa zapadła decyzja o zakończeniu protestu. Ale jak zapowiedzieli rybacy, jeśli ich postulaty nie zostaną spełnione, będą kontynuować protesty.
Zobacz materiał "Faktów po Południu": "Jesteśmy na krawędzi bankructwa". Masowy protest rybaków
Rybacy domagają się realizacji porozumienia z 2020 roku
Jak podkreślał na antenie TVN24 jeden z protestujących rybaków, rybacy zdecydowali się wyjść na ulicę, bo rząd nie zrealizował obietnic zawartych w podpisanym z nimi w 2020 roku porozumieniu, na podstawie którego mieli otrzymać wypłatę rekompensat.
- Rząd w 2020 roku podpisał z nami porozumienie, które było pokłosiem "porozumienia luksemburskiego", gdzie polski rząd zobowiązał się do pokrycia skutków ekonomicznych i społecznych wprowadzenia zakazu połowu dorsza. Nasze firmy zostały zamknięte praktycznie z dnia na dzień - podkreślił jeden z rybaków.
Porozumienie było związane z wprowadzonym przez Komisję Europejską zakazem połowu dorsza w polskiej strefie Bałtyku. Od 2020 roku nie wolno tam łapać nawet pojedynczych sztuk na wędkę. Zakaz został wprowadzony, aby ratować ten zagrożony gatunek ryb. Polski rząd zobowiązał się wypłacić poszkodowanym rybakom 150 milionów złotych odszkodowania.
W ciągu trzech miesięcy rybacy mieli dostać odszkodowania. - Minęły trzy lata i nic - powiedział reporterowi TVN24 jeden z protestujących dzisiaj rybaków.
Zobacz materiał "Faktów po Południu": Rząd wciąż nie wypełnił porozumienia zawartego z rybakami rekreacyjnymi. Związkowcy interweniują
Z dnia na dzień stracili pracę. "Zostaliśmy z niczym"
Dodał, że w tej sprawie odbyło się wiele spotkań, w tym także z premierem Mateuszem Morawieckim ora z ministrem Jackiem Sasinem. - Obiecali nam, że sprawa w ciągu najbliższych dni, tygodni zostanie załatwiona i nic. Mamy informację, że minister Gróbarczyk stwierdził, że jesteśmy zbyt małą grupą społeczną, żeby się nią zajmować - powiedział.
Problem, jak przekazał, dotyczy około tysiąca rybaków, którzy z dnia na dzień stracili pracę. - Zostaliśmy z niczym, posiadamy w portach statki, które są niesprzedawalne, bo nie wolno łapać dorsza, nie można na nich pracować - podkreślił rozmówca TVN24.
Protestujący rybacy domagają się realizacji porozumienia z 16 stycznia 2020 roku.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24