- Będę na pewno zabiegał o to, żeby rządzący jak najszybciej potrafili zrozumieć potrzeby tych, którzy protestują - zapewnił w "Faktach po Faktach" Władysław Kosiniak-Kamysz, komentując protest rodziców niepełnosprawnych dzieci w Sejmie. Pytany o to, czy jego zdaniem przedstawiciele rządu nie rozumieją potrzeb protestujących, prezes PSL odparł: - Na przykład taka empatyczna twarz, którą miała premier Szydło, gdzieś zniknęła.
Rodzice i opiekunowie niepełnosprawnych wraz ze swoimi podopiecznymi protestują od środy.
Spotkali się z nimi prezydent Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki oraz minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska.
"Nie jest trudno rozpocząć rozmowy"
Pytany w "Faktach po Faktach" o to, jakie widzi rozwiązanie w tej sytuacji, Kosiniak-Kamysz wspomniał o czasie, kiedy sam pełnił obowiązki ministra pracy i polityki społecznej. Rodzice dzieci niepełnosprawnych również wtedy protestowali w Sejmie.
- Nie jest trudno rozpocząć rozmowy, ale trudno dojść do porozumienia - podkreślił.
Jak zauważył, jeżeli przed wyborami "mówiło się dużo deklaracji, a później się tego nie realizuje, to stawia to pewien problem".
Prezes PSL podkreślił, że "dzisiaj obowiązkiem wszystkich polityków jest szukanie rozwiązania, a nie zbijanie kapitału politycznego".
- Będę na pewno zabiegał o to, żeby rządzący jak najszybciej potrafili zrozumieć potrzeby tych, którzy protestują - dodał.
"Empatyczna twarz zniknęła"
Pytany, czy jego zdaniem przedstawiciele rządu nie rozumieją potrzeb protestujących, odparł:
- Na przykład taka empatyczna twarz, którą miała premier Szydło, gdzieś zniknęła. Ja jej dzisiaj nie widzę - stwierdził.
Wicepremier Beata Szydło, która stoi na czele Komitetu Społecznego Rady Ministrów, dotąd nie spotkała się z protestującymi rodzicami w Sejmie.
- To jest, myślę, takie pokazanie niestety złego obrazu i braku pochylenia się nad ogromnym problemem, który jest - zaznaczył.
"Ktoś taki musi się pacnąć w głowę"
Posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus poinformowała w poniedziałek, że dzień wcześniej zaapelowała w mediach społecznościowych do rehabilitantów i masażystów o pomoc dla protestujących niepełnosprawnych.
Z chęcią pomocy zgłosiły się cztery osoby, które posłanka zaprosiła na poniedziałek na godzinę 16 do Sejmu. Jednak, jak mówiła, Kancelaria Sejmu nie wydała zgody na wejście masażystów do gmachu parlamentu.
- Jak to usłyszałem, to pomyślałem, że ktoś taki (kto nie zgodził się na ich wejście - red.) musi się pacnąć w głowę. I to jak najszybciej - skomentował w "Faktach po Faktach" Władysław Kosiniak-Kamysz.
Jak zaznaczył, "za to bierze odpowiedzialność marszałek Sejmu".
- Na pewno sytuacja, kiedy fizjoterapeuci chcą przyjść, pomóc tym osobom i ktoś pisze, że ich nie wpuści, to jest niedopuszczalne - ocenił.
Czego domagają się protestujący?
Dla protestujących w Sejmie priorytetowe są dwa postulaty. Pierwszy z nich to wprowadzenie dodatku rehabilitacyjnego dla osób niepełnosprawnych, niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie bez kryterium dochodowego. Dodatek miałby nie być wliczany do dochodu osoby niepełnosprawnej. Drugi to zrównanie kwoty renty socjalnej z najniższą rentą z ZUS z tytułu całkowitej niezdolności do pracy wraz ze stopniowym podwyższaniem tej kwoty do równowartości minimum socjalnego obliczonego dla gospodarstwa domowego z osobą niepełnosprawną.
Autor: JZ//kg/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24