Zarzuty naruszenia nietykalności i znieważenia policjantów usłyszał poseł Przemysław Wipler (Kongres Nowej Prawicy). Wcześniej sam zrzekł się immunitetu w tej sprawie. Po wyjściu z prokuratury zapowiedział, że wytoczy proces funkcjonariuszom, gdyż to on jest poszkodowany. Sprawa ma związek z wydarzeniami, do których doszło w październiku 2013 r. w Warszawie, gdy Wipler opuszczał klub nocny.
Wipler w środę po południu stawił się w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Śródmieście Północ, gdzie został przesłuchany i usłyszał zarzuty.
Według śledczych, Wipler popełnił dwa czyny: zmuszał przemocą funkcjonariuszy policji do zaniechania prawnej czynności służbowej, naruszając jednocześnie ich nietykalność cielesną oraz "znieważał dwóch funkcjonariuszy słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe podczas i w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych". Przestępstwa te zagrożone są karą pozbawienia wolności do lat trzech.
- Zarzuty są zaskakujące. Nie zgadzam się z nimi - powiedział Wipler.
Dodał, że ma nadzieję, iż sprawa przed sądem szybko ruszy i będzie mógł się oczyścić.
Zapowiedział jednocześnie, że wytoczy policjantom proces, gdyż jak stwierdził, to on jest w całej sprawie poszkodowany, a oni przekroczyli swoje uprawienia. - Potraktowali mnie tak, jak traktują wielu Polaków, w poczuciu bezkarności - ocenił.
- Mam nadzieję, że moja sprawa będzie taką, która zmieni praktykę traktowania przez policję obywateli i będzie szansą również trochę większego ucywilizowania funkcjonariuszy - dodał.
"Świętowanie z przyjaciółmi"
Sprawa ma związek z wydarzeniami, do których doszło w październiku 2013 r. w Warszawie, gdy Wipler opuszczał klub. Według policji zachowywał się agresywnie, wulgarnie, chciał wydawać polecenia funkcjonariuszom. Policjanci twierdzili, że dopiero później zorientowali się, że mieli do czynienia z posłem.
Wipler mówiąc o zajściu tłumaczył, że dowiedział się, iż jego żona jest po raz piąty w ciąży i postanowił w związku z tym świętować z przyjaciółmi.
Po wyjściu z klubu - według jego relacji - włączył się do policyjnej interwencji wobec innej osoby. Jak zapewniał, sam nie uczestniczył w zajściu, ale postanowił interweniować. - Próbowałem interweniować, włączyć się w taki sposób, żeby ta sprawa się zakończyła. Na wstępie dosyć szybko użyto przeciw mnie gazu, przewrócono mnie na podłogę, kopano mnie w głowę, klęczano na mnie, skuto mnie kajdankami, pobito mnie. Wielokrotnie polewano mnie - był to na pewno jakiś żrący środek - byłem kopany w krocze, w plecy i po nogach - mówił poseł. Utrzymywał, że lekarze stwierdzili u niego m.in. uszkodzenie rogówki i liczne stłuczenia oraz otarcia. Jak mówił, badanie krwi, które zostało wykonane w szpitalu, wykazało, że miał 1,4 promila alkoholu w organizmie. W maju sejmowa komisja regulaminowa stwierdziła formalną poprawność oświadczenia o zrzeczeniu się immunitetu.
Autor: MAC//tka / Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP | Jacek Turczyk