Rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami na redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej" mają być prowadzone do końca stycznia 2013 r. - poinformowała pełnomocnik zarządu Presspubliki Hanna Wawrowska.
"Ogłoszenie oraz szczegółowe informacje na temat konkursu ukażą się w jutrzejszym wydaniu dziennika 'Rzeczpospolita' oraz na stronach rp.pl" - napisano w komunikacie.
Wymagania
Jak poinformowała Wawrowska, od kandydata oczekiwane jest co najmniej sześcioletnie doświadczenie w pracy w mediach, w tym też elektronicznych oraz co najmniej trzyletnie pełnienie funkcji kierowniczych w mediach i zarządzanie zespołem dziennikarzy.
Wśród wymagań są też m.in. znajomość rynku nowych mediów oraz aplikacji na tablety i smartfony, a także znajomość procesu wydawniczego.
Trzęsienie ziemi po artykule o trotylu
Pod koniec października "Rz" napisała, że śledczy na wraku samolotu Tu-154M w Smoleńsku znaleźli ślady trotylu i nitrogliceryny. Prokuratura wojskowa zaprzeczyła, że są takie ustalenia. Dopiero badania laboratoryjne będą mogły być podstawą do twierdzenia o istnieniu bądź nieistnieniu śladów materiałów wybuchowych - podała prokuratura.Po postępowaniu wyjaśniającym rada nadzorcza Presspubliki, wydawcy "Rz", uznała artykuł za nierzetelny i nienależycie udokumentowany i rekomendowała odwołanie redaktora naczelnego tytułu Tomasza Wróblewskiego, jego zastępcy Bartosza Marczuka i szefa działu krajowego Mariusza Staniszewskiego. Pracę stracił też autor artykułu Cezary Gmyz. Pracami redakcji od tego czasu kieruje Talaga - dotychczasowy wicenaczelny tytułu.
Były naczelny wyjaśnia
W opublikowanym w internecie krótkim filmie pt. "Mniejsza o trotyl" Wróblewski tłumaczył później, że decyzja o publikacji artykułu "Trotyl na wraku tupolewa" zapadła po jego rozmowie z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem. B. naczelny "Rz" twierdził, że Seremet "ani razu" w czasie tej rozmowy "nie zasugerował, że te cząsteczki mogą wskazywać na inne pochodzenie niż materiał wybuchowy".Według Wróblewskiego, Seremet przyznał, że prokuratura od kilkunastu dni posiada informacje o obecności na wraku tupolewa wysokoenergetycznych cząstek, które mogą wchodzić w skład materiałów wybuchowych, ale nie jest jeszcze w stanie stwierdzić, jakiego pochodzenia są te cząsteczki.Rozmowa Wróblewskiego z prokuratorem generalnym odbyła się w obecności rzecznika PG Mateusza Martyniuka. - Na spotkaniu u prokuratora Seremeta, jego rzecznik, prok. Martyniuk, przyznał mi, że nie tylko "Rzeczpospolita" wie o sprawie i myślę, że tak było - mówił Wróblewski
Seremet: Czuję się zmanipulowany
Po publikacji tego filmu Seremet oświadczył z kolei, że w trakcie rozmowy z Wróblewskim podkreślił wyraźnie, że pochodzenie cząstek wysokoenergetycznych, zabezpieczonych podczas badań wraku samolotu Tu-154M, może być "przeróżne".Pytany o swą rozmowę z naczelnym "Rz" przed jej publikacją, Seremet mówił wcześniej, że Wróblewski prosił o spotkanie, twierdząc, że ma "ważną wiadomość o wadze właściwie równej z racją stanu".
- Powiedziałem wtedy, że mogę potwierdzić, że podczas oględzin i badań wraku w Smoleńsku narzędzia pomiarowe używane przez biegłych wykazały istnienie jakichś materiałów wysokoenergetycznych, podobnych do materiałów wybuchowych, ale żeby z tego powodu nie wyciągać żadnych, a szczególnie takich wniosków, które byłyby równoznaczne z tym, że użyto takich materiałów przeciwko czy wobec tego samolotu - relacjonował Seremet.Przyznał, że "do pewnego stopnia" czuje się zmanipulowany, bo spodziewał się, że tekst będzie opublikowany łącznie ze stanowiskiem prokuratury. - Domyślam się, że redaktor po rozmowie ze mną uznał, że ma potwierdzenie (informacji - red.) - dodał Seremet.Prokurator generalny mówił też, że jeszcze przed północą wiedział, że tekst zostanie opublikowany i obawiał się, że "wywoła takie skutki, jakie wywołał".
Dziennikarze krytykują
Stanowisko w sprawie osób zwolnionych z "Rzeczpospolitej" zajęła część środowiska dziennikarskiego. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich uznało m.in., że niezależność redakcji "Rz" została "skrajnie zagrożona", a wizerunek i marka tego tytułu "najbardziej ucierpiały na naciskach, jakimi jej dziennikarze zostali poddani przez właściciela".Także Stowarzyszenie Wolnego Słowa oceniło, że fakt ten może wywołać efekt zastraszenia dziennikarzy w Presspublice i innych polskich mediach, "co jest zagrożeniem wolności słowa".
Autor: mon//gak / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24