Pojawiają się wątpliwości wokół oświadczenia majątkowego europosła PiS Tomasza Poręby. Z dziennikarskiego śledztwa portalu OKO.press i Frontstory.pl wynika, że deklarowany stan posiadania nie odpowiada rzeczywistości. Sam zainteresowany zarzuty odpiera i zapowiada, że z autorami tych publikacji spotka się w sądzie. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Znów zrobiło się głośno o majątku i nieruchomościach europosła Tomasza Poręby z Prawa i Sprawiedliwości. We wrześniu media informowały o wartych 3 miliony złotych trzech luksusowych apartamentach na chorwackiej Korczuli.
Po wielomiesięcznym śledztwie portalu OKO.press i Frontstory.pl pytań o stan posiadania jednego z najważniejszych polityków PiS i kiedyś szefa kampanii wyborczej tej partii, jest więcej. Dziennikarze dokładnie przyjrzeli się oświadczeniu majątkowemu z 2017 roku.
- Wtedy Porębowie kupili najdroższy ze swoich apartamentów w Chorwacji i działki na Warmii i w Mielcu. Patrzyliśmy na wszystkie przychody i porównując z wydatkami, nie zgadzają się kwoty. Brakuje około 600 tysięcy złotych – stwierdza Daniel Flis z OKO.press.
Dziennikarze dotarli do dokumentów i jak informują dokładnie policzyli, ile mieli, a ile wydali państwo Porębowie sześć lat temu. - Zdobyliśmy dokumenty sprzedaży apartamentów w Chorwacji i sprawdziliśmy dane z powiatowych rejestrów cen nieruchomości, także wiemy, co i ile kosztowało w Polsce – wyjaśnia Daniel Flis.
Poręba składa pozew przeciwko dziennikarzom
Tomasz Poręba nie chciał rozmawiać z dziennikarzami przed kamerą. W przesłanej wiadomości przekazał, że wszystko w tej sprawie już napisał w oświadczeniu, które opublikował w mediach społecznościowych.
"W związku z kolejnym kłamliwym, insynuującym i uderzającym w mój wizerunek artykułem OKO.press, składam przeciwko autorom i redakcji pozew. Dość naruszania prywatności mojej rodziny, latania nad moim domem dronami, szkalowania i podważania uczciwości" – napisał Tomasz Poręba na platformie X.
Politycy opozycji mówią, że sprawą majątku Tomasza Poręby powinny jak najszybciej zająć się odpowiednie służby, aby rozwiać wszelkie wątpliwości. - Gdyby sprawa dotyczyła któregokolwiek polityka opozycji, to już mielibyśmy konferencję Zbigniewa Ziobry, CBA i pewnie taka osoba miałaby już na głowie prokuratora – twierdzi Agnieszka Pomaska z Koalicji Obywatelskiej.
Z kolei Miłosz Motyka z Polskiego Stronnictwa Ludowego ocenia, że "dziś instytucje kontrolne nie spełniają swojej funkcji". - Zamiast CBA to dziennikarze informują, że w oświadczeniach majątkowych coś się nie zgadza – dodaje.
Zdaniem dziennikarzy OKO.press nie zgadzają się też wartości nieruchomości, które Tomasz Porębą od lat wpisuje do swoich oświadczeń majątkowych. Chodzi m.in o działki - dziś to już łącznie kilka hektarów - nad samym jeziorem Dadaj niedaleko Olsztyna. W oświadczeniu za 2017 rok widnieje kwota 700 tysięcy złotych, gdy w rzeczywistości Porębowie mieli zapłacić za nie prawie milion.
- Wiemy, że to są znaczne różnice względem tego, co zapłacił. Czasami to nawet 30 procent, więc to jest dużo – wskazuje Daniel Flis.
Problemy z archaicznym systemem oświadczeń majątkowych
Ekspert zajmujący się jawnością życia publicznego zaznacza, że mamy bardzo archaiczny system oświadczeń majątkowych - nadal wypełniane są ręcznie, nie ma też systemu, który pokazywałby, jak na przestrzeni lat zmienia się majątek.
- Przy obecnym systemie samo CBA analizuje tylko promil tych oświadczeń, a przecież oświadczenia składają setki tysięcy osób. Gdyby ten system był automatyczny, to z pewnością można byłoby szybciej wychwycić pierwsze nieprawidłowości – ocenia Krzysztof Izdebski z Fundacji im. Stefana Batorego.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24