- Jeśli ktoś zaczyna taką zabawę, to oczywiście można to zignorować, powiedzieć "niemiecki humor", ale proszę sobie wyobrazić, że ta spirala może ruszyć - powiedział w programie "Fakty po Faktach" minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski.
W poniedziałek w Düsseldorfie niemiecki artysta Jacques Tilly w czasie karnawałowej parady zaprezentował kolorowe platformy. Był to jego satyryczny komentarz do aktualnych wydarzeń na świecie.
Jedną z instalacji poświęcił szefowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, którego przedstawił w generalskim mundurze i ciemnych okularach. Polityk stoi nad płaszczącą się u jego stóp pobitą i płaczącą kobietą, ubraną w biało-czerwony strój. Ma ona uosabiać - jak głosi napis na jej bluzce - Polskę. Obok stoi różowy radioodbiornik z napisem Radio Maryja.
"Spirala może ruszyć"
- Jeśli ktoś zaczyna taką zabawę, to oczywiście można to zignorować, powiedzieć „niemiecki humor”, ale proszę sobie wyobrazić, że ta spirala może ruszyć. Zaczną się teraz okładki w czasopismach, kibice pojadą na nasze stadiony albo do Niemiec z transparentami - skomentował tę sprawę Waszczykowski.
Dodał, że jeśli będzie pozwolenie na tego typu "wzajemne szydzenie," to może to jego zdaniem doprowadzić do incydentów. - Za dwa dni będę w Monachium na konferencji monachijskiej. Będę rozmawiał z Frankiem-Walterem Steinmeierem (ministrem spraw zagranicznych Niemiec - red.) i usiądziemy być może przy monachijskim piwie i porozmawiamy. Zapytam „Frank, po co nam to? Zatrzymajmy to” - powiedział minister.
"Nie znam się na niemieckich żartach"
Zdaniem Waszczykowskiego można "wzruszyć ramionami" tłumacząc takie zachowanie wolnością ekspresji, ale spirala takich sytuacji może doprowadzić do "wzajemnego obwiniana się oraz międzynarodowego hejtu". - Chcę porozmawiać uczciwie, aby ten proces zahamować, póki to jest początek - powiedział Waszczykowski. Na pytanie co zrobi, jeśli Walter-Steinmeier odpowie, że "nie zna się na żartach", przyznał, że też na niemieckich żartach się nie zna, ale "za chwilę zaczną się polskie albo europejskie żarty i tego procesu nie zatrzymamy". - Państwo ma możliwość reagowania albo przynajmniej dania sygnału, że to zabawa idąca w złym kierunku - dodał.
"Gdyby Rosjanie mieli czyste sumienie oddaliby wrak"
Waszczykowski odpowiedział też na pytanie, co zrobił w sprawie odzyskania wraku prezydenckiego tupolewa, który rozbił się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku. - Dopiero miałem 2,5 miesiąca, aby cokolwiek zrobić. Spotkaliśmy się z Rosjanami, zorganizowaliśmy wizytę w Rosji. Przedstawiliśmy jasno i dobitnie naszą sprawę - domagamy się zwrotu tego wraku. Jeśli go nie oddajecie, to znaczy, że zajmujecie stanowisko nieprzyjazne wobec Polski i chcecie udowodnić Polakom, że macie coś na sumieniu w sprawie tej katastrofy - podkreślił.
- Powiedzieliśmy to dobitnie: im dłużej trzymacie wrak, który jest dowodem w sprawie tej katastrofy, tym bardziej utrzymujecie nas w podejrzeniu, że jest coś do ukrycia i że ta katastrofa wyglądała inaczej niż raport Anodiny, który Polsce i światu przedstawiliście - powiedział minister.
Zdaniem Waszczykowskiego Rosjanie odpowiedzieli, że "decyzja o oddaniu wraku nie należy do śledztwa rosyjskiego, tylko jest decyzją polityczną należącą do najwyższego szczebla państwa rosyjskiego". Przyznał też, że musi brać pod uwagę możliwość zamachu. - Muszę to odnotować, bo w ciągu kilku lat pracy zespołu smoleńskiego wielu ekspertów wskazywało na takie rozwiązanie - dodał. - Chciałbym to sprawdzić, mam nadzieję, że nowa komisja odtworzy to śledztwo - stwierdził. - Gdyby Rosjanie mieli absolutnie czyste sumienie i byliby przeświadczeni, że winą za tę katastrofę można obciążyć stronę polską bądź pilotów, to jestem przekonany, że oddaliby to chcąc mieć absolutny spokój i nie mieć kontaktu z tą sprawą - ocenił Waszczykowski. Dodał, że jego zdaniem wrak jest już częściowo rozkradziony, więc Rosjanie mogą się bać też tego, że go nie upilnowali.
"Raporty Komisji Weneckiej mają bardzo miękki charakter"
Mówiąc o wizycie Komisji Weneckiej w Polsce Waszczykowski powiedział, że od niego komisarze usłyszeli, że Polska weźmie pod uwagę ich ocenę. - Po to zapraszaliśmy Komisję, aby zaznajomić się z opinią. Problem polega na tym, że te opinie są bardzo nieostre. Niektóre można wprowadzić w życie, w system legislacyjny dość prosto, inne to są wskazówki, zalecenia, które pozostaje państwu interpretować, jak to wprowadzić w życie - stwierdził. - Te zalecenia nigdy nie są krytyczne na zasadzie wyroku, jak niektórzy zakładają - dodał. - Raporty Komisji Weneckiej mają bardzo miękki charakter, właśnie zaleceń - ocenił Waszczykowski. Przyznał, że po wizycie Komisji ma wrażenie, że " oni byli trochę zakłopotani tą sytuacją w Polsce". - Wskazywali jednoznacznie, że to jest problem, który powinien być wyjaśniony politycznie poprzez docieranie się, konsensus polityczny w Polsce - powiedział. - Rozpętano histerię w Polsce i w Europie pod hasłem przyjedzie Komisja, ukarze was, napiętnuje, wróci i każe przeprowadzić nowe wybory albo unieważni te, które już były - dodał. Zdaniem Waszczykowskiego opinia Komisji może być "salomonowa", może wskazać, co trzeba poprawić, ale "nie jest to wyrok". - Rząd na pewno weźmie tę opinię pod uwagę - zaznaczył.
Autor: mart/kk / Źródło: TVN 24