Alina Palichleb, której rodzina mieszka w Strefie Gazy, zorganizowała protest przed Sejmem. Zwracała w ten sposób uwagę na trwającą wymianę ciosów między siłami zbrojnymi Izraela a palestyńskimi bojownikami. - Nie możemy po tym, co przeżyliśmy tutaj, w Polsce, mając za sobą pomniki upamiętniające straszne czasy II wojny światowej, dopuścić do tego, żeby historia się powtórzyła, żeby dochodziło do zbrodni wojennej - mówiła.
Siły zbrojne Izraela bombardowały w środę Strefę Gazy z powietrza, a palestyńscy bojownicy z tego terytorium kontynuowali ostrzał rakietowy państwa żydowskiego. Jak zwracają uwagę zagraniczne agencje informacyjne, nie ma zapowiedzi zawieszenia broni, pomimo międzynarodowych wezwań do zakończenia walk trwających od 10 maja.
W niedzielę przed ambasadą Palestyny na warszawskim Mokotowie zebrali się przeciwnicy izraelskich działań zbrojnych w Strefie Gazy. W środę na Placu Wolności we Wrocławiu Palestyńczycy zorganizowali Marsz Pokoju, w którym zwracali uwagę na to, że ich bliscy mieszkający w Strefie Gazy od wielu lat żyją w skrajnie trudnych warunkach.
W środę przed polskim Sejmem protestowała Alina Palichleb, której rodzina mieszka w Strefie Gazy. Jak wyjaśniała, demonstrację zorganizowała w ramach solidarności z Palestyną.
"Potężna rola mediów jest w tym, by próbować przedstawiać fakty i nie dopuścić do eskalacji konfliktu"
- Nie możemy po tym, co przeżyliśmy tutaj w Polsce, mając za sobą pomniki upamiętniające straszne czasy II wojny światowej, dopuścić do tego, żeby historia się znów powtórzyła, żeby dochodziło do zbrodni wojennej, która jest przemilczana, a w regionie dochodzi do normalizacji okupacji - powiedziała Palichleb, której ojciec jest Palestyńczykiem.
- Potężna rola mediów jest w tym, by próbować przedstawiać fakty i nie dopuścić do eskalacji konfliktu i zatrzymać to wariactwo - dodała. Oceniła, że na Izrael nie jest jedynym demokratycznym państwem na Bliskim Wschodzie. Jej bliscy, jak mówiła, żyją w wielkim strachu, że członkowie jej rodziny stracili dom podczas jednego z bombardowań w 2014 roku.
- To państwo, które można określić mianem apartheidu - powiedziała, odnosząc się do Izraela i napiętych stosunków izraelsko-palestyńskich. - Jest pełna dyskryminacja Palestyńczyków - mówiła, dodając, że "nie mają dostępu do podstawowych rzeczy.
Rozejm trudny do osiągnięcia
Konflikt między Izraelem a Palestyną eskaluje. Izraelscy przywódcy zakomunikowali w środę, że będą kontynuować ofensywę przeciwko Hamasowi i Islamskiemu Dżihadowi, ale rzecznik izraelskiej armii przyznał, że z szacowaną na 12 tysięcy liczbą pocisków znajdujących się w arsenale tych ugrupowań zbrojnych w Gazie "wciąż mają one wystarczająco dużo rakiet do odpalenia".
W 25-minutowym nocnym ataku 52 izraelskie samoloty bombardowały tunele Hamasu w południowej części Strefy Gazy - podało izraelskie wojsko. Podczas operacji zaatakowano 40 celów.
Przedstawiciele służb medycznych w Strefie Gazy poinformowali, że od rozpoczęcia walk 10 maja zginęło 217 Palestyńczyków, w tym 63 dzieci, a ponad 1400 osób zostało rannych. Władze izraelskie podały, że w Izraelu zginęło 12 osób, w tym dwoje dzieci.
Od początku tej odsłony konfliktu prawie 450 budynków w Strefie Gazy zostało zniszczonych lub poważnie uszkodzonych, w tym sześć szpitali i dziewięć ośrodków podstawowej opieki zdrowotnej - wynika z danych Organizacji Narodów Zjednoczonych. Około 48 tysięcy z 52 tysięcy wysiedlonych Palestyńczyków uczęszczało do 58 szkół prowadzonych przez ONZ.
Izrael: wystrzelono prawie 3,5 tysiąca rakiet
Izrael poinformował, że ze Strefy Gazy odpalono w jego kierunku ponad 3450 rakiet, z których część nie trafiła w cel, a inne zostały zestrzelone przez system obrony przeciwrakietowej Żelazna Kopuła. Liczbę zabitych bojowników palestyńskich szacuje się na około 160.
Źródło: TVN24 PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24