|

"Chcesz mnie zabić?". "Nie, tylko nastraszyć". Potem kierowca strzelił rowerzyście w brzuch

Skrzyżowanie Żelaznej z Ogrodową
Skrzyżowanie Żelaznej z Ogrodową
Źródło: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl

O co poszło? Rowerzysta twierdzi, że o "niemal potrącenie pieszej". Kierowca, że o "alergię na kierowców". Policjantka, świadek w procesie: - Nie pamiętam tego zgłoszenia. Kłótni między rowerzystami a kierowcami w Warszawie jest tak dużo, że nie da się tego zliczyć i zapamiętać. Psycholog: - Mamy ogólny wzrost agresji, mamy bardzo sfrustrowane społeczeństwo.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Jest południe, wtorek, 2 lutego 2021 na warszawskiej Woli. Przy skrzyżowaniu Żelaznej i Ogrodowej zbiegowisko. Rowerzysta krzyczy, wzywa pomocy: "Zostałem postrzelony!". Zaczynają schodzić się gapie. Jedni stają po stronie kierowcy, inni są za rowerzystą. Część tylko się przygląda, niektórzy włączają się w szamotaninę. W powietrzu fruwają wyzwiska. Komuś w przepychankach spada but.

Policjantka, która przyjechała na interwencję, powie później w sądzie: - Nie pamiętam tego zgłoszenia, kłótni między rowerzystami a kierowcami w Warszawie jest tak dużo, że nie da się tego zliczyć i zapamiętać.

Półtora roku później kierowca i rowerzysta spotkali się ponownie, tym razem na sali sądowej. Ten pierwszy jest oskarżonym, ten drugi ma status pokrzywdzonego. Proces trwa.

20221004_160733
Skrzyżowanie Żelaznej z Ogrodową
Źródło: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl

Wersja kierowcy

Według Zbigniewa I. było tak:

Pracował jako serwisant parkomatów, tego dnia miał wykonać zlecenie na Ogrodowej. Dojechał Żelazną do skrzyżowania. Paliło się czerwone światło, ale z zieloną strzałką do warunkowego skrętu w prawo w Ogrodową.

- Widziałem auto stojące z lewej strony jezdni i rowerzystę stojącego po prawej stronie przy krawężniku. Dojeżdżając do przejścia dla pieszych, spojrzałem w prawo i w lewo. W związku z tym, że nie było osób korzystających z przejścia, kontynuowałem jazdę. Skręciłem w prawo, po kilkudziesięciu metrach zatrzymałem się przy parkomacie - relacjonował w sądzie kierowca. - Przekręcając kluczyk, spojrzałem w lusterko i zauważyłem rowerzystę zawracającego w moim kierunku. Przypomniałem sobie, że przed chwilą mijałem go na skrzyżowaniu, oczywiście nie stanowiąc dla niego zagrożenia - dodał.

Rowerzysta zsiadł z roweru. Oparł go o mur budynku i podszedł do kierowcy.

Zbigniew I.: - Podbiegł do drzwi moich i z szalonym impetem zaczął pięściami uderzać w mój samochód, wyzywając mnie. Ubliżał mi, groził, że mnie zabije, uderzał w szybę od strony kierowcy, krzyczał, "co ja nie nawyrabiałem na tym skrzyżowaniu, jak ja jeżdżę" i silnie uderzał bez przerwy w szybę, która zaczęła trzeszczeć.

I dalej: - Próbuję się dowiedzieć, co on chce, ale nie przestawał wrzeszczeć i dobijać się do okna. Uchyliłem je, ale nie mogłem go przekrzyczeć, więc krzyknąłem: "Uspokój się, bo zaraz oberwiesz". Zaczął kopać w drzwi, bałem się tej sytuacji. Nie wiedziałem, co tak naprawdę robić. W przeszłości miałem nieprzyjemne sytuacje z ludźmi. To było też powodem, że nosiłem rewolwer wiatrówkę. W celu odstraszenia. To pistolet napędzany sprężonym powietrzem w postaci małych kapsułek, napędza gumowe kule wielkości centymetra. Niepotrzebna była jego rejestracja ani pozwolenie na używanie. Nie jest w stanie zrobić krzywdy większej niż siniak.

Kierowca twierdzi, że nie mógł się porozumieć z rowerzystą. To dlatego wyjął rewolwer wiatrówkę. - Gdy pokazałam, że mam takie narzędzie, to zaczął krzyczeć: "Chcesz mnie zabić?". Odpowiedziałem: "Nie, tylko nastraszyć". I strzeliłem, dwa razy.

Dlaczego strzelił? - Miałem wrażenie, że próba wystraszenia spowoduje złagodzenie sytuacji, odstąpienie [rowerzysty - red.] od samochodu. Sytuacja się jednak pogorszyła. Rowerzysta zaczął szarpać za lusterka, biegać obok samochodu jak szalony, nie wiem, co się stało. Szarpał za drzwi. W pewnym momencie próbowałem trzymać drzwi, żeby nie uderzył auta obok, miał to w głębokim poważaniu. Szarpnął drzwi tak, że w nie uderzył. Wykrzyknąłem: "Co robisz, uspokój się! Rozwaliłeś auto". Odpowiedział: "Mam to w nosie, to nie moje auto".

Upał korki i drogowa agresja. Kierowcom coraz częściej puszczają nerwy
Upał, korki i drogowa agresja. Kierowcom coraz częściej puszczają nerwy (materiał archiwalny z czerwca 2019 roku)
Źródło: "Fakty" TVN

- Wie pan, dlaczego rowerzysta zwrócił panu uwagę? - pytał kierowcę adwokat Tomasz Sięka, pełnomocnik pokrzywdzonego.

- Nie wiem, być może ma alergię na kierowców - odpowiedział oskarżony.

- Czy jest pan pewien, że na przejściu dla pieszych nikogo nie było? - pytał obrońca, adwokat Rafał Chrzanowski.

- Staram się szczególnie zwracać uwagę na przejścia dla pieszych. Upewniałem się.

Oskarżony zapewnił, że zachował się zgodnie z przepisami. Przyznał, że przed strzałką zwolnił prawie do zera, ale auto się toczyło.

Wersja rowerzysty

Rowerzysta wskazuje inny powód swojej interwencji. Przed sądem opisywał to tak:

Jechał Żelazną, zatrzymał się na czerwonym świetle przed skrzyżowaniem z Ogrodową. Wtedy usłyszał krzyk kobiety: "On mnie prawie potrącił!". Pieszej, według poszkodowanego rowerzysty, chodziło właśnie o Zbigniewa I. Postanowił zwrócić mu uwagę.

- Podjechałem do niego, zastukałem w szybę. Zapytałem, czy mam wezwać policję, czy wie, co zrobił. W tym momencie zaczęła się pyskówka. Powiedział, żebym "spier*****", później powiedział, że "zaraz mi pokaże, jak się od niego nie odczepię". Cały czas siedział w samochodzie. Nagle wystawił pistolet przez otwarte okno i strzelił we mnie dwa razy. Jak już strzelił, to zorientowałem się, że to nie była prawdziwa broń, tylko wiatrówka - relacjonował rowerzysta.

I ocenił: - Moje wrażenie było takie, że kierowca doskonale wiedział, że prawie potrącił kobietę na pasach.

- Czy pan się agresywnie dobijał do szyby, zanim oskarżony ją otworzył? - zapytała sędzia Iwona Gierula.

- Stukałem w szybę. Nie powiedziałbym, żeby to była agresja - odpowiedział pokrzywdzony.

- Miał pan możliwość zareagować? Uciec? - dopytywała sędzia.

- Nie, to była dosłownie sekunda. Nie było rozmowy. Były słowa, że "on mi pierdo****", a później pojawiła się od razu broń i strzał.

- Czy pan zwracał uwagę oskarżonemu normalnie? Nie podnosząc tonu? - pytał z kolei obrońca.

- Mogłem podnieść ton głosu. Byłem wzburzony tym, co zrobił, aż tak, że postanowiłem do niego podjechać.

- Czy pan kopał w drzwi?

- Nie.

Skrzyżowanie Żelaznej z Ogrodową
Skrzyżowanie Żelaznej z Ogrodową
Źródło: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl

Szarpanina

Jak więc było naprawdę? I co wydarzyło się później? Tutaj zdania też są podzielone. Pewne jest, że kierowca zostawił broń w samochodzie i wysiadł z auta. Zaczęła się przepychanka.

Rowerzysta: - Udało mi się go złapać za ręce, żeby nie mógł mnie uderzyć. Wtedy głośno zacząłem wzywać pomocy. Nie wiem, ile to trwało, ale zrobiło się zbiegowisko. Ktoś zaczął się przyglądać, ktoś zaczął interweniować.

Kierowca: - Za wszelką cenę próbował mi odebrać kluczyki od auta, myśląc, że chcę uciec. W miedzyczasie powstała szarpanina. Szarpał mnie za ubranie, po jakimś czasie doszła publiczność z telefonami, zaczęli się przyglądać, nagrywać. Przybiegł jakiś człowiek do pomocy poszkodowanemu, oczywiście z rękami do mnie, szarpiąc, chciał mnie pokopać. W jednym momencie udało mi się strącić buta z nogi, Generalnie moja sytuacja polegała na próbie bronienia się. Nie miałem zamiaru uciekać z miejsca zdarzenia.

Rowerzysta: - Byłem przekonany, że kierowca chce odjechać, na pewno pobił się z co najmniej jedną osobą. Pamiętam, że tak uderzył jedną z osób, która mi pomagała, że spadł jej but.

Dwóch świadków, dwie wersje

Jeden ze świadków usłyszał krzyki, choć pracuje na szóstym piętrze budynku przy Żelaznej. W sądzie zeznał: - Słyszałem krzyki, postanowiłem zejść, sprawdzić, co się stało, bo krzyki były bardzo donośne. Zobaczyłem, że jest spięcie. Zorientowałem się, o co chodzi. Poszkodowany pokazał mi siniaka na brzuchu. Dowiedziałem się, że został postrzelony z wiatrówki. Całe zamieszanie polegało na tym, że pan oskarżony w mojej ocenie próbował odjechać z miejsca, natomiast świadkowie i pan Karol próbowali go w jakiś sposób zatrzymać, żeby czekał na przyjazd policji.

- Jak pan zszedł na dół, to w pierwszym momencie co pan zobaczył? - zapytała sędzia Gierula.

- Przerażonego rowerzystę. Powiedziałbym, że oskarżony był agresywny. Do osób postronnych też odzywał się w niekulturalny sposób. Wdawał się w dyskusje - odpowiedział świadek.

- Czy oskarżony próbować przepraszać, uspokoić sytuację? - padło kolejne pytanie.

- Nie. Stwierdził, że wszyscy jesteśmy nienormalni, że próbujemy go zatrzymać.

- Czym przejawiała się agresja oskarżonego? - pytał z kolei mecenas Tomasz Sięka.

- Bardziej słowami, ale był moment, gdy oskarżony próbował zbliżyć się do pokrzywdzonego. Wyglądało to tak, jakby ponownie chciał zaatakować. Wtedy pokrzywdzony powiedział: "Co, znowu strzelisz?". Oskarżony był mocno nabuzowany.

Skrzyżowanie Żelaznej z Ogrodową
Skrzyżowanie Żelaznej z Ogrodową
Źródło: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl

Świadek nie widział, żeby rowerzysta uderzał w lusterka. Jego zdaniem "złożył je, żeby oskarżony nie mógł odjechać". Kopania też nie dostrzegł.

- Sytuacja była dynamiczna. Wiadomo, że nie było to spotkanie towarzyskie, tylko spięcie - skończył.

"Komuś dzieje się krzywda"

Inaczej zeznał kolejny świadek, mężczyzna, który akurat wychodził do pracy i usłyszał krzyki. Pomyślał, że to chyba bójka.

- Udałem się, żeby zobaczyć, co się dzieje, bo wydawało mi się to sytuacją niebezpieczną, że komuś dzieje się krzywda - powiedział przed sądem. - Rowerzysta był bardzo podniecony, wzburzony, agresywny w stosunku do pana oskarżonego. Doszło do lekkiej szarpaniny. Starałem się załagodzić sytuację, uspokoić obu panów. Zadzwoniłem na policję. Powiedziałem, że nie ma sensu kontynuować tej formy konwersacji, tylko trzeba czekać na policję, która podejmie odpowiednie czynności.

I dalej: - Pan rowerzysta nie mógł opanować emocji. Kiedy sytuacja już się uspokajała, podchodził do oskarżonego i zaczepiał go słownie. Kiedy kierowca chciał ochłonąć w aucie, to panu rowerzyście wydawało się, że chce uciec, więc próbował mu zabarykadować dostęp do samochodu. Uszkodził auto znajdujące się obok.

Pokrzywdzony skomentował to później na sali sądowej: - Zdecydowanie zwracałem na siebie uwagę, bo zdecydowanie wzywałem pomocy. Krzyczałem "policja", jak najgłośniej potrafiłem.

Świadek przyznał, że wiatrówki nie widział. Odpowiedział też na serię pytań.

- Co krzyczał poszkodowany?

- Wiem, że przeklinał. Powiedział, że został postrzelony z wiatrówki.

- A oskarżony?

- Z tego, co pamiętam, oskarżony, jak na tę sytuację, zachowywał się spokojnie i racjonalnie. Był za tym, żeby poczekać na przyjazd policji, która podejmie odpowiednie kroki.

Zdaniem świadka, kierowca poszedł do auta, bo "tam czuł się bezpiecznie". Nie chciał odjechać.

- Idąc już do pracy, spotkałem pana z Indii lub Pakistanu, który rozwoził jedzenie. Powiedział mi, że widział całą sytuację i że kierowca samochodu jest całkowicie niewinny, że inicjatorem tej agresji jest rowerzysta.

Zarzuty

Prokuratura uznała, że zarzuty należą się jedynie kierowcy. Postawiła mu zarzut naruszenia czynności ciała i wygłaszania gróźb karalnych, za co grozi do dwóch lat więzienia. Rok temu sąd wydał wyrok nakazowy w tej sprawie, strony zgłosiły jednak sprzeciw da niego i sprawa toczy się od początku, już w normalnym trybie. Policji nie udało się znaleźć pieszej, która miała przechodzić przez pasy.

Oskarżony nie przyznaje się do winy.

- Po co pan strzelił? Jaki miał pan cel? - pytał Tomasz Sięka, pełnomocnik rowerzysty.

- Miałem nadzieję, że wystarczy pokazać rewolwer. A w związku z tym, że to nie zadziałało, strzelając, miałem nadzieje, że coś go zaboli, odstąpi od samochodu, wyjdę i postaram się z nim porozmawiać. Nie chciałem mu zrobić krzywdy. W ogóle nie jestem skory do wyciągania do kogokolwiek rąk - odpowiedział oskarżony.

- Pan uważał, że strzeli pan do agresywnego mężczyzny, a później wyjdzie i z nim porozmawia? - dopytał mecenas Sięka.

- Nie umiem na to odpowiedzieć - uciął oskarżony.

Rowerzyści kontra kierowcy i piesi
"Jesteśmy zamknięci w ciasnej klatce i dlatego się gryziemy" (materiał archiwalny z sierpnia 2017 roku)
Źródło: "Uwaga" TVN

Co jest anormalne

Czy istnieje, jak powiedział oskarżony, "alergia rowerzystów na kierowców"? Albo odwrotnie?

- Nikt nigdy nie przeprowadzał, a przynajmniej ja ich nie znam, badań naukowych na ten temat - odpowiada dr psychologii Ewę Tokarczyk z Instytutu Psychologii i Psychiatrii Sądowej. - Mam duszę naukowca, jeżeli jest jakaś teza, to aż prosiłoby się o jej zweryfikowanie. W tym przypadku raczej odwołujemy się do potocznej obserwacji, do czegoś, co od czasu do czasu widzimy, a co w psychologii jest nazywane fałszywym normatywem - wyjaśnia.

- Czyli?

- Obserwujemy coś, co jest anormalne, bo to zwraca naszą uwagę, więc to zapamiętujemy. Setek innych prawidłowych sytuacji po prostu nie zauważamy. W związku z tym to, co przykuwa nasza uwagę, zaczyna sprawiać wrażenie, że dominuje. Przypuszczam, że gdybyśmy kogoś zapytali, w ilu przypadkach byli świadkami sytuacji prawidłowych, zgodnych z zasadami, kulturą jazdy w relacjach rowerzyści - kierowcy, to nikt nam nie odpowie, ponieważ to nam umyka, nie zwraca naszej uwagi - tłumaczy specjalistka. - Stąd pojawia się przekonanie, że mamy do czynienia z ogromnym zjawiskiem. Coś, co jest zdecydowaną mniejszością w skali wszystkich relacji na drodze, między kierowcami samochodów a rowerzystami, urasta do rangi problemu - stwierdza.

A jak ocenia tak różne widzenie jednej sytuacji przez świadków?

- Niejednokrotnie dochodzi do zafałszowania, ale równocześnie nie oznacza to, że ludzie kłamią. Oni rzeczywiście widzą inaczej. Jeżeli ktoś zdecydowanie częściej jeździ rowerem, będzie analizował i widział sytuację ruchu drogowego z perspektywy rowerzysty. Jeżeli ktoś rowerem w ogóle nie jeździ, a znacznie częściej jeździ samochodem, to sytuację w ruchu drogowym będzie analizował z perspektywy kierowcy samochodu. A to są niejednokrotnie różne perspektywy, nie muszą być dokładnie takie same - odpowiada Tokarczyk.

W tej sytuacji świadkowie nie widzieli jednak przyczyny konfliktu, a jego efekty. I stanęli po jednej ze stron.

- Mamy tu do czynienia najprawdopodobniej z identyfikacją z określoną grupą społeczną. Jeżeli się identyfikujemy z rowerzystami, to będziemy mieli skłonność do rozgrzeszania rowerzystów, bo to przez zachowanie kierowcy my albo nasi bliscy byliśmy narażeni. To identyfikacja z grupą prowadzi właśnie do przyjmowania określonego stanowiska - ocenia psycholog. I dodaje: - To może prowadzić do skrzywienia samego postrzegania. Dodatkowo nawet gdy nie wiemy, o co poszło, mechanizm będzie powodował, że często w ciemno pójdziemy za argumentami grupy, z która się identyfikujemy.

Nie martwi się jednak, by rozbieżne zeznania świadków wpłynęły na wynik postępowania sądowego. - Jest cała psychologia zeznań, która mówi nam, jakie są kryteria pozwalające na ocenę wiarygodności zeznań. Proszę mi wierzyć, że sędziowie w zdecydowanej większości potrafią sobie z tym poradzić. A jak mają problem, zawsze mogą poprosić o opinię biegłego.

Skrzyżowanie Żelaznej z Ogrodową
Skrzyżowanie Żelaznej z Ogrodową
Źródło: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl

Ogólny wzrost agresji

Dr Ewa Tokarczyk pozytywnie ocenia, że reagujemy na to, co się dzieje na drodze. Uważa, że takie reakcje rodzą się z poczucia odpowiedzialności. - Bardzo często szczególnie kierowcy samochodów, będąc zamkniętymi w kabinach, zapominają, że sytuacja ruchu drogowego jest sytuacją społeczną, a więc sytuacją, w której poza maszynami uczestniczą przede wszystkim ludzie. Tymi ludźmi są piesi, tymi ludźmi są rowerzyści, motocykliści. Wprawdzie mówimy "samo-chód", ale samochód sam nie chodzi. Za kierownicą siedzi człowiek.

Jak zwracać uwagę innym uczestnikom ruchu drogowego?

- Przede wszystkim nie oceniać. Ocena może być subiektywna, a różnice w ocenie mogą być efektem innego spojrzenia. Najlepiej powołać się na fakt, opisać sytuację, przewinienie i wynikające z tego zagrożenie. Z faktami i przepisami się nie dyskutuje - odpowiada. 

To, co wydarzyło się na Ogrodowej, uznaje za przejaw ogólnego wzrostu agresji: - Mamy bardzo sfrustrowane społeczeństwo. Ale z frustracją trzeba sobie umieć radzić. Bardzo często nie umiemy tego robić. Najszybciej wtedy ten wentyl napięcia, ten balon pęka właśnie przez zachowania agresywne.

Czytaj także: