- Mówiłem wam i jeszcze raz powtarzam. Ja nie mam nic z tym wspólnego - podkreślił w rozmowie z reporterką "Faktów" TVN Lech Wałęsa. Skomentował w ten sposób udostępnione w poniedziałek przez IPN dokumenty dotyczące agenta SB "Bolka", w tym katalog wypłat.
IPN w poniedziałek udostępnił dziennikarzom i naukowcom pierwszą część dokumentów dotyczących agenta SB "Bolka" zabranych z domu gen. Czesława Kiszczaka. W aktach jest m.in. zobowiązanie do współpracy Lecha Wałęsy z SB oraz katalog wypłat dla TW "Bolek". Są też odręcznie napisane potwierdzenia odbioru pieniędzy.
Lech Wałęsa w rozmowie z reporterką "Faktów" TVN Katarzyną Kolendą-Zaleską, pytany o ujawnione dokumenty, m.in. zobowiązanie do współpracy z SB, odpowiedział, że to "śmieci".
- Problem jest, czy zrobiła to stara władza, czy już ta nowa - dodał.
Odnosząc się do katalogu wypłat, były prezydent przekonywał, że trzeba spojrzeć na daty. - Na pierwszym dokumencie wpadli. Wszystkie inne będą takie same - mówił. - Niech pani popatrzy na daty. Wszystko ze stycznia, ale daty pomylone. Wyżej niższa, niżej wyższa - tłumaczył Wałęsa. - Jedną ręką tego samego dnia wszystko napisane - dodał.
- Typowa prosta podróba. (...) Mówiłem wam i jeszcze raz powtarzam. Ja nie mam nic z tym wspólnego - stwierdził.
Pytany, czy kiedykolwiek podpisał zobowiązanie do współpracy z SB, Wałęsa odpowiedział: "Nie. Do współpracy nigdy i nigdy nie zostałem złamany".
Wałęsa: bezpieka właściwie nie robiła podróbek
B. prezydent zwrócił uwagę, że "bezpieka właściwie nie robiła podróbek". - To jedyny przypadek, mój w Gdańsku, chyba i w Polsce, że rzeczywiście oni podrabiali dokumenty. Zresztą się przyznali. Przyznali się w wygodnej koncepcji. Tam są nazwiska, stopnie - mówił.
Wałęsa powiedział, że prawdopodobnie zgodzi się na publiczną debatę z udziałem historyków i dziennikarzy. - Nie mam nic do ukrycia. Będę miał luz, czas, to tak. Ja miałem udowodnić, że to wszystko jest spreparowane. Udowodniłem wam - dodał.
"Ohydny gest"
Odniósł się do pisma gen. Czesława Kiszczaka do dyrektora Archiwum Akt Nowych w Warszawie, w którym prosi on, by dokumenty dotyczące Lecha Wałęsy udostępnić nie wcześniej niż pięć lat po śmierci polityka.
- No tak, żebym nie mógł się wytłumaczyć, nie mógł udowadniać, żebym nie zwrócił uwagi, jak one powstały. A powstały bardzo prosto. Zabrano mi na rewizji opis szczególnie Grudnia'70. Zabrano ze wszystkich sądów i gdziekolwiek pracowałem zebrano wszystkie ręcznie moje pisanie. I dopasowano to tak, żeby przekonać tych ludzi, którzy się nie znają. Tylko, że znów drugi błąd popełnili w tych papierach, że połowę tych ludzi - o których oni piszą, że na nich kablowałem - ja w ogóle w życiu nie widziałem. Ja nie znam tych nazwisk. Znów pozbierali jakichś Bolków, doładowali to wszystko w jeden worek i myślą, że to im się uda. Pewno jakbym nie żył, może by ludzie uwierzyli - mówił Wałęsa.
Dodał, że to "zemsta". - Ja mu (Kiszczakowi - red.) szczególnie przeszkodziłem, on miał być premierem. Oprócz tej walki normalnej, którą mieliśmy, to jeszcze go zrzuciłem z premiera. Przegrał osobiście ze mną i przegrał komunizm - powiedział były prezydent. Dodał, że Kiszczak prawdopodobnie wymyślił tę koncepcję z dokumentami. - Ohydny gest wykonał - ocenił.
Akta z domu Kiszczaka
W ubiegły wtorek z mieszkania Marii Kiszczak prokurator IPN zabrał "szereg dokumentów, których wstępna analiza wskazuje, że podlegają przekazaniu do zasobu archiwalnego IPN". Zgodnie z zapowiedzią prezesa IPN, Łukasza Kamińskiego, pierwszy pakiet dokumentów udostępniono w poniedziałek w samo południe w warszawskiej czytelni Instytutu Pamięci Narodowej.
Autor: js//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24