W żadnym przypadku nikogo nie będę przepraszał - oświadczył w poniedziałek Lech Wałęsa, odnosząc się do swojej piątkowej wypowiedzi nt. homoseksualistów.
Lech Wałęsa bagatelizował znaczenie swoich słów o homoseksualistach. - Ja powiedziałem tylko, że mniejszości, którym oddaję wszelkie honory, nie powinny się afiszować i narzucać większości swoich poglądów. Mam dość tego afiszowania się, dość mówienia tylko o tym, zamiast o innych sprawach - tłumaczył były prezydent dziennikarzom. Wałęsa mówił w piątek w TVN24, że homoseksualiści "muszą wiedzieć, że są mniejszością i do mniejszych rzeczy się przystosować".
- Doprowadziliśmy do tego, że ta mniejszość wchodzi na głowę większości - przekonywał.
Dopytywany, czy homoseksualista powinien siedzieć w ostatniej ławie w Sejmie, odparł: - Oczywiście, że tak. Jak sprawiedliwość, to sprawiedliwość. (...) A nawet jeszcze za murem. Jestem demokratą w stu procentach, ale nie żeby jeden procent wchodził mi na głowę.
Jak mówił, homoseksualiści nie powinni jemu i "jego wnukom zawracać głowy".
Wałęsa: Nie zagrażam miejszościom
W poniedziałek Wałęsa podkreślił, że szanuje mniejszości. - Nie zagrażam im, udowodniłem to przez swoje życie i walkę. Natomiast teraz to te mniejszości są groźne, te mniejszości zagrażają większości, afiszują się i chcą narzucić większości swoje prawa. Ja się z tym nie zgadzam jako demokrata - zaznaczył. W związku ze słowami byłego prezydenta, że homoseksualiści w Sejmie powinni siedzieć "za murem" Robert Biedroń z Ruchu Palikota zadeklarował chęć spotkania z Wałęsą. Odnosząc się do tego Wałęsa oznajmił, że "w żadnym wypadku" nie spotka się z homoseksualnym posłem Ruchu Palikota.
- Ja go szanuję, honoruję, ale nie mam ochoty i tematu do rozmów - powiedział.
Autor: MAC/tr/k / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24