- Jakiś rozsądny standard przewidywałby, że jeżeli człowiek jest pod takimi zarzutami, idzie na urlop bezpłatny, to nie podejmuje decyzji kadrowych o swoich zastępcach - mówił w "Kropce nad i" ekonomista Ryszard Bugaj, odnosząc się do planowanych zmian w kierownictwie NIK po tym, jak na urlop ma pójść prezes Izby Marian Banaś. - Czy wykluczone są kariery wewnątrz Najwyższej Izby Kontroli? Jest z tym jakiś problem? - pytał z kolei Waldemar Paruch, szef rządowego Centrum Analiz Strategicznych.
Dziennikarz "Superwizjera" TVN Bertold Kittel w swoim reportażu wskazał na wątpliwości dotyczące oświadczeń majątkowych prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia.
Bada je od kilku miesięcy CBA. Kontrola ma zakończyć się w drugiej połowie października, już po wyborach parlamentarnych.
We wtorek wieczorem Banaś poinformował, że podjął decyzję, iż od piątku, 27 września do czasu zakończenia kontroli oświadczeń, udaje się na urlop bezpłatny.
W środę poinformowano, że prezes Izby złożył wnioski o odwołanie wszystkich dotychczasowych wiceprezesów NIK i powołanie nowego wiceszefa tej instytucji. Sejmowa komisja do spraw kontroli państwowej zajmie się nimi w czwartek.
"Z przykrością stwierdzam, że te standardy są coraz niższe"
O tej sprawie rozmawiali w "Kropce nad i" ekonomista Ryszard Bugaj z Polskiej Akademii Nauk i Waldemar Paruch, doradca premiera i szef Centrum Analiz Strategicznych w kancelarii szefa rządu.
Bugaj ocenił, że "to jest największa kompromitacja, jaka przydarzyła się PiS-owi". Mówił, że "dużo ludzi liczyło", że po dojściu do władzy Prawa i Sprawiedliwości "standardy będą inne". - Jest coraz więcej zdarzeń zaprzeczających. Etyczne okoliczności, które miały być wypełnione, są deptane - wskazywał.
- Z przykrością stwierdzam, że te standardy są coraz niższe. Była sprawa podziału majątku premiera. Miały być regulacje prawne, które pozwolą ujawnić także majątek współmałżonków. Przed wyborami to się nie zdarzy. Tutaj to sprawdzenie (oświadczeń majątkowych - red.) pana Banasia służby zapowiadają na nie wcześniej niż na połowę października, czyli po wyborach. Jeżeli to mają być standardy, to ja dziękuję - mówił Bugaj.
- Jestem troszeczkę wstrząśnięty faktem, że facet, który rocznie zarabia miliony, jeszcze wdaje się w spekulacje nieruchomościami. To jest coś niebywałego - ocenił, nawiązując do zakupu przez premiera Mateusz Morawieckiego i jego żony w 2002 roku 15 hektarów gruntów za 700 tysięcy złotych od Kościoła we Wrocławiu.
"Rzuca się w oczy takie podejrzenie, żeby zawłaszczyć instytucję"
Ekonomista wrócił do działań służb specjalnych w sprawie nowego prezesa NIK.
- Jeżeli przed mianowaniem pana Banasia na jeden z najwyższych urzędów w państwie, na prezesa izby kontrolnej, nie sprawdziły tego na czas i nie przedstawiły tego decydentom, to mamy powody powiedzieć, że coś jest źle - ocenił Bugaj. - Nie ulega dla mnie wątpliwości, że te kontrole są robione bardzo starannie (...) sprawdza się wszystko. A nie sprawdza się tego, czy nie ma kontaktów z ludźmi z półświatka? - dopytywał, nawiązując do sytuacji pokazanej w reportażu "Superwizjera", kiedy to dziennikarz Bertold Kittel w kamienicy należącej do Banasia, rozmawiał ze znanym krakowskim przestępcą.
Ryszard Bugaj odniósł się także do zapowiedzi, że nową wiceprezes Najwyższej Izby Kontroli i osobą kierującą tą instytucją pod nieobecność Banasia ma zostać dotychczasowa radczyni prezesa NIK Małgorzata Motylow.
- Jakiś rozsądny standard przewidywałby, że jeżeli człowiek jest pod takimi zarzutami, idzie na urlop bezpłatny, to nie podejmuje decyzji kadrowych o swoich zastępcach - podkreślił Bugaj. - Rzuca się w oczy takie podejrzenie, żeby zawłaszczyć instytucję - dodał.
Paruch: jeżeli postępowanie wykaże nieprawidłowości, to nie mam wątpliwości, że pan prezes poda się do dymisji
Sprawę komentował również Waldemar Paruch z kancelarii premiera. - Poczekajmy na postępowanie, prezes Banaś się wykluczył z bycia prezesem Najwyższej Izby Kontroli (...), służby będą działały - przekonywał.
- Jeżeli postępowanie CBA wykaże jakiekolwiek nieprawidłowości w tym oświadczeniu, to nie mam żadnych wątpliwości, że zgodnie ze standardami Prawa i Sprawiedliwości pan prezes poda się do dymisji - mówił.
Paruch ocenił, że "nawoływania, jakie pojawiają się ze strony polityków w czasie kampanii wyborczej, żeby prezes (Jarosław - przyp. red.) Kaczyński zmienił prezesa NIK, to jest nawoływanie do tego, żeby złamać prawo w Polsce, ponieważ prezes NIK powoływany jest w ściśle określonej procedurze".
Pytany o reakcję przedstawicieli obozu rządowego na informacje w sprawie nowego szefa Najwyższej Izby Kontroli, Paruch mówił, że "są wypowiedzi najważniejszego człowieka w Prawie i Sprawiedliwości i one są jednoznaczne". Odniósł się w ten sposób do słów prezesa tej partii Jarosława Kaczyńskiego, który mówił, że "nie ma świętych krów, osłony".
"Czy wykluczone są kariery wewnątrz Najwyższej Izby Kontroli?"
Mówiąc o działaniach specsłużb w sprawie oświadczeń majątkowych prezesa NIK, Paruch zaznaczył, że "ufa służbom państwa polskiego, ponieważ żadnymi innymi państwo polskie nie dysponuje". Dodał, że ich funkcjonowanie "to jest tak trudna materia, że formułowanie opinii jest nieuzasadnione".
Komentując zapowiedź powołania na stanowisko wiceszefa NIK Małgorzaty Motylow, wskazywał, że pracuje ona w tej instytucji od 17 lat.
- Czy wykluczone są kariery wewnątrz Najwyższej Izby Kontroli? Jest z tym jakiś problem? Jakie to działanie przeciw? - dopytywał się Paruch.
Reportaż "Superwizjera"
Sprawdzając między innymi, dlaczego Banaś nie wpisał do oświadczenia informacji o zabezpieczeniu na hipotece kamienicy, która - jak wynika z oświadczenia majątkowego i zapisów w księdze wieczystej - należy do prezesa Najwyższej Izby Kontroli, autor wyemitowanego w sobotę reportażu "Superwizjera" trafił na prowadzony w tej kamienicy hotel na godziny. Spotkał tam znanego w Krakowie przestępcę skazanego prawomocnym wyrokiem.
Reporterzy "Superwizjera" postanowili sprawdzić, jak działa taki interes, udając klientów. Przy recepcji pracownica nie sprawdziła tożsamości reporterów, nie zarejestrowała transakcji w kasie fiskalnej i nie im wydała paragonu.
"Obecnie nie jestem właścicielem tej nieruchomości"
Marian Banaś nie chciał odpowiadać na pytania Bertolda Kittela w sprawie kamienicy.
Dopiero po emisji reportażu wydał oświadczenie. Napisał w nim, że nie jest już jej właścicielem, "nie zarządzał pokazanym w materiale hotelem", a wynajął go w przeszłości "na podstawie umowy zawartej zgodnie z prawem innej osobie".
"Osoba ta prowadziła tam działalność hotelową. Obecnie nie jestem właścicielem tej nieruchomości" - podkreślił Banaś.
Ponadto prezes NIK poinformował, że miesiąc temu sfinalizował umowę sprzedaży kamienicy w Krakowie.
Z budynku po wyemitowaniu reportażu zniknęły wszystkie informacje i tabliczki o prowadzonej tam działalności. Przestała działać strona internetowa.
Autor: mjz//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24