Z nieoficjalnych informacji TVN24 wynika, że ciała zostały znalezione z ranami postrzałowymi głowy. Reporterowi TVN24 udało się dotrzeć do mieszkania, w którym zabarykadował się 32-latek.
Mieszkanie na trzecim piętrze, w którym zabarykadował się 32-latek ma powierzchnię 58 metrów kwadratowych. Drzwi są pozbawione zamków i mają zaklejony wizjer. To wszystko po akcji policyjnych antyterrorystów. Jak informuje reporter TVN24, także pozostałe drzwi na klatce mają zaklejone wizjery.
Jak dowiedziała się TVN24, policjanci jeszcze w czwartek przed godziną 19 przekazywali do sztabu informację próbowali nakłonić młodą kobietę do opuszczenia mieszkania. Jednak odmówiła ona kategorycznie wyjścia z domu.
Wiadomo, że w szpitalu w Sanoku rozpoczęła się sekcja zwłok 32-latka i młodej kobiety. Ma ona ustalić przyczyny śmierci tych osób. W piątek rano ciała trafiły do zakładu medycyny sądowej. Jak dowiedział się reporter TVN24, ciała zostały znalezione z ranami postrzałowymi głowy.
Pod wpływem narkotyków
Wcześniej reporter TVN24 informował nieoficjalnie, że ze źródeł zbliżonych do policji wynika, że 32-latek już od wczesnych godzin przedpołudniowych był pod silnym wpływem środków odurzających.
Dodatkowo mieszkanie, w którym przebywał mężczyzna było na podsłuchu i w ten sposób policjanci śledzili, co się dzieje w środku.
Po godz. 10.00 rano życie na osiedlu przy ulicy Cegielnianej wraca do normy. Mieszkańcy osiedla różnie oceniają 32-latka. Jedni w rozmowie z TVN24 przekonywali, że był arogancki i pewny siebie. Inni uważali go za sympatycznego człowieka.
Nie użyli broni
Mariusz Sokołowski podkreślił w TVN24, że postępowanie w sprawie zdarzeń po strzelaninie w Sanoku prowadzi prokuratura. Zapewnił, że policjanci podczas akcji nie użyli broni, bo "nie było takiej potrzeby".
Pytany, od jak dawna osoby przebywające w mieszkaniu nie żyły, kiedy do środka weszła policja rzecznik powiedział: - Od pewnego czasu, te kilkanaście, kilkadziesiąt minut nie mieliśmy kontaktu jakiegokolwiek i nie słyszeliśmy niczego co działo się w tym mieszkaniu. Zdecydowaliśmy się zatem na otwarcie tego mieszkania. Jeszcze nie na wejście siłowe, bo działania policyjne były też nastawione na to, żeby otworzyć drzwi i starać się nawiązać kontakt z mężczyzną i kobietą w środku. Kiedy jednak drzwi zostały otwarte, policjanci zauważyli, że w środku są dwa ciała - powiedział Sokołowski.
I dodał: - Gdyby było zagrożenie dla innych osób, gdyby ten mężczyzna strzelał i swoim zachowaniem stwarzał zagrożenie dla innych, wtedy szturm nastąpiłby praktycznie natychmiast. Kiedy sytuacja jest opanowana i nie ma ryzyka dla osób postronnych, wtedy prowadzi się negocjacje - zaznaczył.
Samobójstwo?
Sokołowski powiedział, że cały czas otwarte pozostaje pytanie jak zginęły osoby przebywające w mieszkaniu. - Tu mamy do czynienia albo z samobójstwem, albo z czymś co nazywa się samobójstwem rozszerzonym, kiedy sprawca najpierw zabija inną osobą a potem sam popełnia samobójstwo - stwierdził rzecznik.
Dodał, że policja wie także, że "kobieta, która była w środku nie chciała dobrowolnie opuścić mieszkania, a prawdopodobnie miała taką możliwość".
Jaką broń znaleźli policjanci w mieszkaniu? - Nie mam wiedzy na temat modeli broni, jakie zostały znalezione w mieszkaniu. Zostało to zabezpieczone w ramach postępowania prowadzonego przez prokuraturę - poinformował Mariusz Sokołowski.
Stwierdził też, że "na obecną chwilę" nie wie jeszcze "kiedy padły strzały", które mogłyby wskazywać na samobójstwo. - Czekam na sprawozdanie z tej sprawy - podkreślił Sokołowski.
Nie chciał też przesądzać czy 32-letni mężczyzna z 17-letnia dziewczyna zginęli od strzału. - Nie chcę na razie wypowiadać się na ten temat. Będziemy mogli to powiedzieć po zakończeniu postępowania prokuratorskiego - ocenił.
Takie informacje będą być może dostępne jeszcze dziś - dodał.
Kilka pytań
Akcję policji ocenił w TVN24 były dowódca GROM Roman Polko. - Nigdy nie kwestionowałem wyszkolenia podstawowych funkcjonariuszy policji, tylko cały czas mówię o braku systemu. Dalej nie ma uregulowań dotyczących użycia broni snajperskiej czy środków, które mogłyby być w sposób chemiczny użyte, by obezwładnić napastnika - powiedział Polko. Jego zdaniem cała akcja "szczęśliwie się skończyła". - Nie zginęły osoby postronne, nie zginął żaden funkcjonariusz, ale są zasadnicze pytania: dlaczego ten bandyta miał cały czas dostęp do informacji, bo skoro miał prąd to na bieżąco śledził co się dzieje dookoła. Jest też pytanie, co zrobiono, żeby uratować życie tej 17-latki - pytał Polko.
Nie żyją
W czwartek po południu 32-letni mężczyzna zabarykadował się w jednym z mieszkań w bloku przy ul. Cegielnianej w Sanoku. Razem z nim przebywała w mieszkaniu kobieta, która - według policji - była tam dobrowolnie. Przed zabarykadowaniem się w mieszkaniu, mężczyzna ostrzelał nieoznakowany policyjny samochód z okna. Miał zostać zatrzymany w związku z zabójstwem 29-latka w Międzybrodziu k. Sanoka, do którego doszło w środę.
Policjanci próbowali nawiązać z mężczyzną i kobietą kontakt i nakłonić ich do poddania się. Jednak nie reagowali oni na apele policji.
Do Sanoka ściągnięte zostały siły policyjne z całego regionu, dotarł również dyżurny oddział antyterrorystyczny z Warszawy. W związku z zagrożeniem ewakuowano mieszkańców okolicznych bloków, a także dzieci z Gimnazjum nr 4 oraz z przedszkola przy ul. Jana Pawła II.
Antyterroryści weszli do mieszkania, gdzie przez kilkanaście godzin była zabarykadowana para, po godzinie 1.00 w nocy z czwartku na piątek. W środku znaleźli dwa ciała - 32-letniego mężczyzny podejrzanego o morderstwo i jego 17-letniej przyjaciółki. Najprawdopodobniej popełnili samobójstwo - podała policja.
Autor: mn/ ola / Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24