Porywał dla okupu. Swoje ofiary więził w skrzyni, w trudno dostępnym zalesionym terenie. Porwania planował latami. Zmieniał tożsamości, miał kilkaset telefonów, nauczył się nawet konstruować bomby. Już dziś wiadomo, że jedna z jego ofiar nie przeżyła przetrzymywania. Ocalał więziony kilka dni i nocy 10-letni chłopiec. Materiał programu "Uwaga!" TVN.
W styczniu tego roku w centrum Krakowa porwany został 10-letni chłopiec. Po bardzo trudnych negocjacjach z porywaczem, zapłacono okup. Gdy tylko dziecko bezpiecznie wróciło do domu, policja zaczęła go szukać. Po 11 miesiącach intensywnego śledztwa trafiła na trop porywacza, 50-letniego Bogusława K.
"Nie pozostawiał nic przypadkowi"
O tym, gdzie dokładnie podjechał porywacz i co zrobił z chłopcem, który został uprowadzony, opowiada reporterowi "Uwagi!" oficer operacyjny Centralnego Biura Śledczego. - Trzymając go za ramiona, poprowadził go w stronę miejsca przetrzymywania. Do skrzyni - wyjaśnia oficer. Jak dodaje, skrzynia była dodatkowo wytłumiona, by nie słychać było krzyków przetrzymywanej w niej ofiary.
- Najprawdopodobniej ta skrzynia została przez niego zbudowana około pięciu, sześciu lat temu. Przez cały czas nikt jej nie znalazł w tym miejscu. Latami przygotowywał się do porwań - stwierdził. - On tutaj cały czas na tym terenie był. Poruszał się, chodził, sprawdzał. Przygotowywał się - tłumaczył oficer.
Miejsce ukrycia skrzyni jest całkowicie niedostępne, gęsto porośnięte jeżynami i krzakami akacji karłowatej.
- Bardzo długo szukał dogodnych dla siebie miejsc, kryjówek. To jest typ człowieka, który bardzo, bardzo długo i bardzo drobiazgowo przygotowywał się do popełnianych przestępstw. Nie pozostawiał nic przypadkowi - wyjaśnia funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego Policji.
"Myślał, że idzie go zabić"
Droga do miejsca przetrzymywania chłopca została - już po jego znalezieniu - wydeptana przez policjantów i techników. By dostać się na miejsce, przez około 10 minut reporter "Uwagi!" TVN z oficerem przedzierał się przez gęste zarośla. - Tutaj jest wycięta przez nas przecinka, która prowadzi do miejsca "pudełka". My to nazywamy "pudełko" - wyjaśnia oficer operacyjny CBŚP.
- To są przerażające warunki, w których on [chłopiec - red.] był. Za każdym razem, jak porywacz tutaj szedł w jakimś celu do niego, myślał, że idzie go zabić - podkreślił.
Jak podkreśla oficer operacyjny CBŚP, chłopiec jest bardzo inteligentnym dzieckiem, które bardzo dużo rozumie, dużo wie, świetnie się uczy.
Dziecko nie widziało porywacza
Jak przypuszczają policjanci, skrzynia, w której przetrzymywane było dziecko, była zbudowana na miejscu. - Potrójna płyta OSB skręcona ze sobą, masywne kątowniki, płaskowniki, masywne sztaby do zamknięcia - opowiada funkcjonariusz, dodając, że wydostanie się ze środka, nawet dla dorosłego, silnego mężczyzny, było czymś niemożliwym.
Wewnątrz skrzyni widać napisy, które zostały najprawdopodobniej wykonane przez porywacza. Na sznurkach wiszą książki. Czy miały przerażać? Służyć jako rozrywka? Tego nie wiadomo. Oświetlenie, które było zainstalowane wewnątrz, działało tylko przez chwilę.
- Sprawca bardzo sprawnie posługuje się środkami technicznymi. Telefony komórkowe, kamery. W tym pudełku było zainstalowane przynajmniej dziesięć telefonów komórkowych, które mu służyły do różnych celów - stwierdził oficer operacyjny CBŚP i dodaje, że porywacz za ich pośrednictwem wydawał polecenia dziecku. Dziecko nie widziało porywacza - podkreśla.
"Nie ma nic przypadkowego"
Chłopiec był przetrzymywany w tych nieludzkich warunkach przez pięć dni. Teraz policyjni specjaliści sprawdzają, czy w skrzyni są ślady DNA innych ofiar porywacza.
- Wewnątrz tej skrzyni nie było nic przypadkowego. Tu nie znalazło się nic wbrew woli porywacza. Wszystko jest inscenizacją dla uprowadzonego, co potem ma powiedzieć ewentualnie organom ścigania - tłumaczył policjant.
Chociaż chłopiec został uwolniony prawie rok temu, w skrzyni wciąż znajduje się nieopróżnione wiadro, do którego załatwiało się dziecko. - Jest jeszcze wiele rzeczy do wyjaśnienia - tłumaczy oficer operacyjny CBŚP. Według funkcjonariuszy skrzynia została przygotowana nie na kilka godzin, ale "na dłuższe przetrzymywanie".
- Jest beznamiętny, on się chwalił tym, w jaki sposób wprowadzał w błąd policję. Że iluś tam policjantów go tropiło i nie mogło go znaleźć - relacjonuje swoją rozmowę z podejrzanym jeden z funkcjonariuszy.
- Cały czas wydawało mu się, że go nie znajdziemy nigdy. On jest dumny z tego, co zrobił. Z tego, w jaki sposób się przygotował - mówi policjant. Według niego porywacz nie popełnił błędu, a także nie spodziewał się zatrzymania. - Sam fakt znalezienia części pieniędzy pochodzących z okupu u niego, w miejscu, w którym przygotowywał się do popełnienia kolejnych przestępstw, świadczą o jego poczuciu całkowitej bezkarności, że nigdy go nie złapiemy - dodał.
Ile jest ofiar porywacza? Jakie tajemnice skrywa jego przeszłość? Policja i prokuratura liczą na to, że ofiary, które zgłoszą się w tej sprawie, rzucą nowe światło na tę kryminalną zagadkę.
Autor: tmw//now / Źródło: UWAGA! TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN